Alfahír wywiadu , z którego – nie zanudzając czytelnika – chciałbym zacytować tylko jeden fragment.
„Jeśli spojrzymy na aspekty polityczne, to w czasie kryzysu gospodarczego lat 2008-2009 myśleliśmy, że najważniejsza w zarządzaniu kryzysowym jest stabilność budżetowa i utrzymanie funkcjonalności sektora finansowego”.
Nie wiem, jak interpretować królewską liczbę mnogą - pomyśleliśmy! Może mnie pamięć myli, ale nie przypominam sobie, żeby Klára Dobrev była członkiem rządu. Co więc mogło się stać w tej małej willi Apró?
A ciąg dalszy wygląda tak:
„Ostatnie 10 lat pokazało jednak, że było to wadliwe zarządzanie kryzysowe na poziomie europejskim, ale taka praktyka była wymagana od krajów członkowskich, w tym od ówczesnego rządu węgierskiego.
Ale Europa wiele nauczyła się na kryzysie, budżet został podwojony podczas epidemii koronawirusa, bo decydenci zrozumieli, że pieniądze i wsparcie należy dawać nie bankom, nie dużym firmom, ale małym i średnim firmom, ludzie. Jednak rząd Orbána nie idzie tą drogą”.
Dmuchaj dla niego! Nie podoba mi się parlamentarny styl Jakaba, więc ujmę to raczej tak: podejrzewam, że nawet najzagorzalszy wróg nie śmiał pomyśleć, że DK splunie w twarz swoim politycznym przeciwnikom. Na próżno kłamliwa zuchwałość stała się cnotą tęczowych balibów, skoro nie byłoby nic złego w przyznaniu się, że praktyka zarządzania kryzysowego jest wymagana przez związek. Ale żałują i żałują swoich grzechów - tak jak Klára i Ferenc - i zrozumieli, że pieniądze i wsparcie należy przekazywać małym i średnim przedsiębiorstwom oraz ludziom. Rząd Orbána nie poszedł za tym wielkim uznaniem!???
Można by na to odpowiedzieć tylko ostrymi słowami, bo nie ma potrzeby wyliczać, poczynając od podatku bankowego, różnych dotacji, których lista jest bardzo długa i według DK wszystkie zostały wymyślone i popierane przez związek ! Czy to nie było bardziej tak, jakby to oni chrapali?
Do takich kłamstw zdolni są tylko ci, którzy naprawdę chcą ocalić swoją skórę lub chcą za wszelką cenę zdobyć władzę. Wierzy, że uda mu się zmusić ludzi do uwierzenia we wszelkiego rodzaju bzdury – będą Stany Zjednoczone Europy, płaca minimalna w UE, unijna emerytura itp. – nawet to, że opróżnienie państwowej kasy za rządów jej męża to też zasługa związku. Robi to wszystko z żądzy władzy, mówiąc, że kocha swój kraj...
Chociaż nie ma nadziei, że powiedzmy politycy skorumpowani do szpiku kości będą mogli studiować Ferenca Deáka , ponieważ jest ono tak dalekie od nich, jak kłamstwo od mędrca tego kraju, ale może uda nam się sprawić, by zrozumieli jedno myśl.
„Ten, kto budzi nieosiągalne pragnienia w łonie naiwnych ludzi, nie jest ani przyjacielem ludu, ani kraju”.
Zdjęcie otwierające: MTI/Zoltán Máthé