Wydaje się, że zacny Dacian Cioloș, lider frakcji Odnów Europę w Parlamencie Europejskim, zrzeszającej partie liberalne i ultraliberalne, jest już w pełni zaangażowany w kampanię przed wyborami na Węgrzech zaplanowanymi na kwiecień przyszłego roku: w w duchu tolerancji i demokratycznego sposobu myślenia, tak charakterystycznego dla liberałów, zapowiedział krucjatę przeciwko demokratycznie wybranemu, konserwatywnemu rządowi Węgier.
Cioloș, który jest współprzewodniczącym USR-PLUS rządzącej w koalicji z RMDSZ w Bukareszcie, jako lider wymienionej frakcji – oczywiście przy wsparciu partii członkowskich, w tym węgierskiego Momentum – wystosował list do Ursuli von der Leyen, przewodniczący Komisji Europejskiej (KE), w zeszłym tygodniu, w którym domagał się, aby do czasu spełnienia przez węgierski rząd niektórych warunków postawionych przez jego frakcję, KE nie zatwierdziła planu odbudowy, który ma zostać zrealizowany z udziałem siedmiu miliardów euro unijnego wsparcia mającego na celu wyjście z kryzysu gospodarczego wywołanego przez koronawirusa.
A w tym tygodniu triumfalnie obwieścił światu, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości przyjął propozycję popieraną przez inne skrajnie lewicowe frakcje w PE oprócz jego własnej – chociaż członek organu brukselskiego natychmiast temu zaprzeczył. Cioloș, używając bukowego języka przyjętego przez środowiska „postępowe”, odniósł się do „systemowej” korupcji na Węgrzech i zażądał wydania decyzji szkodliwej dla Węgier i obywateli węgierskich. Co, spójrzmy prawdzie w oczy, jest dość szalonym powodem ze strony rumuńskiego polityka, ponieważ korupcja mogłaby nawet zostać uznana za formę rządów w Rumunii. Jednak nie martwcie się wszyscy: oskarżenia o korupcję to tylko pretekst.
Cioloș faktycznie rozpoczął polityczną, ideologiczną kampanię, która ma tylko jeden cel: interwencję z zewnątrz w celu osłabienia konserwatywnego węgierskiego rządu, reprezentowanego przez znaczną część partii w PE i KE, często sprzeciwiającego się skrajnym liberalnych ideologii, tak aby wybory parlamentarne, które mają się odbyć w przyszłym roku przed tym, starały się udzielić pomocy koalicji opozycyjnej, od skrajnie liberalnego Momentum, przez partię Gyurcsány, która nieustannie podżega przeciwko Węgrom za granicą, po Jobbik, który jest obecnie uważany za mniej skrajna prawica. (Powiedzmy, że oni też uważają siedmiogrodzkich Węgrów za szklane paciorki! - przyp. red.)
Cel jest jasny: jeśli pod jakimkolwiek pretekstem uda się osiągnąć to, że Węgry nie otrzymają funduszy unijnych, na które zasługują, lub otrzymają je z opóźnieniem lub na warunkach, które nie zostały uwzględnione w pierwotnie ustanowionych zasadach, które zostały opracowane po fakt, zgodnie z ich nadzieją spowodowałoby znaczną utratę prestiżu rządu Orbána. Nawiasem mówiąc, definicja korupcji w tym zestawieniu jest bardzo prosta: jeśli w kraju rządzi prawicowy rząd, który nie jest lewicowy ani liberalny w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, albo gra na ideologicznym i retorycznym lewicowych liberałów, to mamy systemową korupcję i dyktaturę, która tłumi wolność prasy.
Jeśli natomiast rządzą przyjazne i koleżeńskie partie, które bezkrytycznie akceptują cały rozsądek, jaki chcą im narzucić, to postępowy Kanaan szaleje. Nawiasem mówiąc, wysiłek, z jakim prowadzi kampanię przeciwko Węgrom, jest naprawdę niezwykły ze strony Cioloșa. Można wręcz sądzić, że kieruje się on głębokimi liberalnymi przekonaniami i jako były komisarz UE ds. rolnictwa stał się ideowo lojalnym żołnierzem brukselskiej eurokracji. Patrząc jednak na wczesny etap jego kariery, można nawet podejrzewać neofitę, gdyż jako młody student był jeszcze dość daleko od liberalnych ideałów:
był jednym z przywódców skrajnej, nienawidzącej Węgier organizacji młodzieżowej Vatra Românească i choć temu zaprzecza, według niektórych dokumentów zajmował także kierownicze stanowisko w organizacji młodzieżowej nienawidzącej Węgier Rumuńskiej Partii Jedności Narodowej (PUNR ).
Niezależnie od tego, czy był przywódcą Funarjugend, czy nie, w oparciu o to wszystko trudno odrzucić pogląd, że – dzisiejsze liberalne wyznanie tutaj, libertariańska tolerancja tam – jedną z sił napędowych ataku na Węgry jest to, że jako rumuński polityk, nie czuje się komfortowo będąc prawicowcem w Budapeszcie,
Istnieje rząd, który działa na rzecz wzmocnienia geopolitycznej roli Węgier i zdecydowanie wspiera węgierskie regiony narodowe za granicą.
Biorąc to wszystko pod uwagę, jedyne, czego mu brakuje, to to, że zaoferował on koleżeńską pomoc organom UE, które teraz ponownie stawiają Węgry w obliczu „faszystowskiego” rządu węgierskiego, jak to miało miejsce w przypadku przywódców w Bukareszcie na czas, kiedy rewolucja 1956 została stłumiona. Co prawda nawet bez niego można go uznać za godnego następcę.
Źródło i zdjęcie: kronikaonline.ro