Sześć tygodni przed wyborami okres kampanii na Węgrzech przypomina ciągłą wojnę. Instytutu Nézőpont zdumiewająco pokrywają się z danymi z początku roku.
Gdyby wybory odbyły się „w tę niedzielę”, partia rządząca otrzymałaby co drugi głos z listy partyjnej (50 proc.), podczas gdy wspólna lista lewicy mogłaby liczyć na 43 proc. głosów. Dwie małe partie oblegające próg, Mi Hazánk i Kétfarkú Kutya Párt, nadal mają po 3% poparcia, podczas gdy pozostały jeden procent aktywnych wyborców, wcześniej sklasyfikowany jako inne, nie głosowałby już na „jakąś inną” partię, ale wydaje się, że partia György Gattyána wzrośnie do ponad jednego procenta - wynika z najnowszego sondażu Instytutu Nézőpont.
Jednak pod powierzchnią widać ważną zmianę. O ile w styczniu mniej niż jedną czwartą szacowanego obozu lewicy (24 proc.) można było uznać za niezdecydowanych, o tyle w połowie lutego ich odsetek wzrósł do 40 proc. Wszystko to sprawia, że czterech na dziesięciu obywateli, którzy w zasadzie głosowali na listę lewicową, nie jest pewnych swojej pracy. Możesz mrugać do innych partii lub zdecydować, że w dniu wyborów zostaniesz w domu. Przyczyny pogorszenia wyników należy prawdopodobnie szukać w kontrowersyjnym zachowaniu kandydata na premiera, który zamiast tłumaczyć, rosnący odsetek wyborców lewicy wybiera ukryte poparcie zamiast jawnego.
W styczniu sygnalizowaliśmy, że elektorat Fideszu jest zaangażowany i nie tylko sympatyzuje z partią rządzącą, ale jest też zadowolony z rządu, a zwłaszcza z premiera. Wtedy i teraz Nezőpont oszacował „najbardziej prawdopodobny wynik listy” widzi szansę na lepszy wynik dla partii rządzącej niż w 2018 roku. Jednocześnie udział 10 proc. wyborców Fideszu nie może być oczywisty, partia rządząca może osiągnąć oczekiwane dobre wyniki tylko wtedy, gdy uda się jej mobilizacja, a do wyborców skrajnych zwróci się we właściwym czasie i skutecznie.
Chociaż według szacunków Nézőpont dwie mniejsze partie nie osiągają obecnie progu pięciu procent, obie nadal mają rezerwy. W naszym badaniu zapytaliśmy, kto prawdopodobnie zagłosuje na te partie, i wykluczyliśmy tych, którzy zdecydowanie głosowali na którąś z pozostałych partii. Na ich podstawie można stwierdzić, że Mi Hazánk jest obecnie małą partią z największymi szansami na wejście, której potencjalne poparcie sięga 6 proc. Głosujący na ponad 3 proc., którzy są zdecydowanie obecni, mogą pochodzić głównie z obozu lewicowych niezdecydowanych, po tym, jak narastają ich wątpliwości co do sympatii do poprzednich partii. W 2018 roku połowa istniejącego trzyprocentowego obozu Mi Hazánka nadal była wyborcami Fideszu, a druga połowa wyborcami Jobbiku.
Potencjalne poparcie Partii Dwuogoniastego Psa wynosi 4 proc., a jej zwolennikami są wyłącznie krytycy rządu. Partia żartów jest więc poważnym zagrożeniem dla lewicowej wspólnej listy. Pytanie brzmi, czy wartość poniżej progu nie zaniepokoi lub podnieci istniejącą lub dodatkową bazę wyborczą.
Źródło: Punkt widokowy , Magyar Hírlap
Zdjęcie: Instytut Viewpoint