Wiesz, istnieje pewien stopień chamstwa, do którego zdolni są tylko najwięksi. Powiedzmy, że Klára Dobrev mówi o podstawowych wartościach demokratycznych. Może Ferenc Gyurcsány, niezgrabnie kopiujący trendy, które uważał za młodzieńcze. Katalin Cseh, po jednej ze swoich wypowiedzi, kiedy mówi o tym, że tylko ci, którzy są oddani rządowi, mogą otrzymać unijne wsparcie.
I oczywiście niezależna i obiektywna prasa, jeden z jej liderów, 444. Od nich… dowiedzieliśmy się, że antysemityzm rzeczywiście jest obecny na Węgrzech. Co więcej, nie tylko istnieje, ale ponad jedna trzecia Węgrów jest umiarkowanym lub silnym antysemitą. Bo to było przedmiotem badań, których nie zapomnieli opublikować.
Nic nowego pod słońcem. To tak, jakbyśmy cofnęli się do 1993 roku, gdzie pod kierownictwem SZDSZ wszyscy chłostali sierocowłosy, zachwaszczony nacjonalizm i oczywisty antysemityzm MDF. Z grubsza cały postęp żył na nich, aż do połowy 2000 roku, a jeszcze bardziej do 2010 roku. I odtąd nie tylko dlatego, że nie było już popytu na to badziewie, które zawsze można było wrzucić jako piętno. Zdradzieccy konserwatyści, na których można wskazać laską, prawie wszyscy poruszali się w swoich kręgach, a inni już nie tańczyli, gdy gwizdał postęp.
Na tym skończyła się era, w której można było zniszczyć całe kariery tym oskarżeniem. I, dzięki niebiosom, skończył się strach konserwatystów przed pozbawionymi wyobraźni oskarżeniami. Ale o tym już wystarczająco dużo mówiliśmy.
Ustalmy podstawową zasadę: antysemityzm istnieje niestety wszędzie. Pytanie brzmi, jak bardzo jest intensywny i jak się objawia. Jeśli ktokolwiek, to zachodni Europejczycy mogą dostarczyć wielu przykładów na to. Bo to nie Węgry, tylko Niemcy, gdzie urzędnik rządowy zaleca, aby Żydzi nie nosili na ulicy strojów religijnych, bo ryzykują atak. Nie Węgry, ale Francja, gdzie wojsko nieustannie chroni synagogi i żydowskie placówki oświatowe. Antysemityzm ogromnie rośnie w Europie Zachodniej, przede wszystkim i głównie z powodu migracji. Nie jest to rodzaj, na który można by krzyczeć – tego też nie chcę usprawiedliwiać – ale zimno, przemoc uliczna…
…Wracając do raportu, oczywiście, co jeszcze przywołują? „Demonizacja” György Sorosa W końcu jest tylko życzliwym filantropem, który i tak jest już stary. Z drugiej strony węgierski rząd rozpoczął brzydką, antysemicką kampanię wokół wujka Gyuri, szydząc z jego reputacji. Proszę, zapomnijmy o tych bzdurach. Nikogo nie obchodzi pochodzenie Sorosa. I tylko jego nikczemne działania odgrywają rolę w jego seryjnym awansie. Ale każdy, kto nie chce wprost kłamać, wie o tym.
Jeśli mówimy o faktach, mówi to więcej niż cokolwiek innego. Igrzyska Maccabi odbyły się niedawno na Węgrzech bez żadnego skandalu czy problemu, byłoby to nie do pomyślenia w Europie Zachodniej. W tym kraju mniejszości religijne nie są zagrożone przez nikogo, kto zrobiłby to wcześniej, są teraz najlepszymi przyjaciółmi Gyurcsánys. Każda mniejszość w prawdziwym tego słowa znaczeniu w naszym kraju żyje tak, jak chce, a rząd węgierski gwarantuje im to bezpieczeństwo. Nie mówiąc już o tym, że nigdy nie było tak dobrych relacji między rządami Izraela i Węgier, jakie były znakiem rozpoznawczym ery Netanjahu. Między innymi właśnie fakt, że wojowniczo sprzeciwiają się migracji, gwarantuje to bezpieczeństwo. Ponieważ tam, gdzie jest coraz więcej migrantów, następuje gwałtowny wzrost antysemityzmu.
Oczywiście można pisać długie reportaże, które chcą dużo ogarnąć, a tak naprawdę nic nie pojąć, a jeszcze dłużej je chwalić. Celem jest oczywiście utrzymanie przy życiu wszystkich oskarżeń pod adresem zagranicznych zleceniodawców. W końcu napisano to w prasie! Co z zasady nie jest niezależne, prawda? Ale w jaki sposób mogą się pojawić? To są trudne pytania.
Autor: Kristóf Trombitás
Cały artykuł można przeczytać tutaj.
(Na okładce: Chrońmy życie Żydów. Fot. Filip Singer/MTI/EPA)