„Wierna rządowi węgierska telewizja nadaje rosyjską propagandę” – napisała w swoim poście na Twitterze Katarina Barley, niemiecka wiceprzewodnicząca Parlamentu Europejskiego. Dodał też, że na ile pozwalały na to ograniczenia zakresu, przedstawiciele Fideszu głosowali w PE za rezolucją potępiającą Rosję, ale publicznie twierdzą coś przeciwnego”. Komentarz ten odnosił się do wiarygodności prawicy, używając terminologii Márki-Zaya do demaskowania kłamstw Fideszu. Post przeczytały setki tysięcy obserwujących.

został zaproszony do Budapesztu przez swoją przyjaciółkę z Brukseli, Klárę Dobrev Temat przyciągał uwagę owinięty w tłuszczoodporny papier wolności prasy, chodźmy do lokajowej telewizji, niech świat zobaczy, że nasi europejscy towarzysze są z nami! Oprócz wiecznego toposu wolności prasy demonstrowali także przeciwko wiecznemu zepsuciu. Viktor Orbán i spółka okradają własny naród, kradną pieniądze Węgrów i Europejczyków, a Europa nie może tego dłużej tolerować, powiedział Barley.

Pani Jęczmień to miła, uśmiechnięta dama, która chciała zagłodzić Węgrów, odebrać im każdy kęs, zmusić ich do rzucenia na kolana, a jeśli zechcą wstąpić do zjednoczonych szeregów narodów europejskich, to zostaną rzuceni kilka pensów. Ta wielka kobieta, która wie wszystko, Merkel . Nigdy nie zapomnę, kiedy podczas dyskusji przy okrągłym stole udało mu się powiedzieć ze swoją wyższą niemiecką arogancją, że jego rodacy z NRD nie dojrzeli jeszcze do demokracji. Mówił to podczas zamieszek w Chemnitz w 2018 r., kiedy pogardzani obywatele chcieli skorzystać ze swoich demokratycznych praw.

W Brukseli wokół domu tęczowej opozycji panuje duży ruch. Donald Tusk został zaproszony na święto narodowe Péter Jakab , z powodu szóstki, jego partia Jobbik, która do tej pory była niekompetentna w europejskich rodzinach partyjnych, mruga do Partii Ludowej. Prezesem Stronnictwa Ludowego jest Tusk, który też jest Polakiem! Cóż za wspaniała konstelacja, dla niedoinformowanych sugeruje, że koalicję opozycji wspiera Chrześcijańsko-Konserwatywna Europejska Partia Ludowa (kiedyś), a nawet nasi polscy przyjaciele. W dodatku na tegoroczny Marsz Pokoju z powodu wojny żaden Polak nie przyjechał, można spekulować, czy tysiącletnia chrześcijańska przyjaźń się nie rozpada. Krótko mówiąc, swoją obecnością i przemówieniem Tusk prowadził kampanię na rzecz wielopartyjnej opozycji i tym samym ingerował w węgierskie wybory. "Stawką jest przyszłość Europy - oświadczył - reelekcja proputinowskiego premiera Węgier jest zagrożeniem dla całej Europy". Następnie, jak to zwykle bywa przy ogłaszaniu wyników walk bokserskich, podniósł rękę opozycyjnego kandydata na premiera.

nie można pominąć nowego Sargentiniego Daniel Freund , który niezmiennie zieloną garderobę swojego holenderskiego towarzysza zmienił na kolor tęczy, spektakularnie reprezentując nowe europejskie wartości. Często odwiedza również Węgry, by relacjonować tutejsze antydemokratyczne państwo mafijne. Ma tu wielu przyjaciół, którzy zaopatrują go w niezbędną amunicję, z której nieustannie strzela do Viktora Orbána. Niedawno powiedział w niemieckiej audycji radiowej, że oni, postępowcy w Brukseli, muszą się zjednoczyć, aby ocalić demokrację, odbudować węgierskie rządy prawa za wszelką cenę!

Wszystkie nadzieje Parlamentu Europejskiego pokładane są w zjednoczonej opozycji na Węgrzech, która mimo wszelkich trudności, np. niekorzystnej dla nich ordynacji wyborczej Orbána, może wygrać nawet o 3-4 proc. Ze swojej strony pomagają tam, gdzie mogą, na przykład wstrzymując 7,2 miliarda euro bezzwrotnych pieniędzy na odbudowę należnych Węgrom i opóźniając wszelkiego rodzaju płatności poprzez egzekwowanie mechanizmu praworządności.

Freund i jego przyjaciele nie widzą nic złego w połączeniu sił z faszystami i komunistami , jest to konieczny kompromis, mówi, ponieważ cel - odsunięcie Viktora Orbána od władzy - uświęca wszelkie środki. Odjedź, dokładnie tego słowa użył. Wyobrażam sobie, jak partie niemieckie będą sprzymierzać się z diabłem (nazistami, bolszewikami) po, powiedzmy, 2015 roku, by „wypędzić” od władzy Angelę Merkel Dlaczego tego nie zrobili?

Działania wspomnianych pań i panów na rzecz węgierskiej opozycji, doniesienia niezależnych, a właściwie lewicowo-liberalnych mediów wymierzone są w Europejczyków. Ale wiedzą, że skompromitowanym Węgrom też trzeba wskazać właściwy kierunek. Dlatego rok temu Deutsche Welle uruchomiła węgierskojęzyczny kanał, aby Węgrzy mogli teraz prać mózgi również przez niemieckie media publiczne, abyśmy mogli również cieszyć się relacjami dyskredytującymi nasz kraj po węgiersku. Jest transmisja, która przedstawia węgierski rząd jako skrajnie nacjonalistyczny, skorumpowany, prorosyjski, homofobiczny, antydemokratyczny, w zależności od potrzeb. Teraz ingerują w wybory swoim raportowaniem, ale to wcale nie koliduje z ich demokratycznym zaangażowaniem.

Pewnego dnia niemiecki zespół Momentum zorganizował internetową dyskusję z trzema „niezależnymi” niemieckimi dziennikarzami w Berlinie. Dowiedzieliśmy się, że prasa europejska, w przeciwieństwie do węgierskiej, reprezentuje prawdziwie humanistyczne wartości. Przed 2010 rokiem sytuacja była zupełnie inna! - mówili, ale od tego czasu Orbán atakuje demokrację i podważa praworządność. Tak widzowie - ludzie ważni i ich sympatycy - mogli to zaakceptować, bo gdzie oni wtedy byli! Pięć lat temu sama impreza nawet nie istniała, troska o ich przyszłość połączyła ich na chwilę, a potem już na zawsze zostali na naszych karkach. Odrzucając życiowe marzenia, wielu starych ludzi niczego nie podejrzewających podpisało formularz antyolimpijskiego referendum dla życzliwych młodych ludzi. W ten sposób przebijają się do świadomości społecznej, znajdując odpowiedni temat kampanii.

Wchodząc teraz w niedopuszczalny sojusz opozycji, tematem jest to, czy Fidesz może oszukać wybory? Ponieważ Zachód nie rozumie stawki węgierskich wyborów, nie poświęca im wystarczającej uwagi. Jeśli Orbán zostanie, będzie nadal dzielił Unię Europejską. Ich przedstawiciele w Parlamencie Europejskim dołożą wszelkich starań, aby to udowodnić. Zbliża się też pełnowymiarowa misja wyborcza, ponad dwustu inspektorów podejrzliwym okiem przyjrzy się domniemanemu oszustwu. Takie było życzenie dwudziestu węgierskich organizacji pozarządowych, wspieranych przez sześćdziesięciu dwóch posłów do Parlamentu Europejskiego, którym zależy na jasności prawa, którzy stwierdzili, że głosowanie nie odbędzie się „zgodnie z najwyższymi standardami demokratycznymi”.

Przypomina mi to, że zeszłorocznym wyborom w Niemczech nie towarzyszyło takie zainteresowanie w Europie. Miałoby to uzasadnienie, skoro już w 2017 roku nieprawidłowości wyborcze popełniane kosztem AfD były ustalane na podstawie statystyk opartych na reprezentatywnej próbie. Odpowiedzialność wyraźnie spoczywała na wolontariuszach z okręgów wyborczych. Ochotnicy odrzucający prawicową AfD byli po prostu unieważniani lub błędnie liczeni. Według nich jest to właściwa procedura dla dobra demokracji.

Wybory 2021 były wisienką na torcie, w niektórych miejscach nie udało się sprawdzić oddanych głosów. Na przykład w Berlinie odbyło się jednocześnie kilka wyborów (federalnych, parlamentarnych i lokalnych) z różnymi prawami wyborczymi. Możesz głosować na tych dwóch ostatnich od 16 roku życia i rzeczywiście, federalne karty do głosowania były rozdawane tu i tam tym miłym, preferującym zielony poziom młodym ludziom. Brzydota wyszła na jaw, gdy prawdziwi beneficjenci nie dostali kart do głosowania. Możemy zobaczyć wynik. Każdy cud trwa trzy dni i udało im się go rozpowszechnić.

My natomiast musimy być bardzo ostrożni, nawet w stosunku do inspektorów OBWE. Widzimy, jak potoczy się gra, kto przygotowuje się do oszustwa wyborczego, kto chce za wszelką cenę ingerować w rzetelność węgierskich wyborów!

Autor: Irén Rab

(Zdjęcie na okładce: PestiSrácok/Gyula Péter Horváth