Sojusz lewicy obiecuje już gwiazdy z nieba na okres po kolejnych wyborach. Jednak przeszłość pokazuje rzeczywistość, kiedy za rządów Ferenca Gyurcsány'ego kraj ten znalazł się na ławce Unii Europejskiej. Było to widoczne również na poziomie międzynarodowym.
Jest wiele spraw, nad którymi warto się zastanowić przed przyszłorocznymi wyborami. Pod rządami Gyurcsány'ego nasz kraj stracił pozycję w wyścigu o nadrobienie zaległości, a kraje regionu odsunęły się od nas. Węgry wydzierżawiły związkową ławę hańby. Z drugiej strony po 2010 roku wzrost gospodarczy wysunął kraj do czołówki Unii, wyszliśmy z procedury nadmiernego deficytu, stopa bezrobocia należy do najniższych w naszym kraju, siła nabywcza wzrosła tu do największych , a węgierskie rodziny są już na podium nawet w europejskim porównaniu, remontując swój dom. O tym drugim pisaliśmy: liczba remontów domów jest doskonałym wskaźnikiem dobrobytu ludności. Rodzina planuje wyremontować swoją nieruchomość, jeśli ma na to środki finansowe i jest pewna przyszłości.
Sukces węgierskiej gospodarki jest doceniany przez Komisję Europejską i agencje ratingowe oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Nie mogą nie poprawić swoich prognoz wzrostu. W świetle tego warto przyjrzeć się międzynarodowemu wyrokowi rządu Gyurcsány'ego. Financial Times Deutschland (FTD) napisał 30 października 2008 r.: Premier Ferenc Gyurcsány stracił poparcie ludności. Gigantyczna pożyczka kryzysowa w wysokości ponad dwudziestu miliardów euro może pomóc jego krajowi w trudnej sytuacji, ale nie karierze.
Następnie FTD, zajmująca się wówczas obchodami 23 października, stwierdziła: premier Węgier był przygotowany na wszystko. Setki policjantów były w gotowości, aby zapobiec starciom ulicznym. Słychać było jednak tylko gwizdy i syki, gdy premier wystąpił przed ludźmi i przemawiał do nich w rocznicę powstania przeciwko komunistom.
„W międzyczasie, były zwiastun kraju, stał się jednym z najmniej lubianych polityków w Europie” – napisał niemiecki dziennik, zgodnie z ówczesną relacją biura telegraficznego. Zdaniem autora artykułu: Gyurcsány może teraz odetchnąć z ulgą. Dzięki pakietowi pomocowemu w wysokości dwudziestu miliardów euro społeczność międzynarodowa chroni Węgry przed zbliżającym się upadkiem. To nie jest zasługa Gyurcsány'ego, ale uspokaja udręczoną ludność.
Od czasu kryzysu finansowego na Węgrzech nie było dnia bez sygnałów alarmowych. Kredytów jest mało, a to, co jest dostępne, jest drogie, inwestorów maleje, a los pięćdziesięciu tysięcy miejsc pracy jest niepewny.
FTD wyjaśnił następnie środki oszczędnościowe ogłoszone przez premiera, które były warunkami pożyczki kryzysowej. „W Europie tylko Islandia została bardziej dotknięta kryzysem niż Węgry” – podsumowuje gazeta. Jako przewodniczący Koalicji Demokratycznej Ferenc Gyurcsány osiągnął dziś to, że po wyborach parlamentarnych w 2022 roku może stać się największą frakcją na lewicy. Dał już do zrozumienia, że niezależnie od wyniku prawyborów, w przypadku powodzenia wybiorą premiera.
W świetle ostatnich wypowiedzi Gyurcsány'ego szczególnie interesujące są jednak zdania opublikowane na łamach FTD: 47-letni prezes rządzącej partii socjalistycznej lubi przedstawiać się jako wzorowy polityk wschodnioeuropejski.
Dobrze czuje się po stronie George’a Busha czy Władimira Putina. Mimo to od 2006 roku uważa się go za dojrzałego do rezygnacji.
Już wtedy Fidesz podkreślał, że premier Ferenc Gyurcsány wprawił kraj w zakłopotanie pożyczką z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a z oszczędnością brutalnie zaatakował emerytów i pracowników sektora publicznego. To smutny fakt, że Węgry były jedynym państwem członkowskim UE, które zostało zmuszone do zaciągania pożyczek od MFW.
Liczby wyraźnie potwierdzają różnicę między wynikami gospodarczymi rządu Orbána a światem przed 2010 rokiem.
Źródło: Magyar Nemzet
Na zdjęciu: Dominique Strauss-Kahn, były dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Ferenc Gyurcsány w 2009 r., fot. László Beliczay