Niedawno otrząsnęliśmy się z szoku, że UE ma już ambasadora LGBTQ, a drugi klaps już za nami.
W miarę jak zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, coraz częściej słyszymy, że należy unikać terminów Boże Narodzenie i Maryja, to, że Święty Mikołaj całuje się z mężczyzną, jest całkowicie „normalne”, a teraz musimy też pogodzić się z przedstawieniem Maryi jako brodatego mężczyzny .
I to nie byle kogo przebranego za Matkę Boską w grudniu, kiedy chrześcijańska Europa czeka na Zbawiciela, ale samego Riccardo Simonettiego, który jest ambasadorem UE, którego zadaniem jest zbadanie, w jakim stopniu respektowane są prawa osób LGBTQ w kraje UE.
„Biorąc pod uwagę fakt, że Jezus nie był biały, równie dobrze moglibyśmy uwierzyć, że Dziewica Maryja miała brodę, dlaczego nie?” – pisze w swoim poście działacz.
Z tego, co widzę, nigdzie w swoich obowiązkach nie musi prowokować chrześcijan, którzy mieszkają w Europie od tysiąca lat. Dlaczego UE nie zatrudnia ambasadora do zbadania, w jakim stopniu chrześcijanie są poniżani, prowokowani i atakowani w niektórych krajach?
Ale jeśli nie mają do tego ludzi, czy ich ambasador LGBTQ nie powinien dawać przykładu? Czy nie powinien zakomunikować, że nikogo nie obrażamy, niezależnie od wyznania, orientacji seksualnej czy światopoglądu?
To są głupie pytania. Prawa osób LGBTQ są obecnie ważniejsze dla UE niż wolność religijna. I nawet nie próbuje tego ukryć.
Wyobraź sobie, co by się stało, gdybyś obraził mahometan czymś takim? Jeśli dobrze się z nimi bawiłeś? Nie zostałby długo ambasadorem!
Źródło i zdjęcie: Facebook