„Dwóch homoseksualnych lekarzy zostało brutalnie pobitych w Peczu”, krzyczały 2 dni temu lewicowe media.
Wszystkie kanały, serwisy informacyjne itp. były tego pełne. Przesłuchano też wszelkiego rodzaju „cywilów”, którzy oczywiście obwiniali uchwaloną niedawno ustawę antypedofilską. Według nich homoseksualiści są z tego powodu w jeszcze większym niebezpieczeństwie, mogą być wykorzystywani, a oto, to już się stało.
W międzyczasie sprawców ujęła policja, a o nich możemy przeczytać w znacznie mniejszej liczbie miejsc, a i tak tylko w zwięzłych, kilkulinijkowych artykułach. Nic o szczegółach.
I od tego czasu jest martwa cisza.
Podczas Dzikich Gonów dowiedział się, że sprawcami byli Romowie, którzy pobili dwóch lekarzy standardowym uderzeniem („Masz papierosa?”) w swojej subkulturze.
Najbardziej oburzające w tej sprawie nie jest pochodzenie etniczne sprawców. Mogli to być Somalijczycy, Pakistańczycy, Baskowie, a nawet skinheadzi, to nie ma znaczenia.
To, co jest obrzydliwe, to nikczemna przebiegłość lewicy. Że wykrzykują światu tę historię, ale kiedy wyjdzie na jaw dość ważny szczegół, który zaburza narrację, którą chcą rozpowszechniać („Węgrzy są homofobami, geje są zagrożeni przez rząd”, bla bla), natychmiast się zamykają.
Mają duże kłopoty. Ponieważ jedna grupa ofiar, którą kochali i wykorzystywali do celów politycznych, jest teraz winna innej grupy ofiar, którą kochali i wykorzystywali do celów politycznych.
Żadna mniejszość etniczna nie ma prawa wykorzystywać jakiejkolwiek mniejszości seksualnej. Ważne jest, aby mówić prawdę i jednocześnie wyrażać naszą solidarność z dwojgiem pobitych osób. Wzywamy węgierską lewicę i jej media, które regularnie ukrywają rzeczywistość przed swoimi zwolennikami, aby zrobiły to samo.
Źródło: Zsolt Jeszenszky Facebook
Wyróżnione zdjęcie: mediahu