Goście programu ATV A Nap Híre nieustannie martwili się, że kwietniowe głosowanie może zostać sfałszowane, a co za tym idzie koalicja pralni może upaść, więc dobrze, że OBWE liczy na możliwość pełnego monitoringu, który „zapobiegnie” temu, ponieważ to było.
Chociaż żaden z nich nie potrafił podać szczegółów, o jakim oszustwie myśli. Była rzeczniczka MSZP Ildikó Lendvai zaryzykowała tylko do tego stopnia, że jej zdaniem „szkoda, że doszliśmy do punktu, w którym jako kraj UE konieczne jest monitorowanie OBWE na pełną skalę”.
To prawda, że zwoływanie OBWE należy do kompetencji rządu, od czego rząd nie stronił w 2014 i 2018 roku. Teraz jednak dwadzieścia organizacji pozarządowych, głównie związanych z Sorosem, wysłało zaproszenie wymagające wcześniejszego monitorowania na pełną skalę, ponieważ, jak napisali, nasiliła się m.in. retoryka anty-LGBTQ. Mam na myśli referendum, którym chcemy uchronić nasze dzieci przed wejściem propagandystów LGBTQ, wdzierających się w bramy przedszkoli i szkół do placówek opiekuńczo-wychowawczych. Cóż, to jest prawdziwe oszustwo wyborcze, prawda, drogi czytelniku!
Innymi słowy, podobne misje były obecne w naszym kraju podczas ostatnich wyborów i dopilnowały, żeby wszystko było w porządku. Jak stwierdziła w tej sprawie minister Judit Varga: To jest „utrwalony nawyk, rutyna. Jedno jest pewne: pracownicy OBWE będą mogli być świadkami wolnych, czystych i demokratycznych wyborów, ale można to w pełni zrealizować tylko wtedy, gdy podczas swojej misji nie będą próbowali ingerować w wybory na Węgrzech. Ufamy, że ich wizyta będzie wolna od uprzedzeń ideologicznych i politycznych. Czekamy na Ciebie w naszym pięknym kraju!”
Dlatego też rząd wcale nie jest podekscytowany faktem, że OBWE ma teraz przeprowadzić pełną inspekcję, chociaż organizacja planowała to zrobić tylko w Bułgarii w ramach Unii, ale z przyczyn technicznych też się nie udało .
Kandydatka na przedstawiciela DK Teodóra Jószai mówiła o cynizmie rządu w związku z wypowiedzią Judit Varga w ATV. Według niego stawka wyborów jest wysoka, bo jak powiedział, strona rządowa jest "coraz bardziej cyniczna". Wydaje się, że po tym, jak nie był w stanie podać konkretnych przykładów planowanych przez rząd fałszerstw wyborczych, starał się trzymać klasyfikacji „cynizmu”, który nic nie mówi. Najwyraźniej i tym razem zdecydowanie starają się nagłośnić możliwość fałszerstw wyborczych, tak jakby taka sprawa mogła być powiązana ze stroną rządową. I oczywiście tak będzie, nawet jeśli zamiast dotychczasowych około dwudziestu, 200-250 obserwatorów OBWE przyjedzie do naszego kraju, aby poza dniem wyborów monitorować proces wyborczy i związane z nim środowisko polityczne.
Interesujące jest jednak to, że OBWE w ogóle nie była zainteresowana oszustwem wyborczym Gyurcsány'ego, do którego sam przyznał się w 2006 roku. Pytanie brzmi, czy nie zrobił tego tylko dlatego, że miał prowadzić śledztwo w sprawie lewicowego rządu? Ciekawe, że w tym czasie – przez sześć lat – za wolność prasy w organizacji odpowiadał liberalny lider SZDSZ Miklós Haraszti. Cóż za zbieg okoliczności, prawda?
Możesz przeczytać cały artykuł Magyar Nemzet Autor: József K. Horváth
Zdjęcie: Parlament.hu