Ponieważ czescy politycy i najbardziej obiektywni, niezależni, lewicowo-liberalni dziennikarze mediów nie znają węgierskiego, informacje o kraju czerpią od bliskich im ideologicznie znajomych.
Zdaniem autora artykułu opinii opublikowanego w drukowanym wydaniu „Lidové noviny”, już przed wyborami niemal dla wszystkich było jasne, że jeśli obecna czeska koalicja rządowa dojdzie do władzy, jej zadaniem w polityce zagranicznej będzie zniszczenie współpracy wyszehradzkiej tak szybko, jak to możliwe. Jednak nawet najwięksi realiści nie podejrzewali, że centrolewicowa koalicja Petra Fiali (czeskiego premiera) wypowie wojnę konserwatywnemu premierowi Węgier Viktorowi Orbánowi po niecałym miesiącu rządów.
Z wypowiedzi Markéty Pekarovej Adamovej (przewodniczącej czeskiej Izby Reprezentantów) jasno wynika, że tak naprawdę nic nie wie o sytuacji na Węgrzech.
„Węgrzy potrafią wszystko, bo nikt nie rozumie ich języka” – zauważył autor.
Ponieważ żaden z czeskich polityków i najbardziej obiektywnych i niezależnych dziennikarzy – którzy oczywiście pracują tylko w lewicowych i liberalnych mediach – nie zna węgierskiego, informacje o kraju czerpią od bliskich im ideologicznie przyjaciół. Przyglądają się, co „postępowi” dziennikarze w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy USA, którzy również nie znają węgierskiego, piszą, nazywają swoich przyjaciół w antyorbanowskich think tankach i organizacjach pozarządowych w Budapeszcie i Brukseli, a także pisanie o kraju cierpiącym pod zły dyktator.
W artykule poruszono również fakt, że Péter Márki-Zay mówił tydzień temu o tym, skąd wie, kto i ilu Żydów jest w Fideszu. Ocalały z Holokaustu Péter Kardos, redaktor naczelny żydowskiej gazety Új Élet, zwrócił teraz uwagę na częste wcześniejsze antysemickie wypowiedzi Márki-Zay.
źródło: mandiner.hu
Wyróżniony obraz: MTI/EPA/Martin Divisek