Jeśli chodzi o wypowiedzi Gyuli Molnára, zawsze trudno mi rozstrzygnąć, czy były polityk socjalistyczny jest aż tak naiwny, czy tylko udaje. Jak wiadomo Krajowa Rada ds. Etycznych i Dyscyplinarnych MSZP podjęła decyzję o wydaleniu byłego przewodniczącego partii, ponieważ startował on tylko w barwach DK, naruszając tym samym integralność partii i strategię uchwalony przez kongres.
Z drugiej strony Molnár przedstawił w nieco innym świetle wielopartyjne zapasy w błocie, które miały miejsce w namiocie pokazowym prawyborów, kiedy przyłapano go na mówieniu w studiu ATV, że „chciał być z cholernej Danii” , a nawet to dodał
Zostałem przekazany DK za darmo.
W ten sposób Gyula stał się najtańszym niewolnikiem, ponieważ został oddany za darmo, nawet nie prosząc w zamian o butelkę whisky. Jednak Gyurcsány nie miałby żadnych trudności z zakończeniem tego typu handlu wymiennego.
o przeszłości Gyuli Molnára , który w latach 2016-2018 pełnił funkcję przewodniczącego MSZP, czyli pierwszego człowieka partii, a w ciągu ostatnich trzydziestu lat piastował niezliczoną ilość innych kierowniczych stanowisk partyjnych: przed 1990 rokiem KISZ III. sekretarz okręgowy, prezes Stowarzyszenia Młodzieży Lewicy w okresie zmiany ustrojowej i wiceprezes MSZP w latach 1998-2000, zanim został liderem partii. Przez szesnaście lat jako poseł (1990-2006) i przez dwie kadencje w XI kadencji. pełnił funkcję starosty powiatowego (2002-2010). W wyborach parlamentarnych w 2018 roku wywalczył indywidualny mandat poselski w 18. okręgu wyborczym Budapesztu, a kilka dni temu, w okresie między zawieszeniem a wydaleniem, pracował nawet jako członek MSZP.
Jego historia mogłaby być nawet emblematem kryzysu organizacyjnego socjalistów, ich wewnętrznych sporów i procesu ich marginalizacji. Oczywiście Gyula nie był pierwszym i zapewne nie ostatnim, który próbując wydostać się z tonącego okrętu, opuścił partię, która w ciągu dziesięciu lat straciła połowę swojego elektoratu, a także popularność i znaczenie na Węgrzech. i parlamentów UE spadły do historycznie niskiego poziomu.
Oprócz kryzysów przywódczych – w ciągu ostatnich dziesięciu lat MSZP pięciokrotnie przeprowadzał reformę i wraz z obecnymi współprzewodniczącymi pięć osób kierowało partią (Mesterházy, Tóbiás, Molnár, Tóth i Kunhalmi) – przed 2018 r. , wielu ich polityków zrezygnowało lub zostało właśnie wydalonych: byli to László Botka, György Hiesz, Tibor Szanyi czy József Tóbiás. Ale spora liczba ich podstawowych organizacji również przestała istnieć z różnych powodów politycznych i sporów, ostatnio w 2020 r. zawieszono całe członkostwo w hrabstwie Peszt.
A potem nawet nie rozmawialiśmy o tym, że od wyborów samorządowych w 2019 r. do Koalicji Demokratycznej weszło między innymi dwóch burmistrzów Budapesztu i jeden zastępca burmistrza, gdzie, jak sami przyznają, mogą „skuteczniej” reprezentować interesy swojego okręgu w przyszłości. W lutym 2020 r. socjalistyczni burmistrzowie Óbudy i Pestszentlőrinc, László Kiss i Sándor Szaniszló oraz wiceburmistrz Újpest Norbert Trippon (wraz z dwoma przedstawicielami gminy István Farkas i Gábor Szabó) podjęli decyzję w lutym 2020 r. o wystąpieniu z MSZP i przystąpieniu do Koalicji Demokratycznej . Na koniec należy wspomnieć również o László Szakács, którego poparcie zostało wycofane przez MSZP w tym samym czasie co sprawa Molnára, po tym jak indywidualny kandydat z Komló również spadł na spadochronie do DK.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie ma wątpliwości, że DK zje MSZP żywcem i niezależnie od wyniku przyszłorocznych wyborów będzie dążyć do tego, by stać się największą lewicową frakcją w parlamencie, byle tylko upolitycznienie i cele tandemu Gyurcsány-Dobrev nadal można nazwać lewicowymi. .
Wracając do Gyuli Molnára, który oczywiście zaprzeczał, jakoby DK prowadziła polowanie na skalpy wśród swoich sojuszników, przede wszystkim obozu MSZP – polityków i wyborców – do ostatniego pytania wywiadu ATV, czy przystąpiłby do DK, niechcący wypowiedział się w swojej niezdarnej odpowiedzi:
Dojdźmy do tego, że wygrywam swój okręg i następuje zmiana rządu, a potem mówię, że wszystko jest możliwe… Jeśli wygramy i Karácsony zostanie premierem, któremu też ufam, to myślę, że rola jego ruchu obywatelskiego, skrajna prawica, postacie po lewej stronie... więc każdy musi się trochę przedefiniować i uwierz mi, będą niespodzianki.
Ta odpowiedź zawiera wszystko, co jest istotą zjednoczonej opozycji:
• Niech nastąpi zmiana rządu, a wtedy będziemy musieli się zastanawiać, jak dalej postępować. W końcu wszystko jest możliwe. To też, to też. To tak, jakby po prostu kazali pacjentowi położyć się pod nożem, ale dopiero po operacji ujawniamy dokładny rodzaj operacji.
• Karácsony będzie kandydatem na premiera, niezależnie od przedwyborczego zlotu, Kláriego, Petiego i innych uczestników nadal startującej kategorii. I oczywiście wydajność.
• Skrajna prawica również wpadła w opozycję, ale to żaden problem, zdefiniuje się trochę. Powiedzmy, że mysz zamienia się w kawałki ciasta. Oczywiście stricte dopiero po wyborach, bo po co się męczyć.
Jak mówi przysłowie „Omnes viae Romam ducunt”, czyli „Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”, jednak w przypadku naszej opozycji formuła jest jeszcze prostsza: pomyślnie dotarli do Gyurcsány aż do Gyurcsány w dziesięć lat .
To jest wydajność, prawda?