Tamás Maráczi przeprowadził wywiady z dwoma obserwatorami wyborów w Mandiner, z których zwracamy uwagę na niektóre szczegóły.
Według brytyjskiego lorda głosowanie na Węgrzech było profesjonalne
„Nie dopatrzyliśmy się żadnych oznak świadczących o nieprawidłowościach w oddawaniu głosów, które miałyby wpływ na wynik wyborów” – powiedział gazecie członek delegacji monitorującej wybory Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Lord James Wharton, polityk brytyjskiej Partii Konserwatywnej, były parlamentarny sekretarz stanu, były kierownik kampanii wyborczej Borisa Johnsona, członek Izby Lordów, był w niedzielę obserwatorem na węgierskich wyborach. Nasz wywiad.
Ile lokali wyborczych osobiście odwiedziłeś i gdzie?
Odwiedziłem kilkanaście lokali wyborczych, odwiedziliśmy okolice Budapesztu, pojechaliśmy kilka godzin na wieś, a następnie odwiedziliśmy kilka lokali wyborczych w stolicy. Poruszaliśmy się w grupie jako obserwatorzy wyborów Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy i byliśmy w stałym kontakcie z innymi naszymi kolegami.
A jakie były twoje doświadczenia i wrażenie twoich kolegów?
Wkrótce opublikujemy to w sposób formalny, będziemy mieli obszerne sprawozdanie z wyborów parlamentarnych na Węgrzech. Nie ze wszystkimi mogłem porozmawiać, nie było czasu na szczegółowe porównanie tych doświadczeń, ale ogólnie odniosłem wrażenie, że wybory odbyły się w spokojny, normalny sposób. Byłem na Węgrzech po raz pierwszy i byłem zaskoczony, jak podobny jest sposób głosowania do systemu brytyjskiego.
Wszędzie panowała spokojna atmosfera, proces głosowania był bardzo dobrze zorganizowany, komisje obwodowe działały profesjonalnie, skuteczność egzekucji była imponująca.
Cały artykuł Tamása Marácziego można przeczytać tutaj
OBWE powinna być bardziej zrównoważona - Jerzy Kwaśniewski za Mandinerem.
„W kraju, w którym opozycyjne media są tak silne i gdzie życie polityczne jest tak spolaryzowane, każdy przypadek podejrzenia oszustwa natychmiast pojawiłby się na jakiejś płaszczyźnie opinii publicznej” – mówi szef polskiego konserwatywnego centrum badań prawnych Ordo Iuris, który kierował grupa obserwacji wyborów, która śledziła całe wybory na Węgrzech. Według Jerzego Kwaśniewskiego zasady głosowania na Węgrzech są surowsze niż w Polsce. Nasz wywiad.
Jakie osiedla odwiedziłeś i ile lokali wyborczych miałeś okazję zobaczyć osobiście?
Nadal liczymy łączną liczbę lokali wyborczych, które cała nasza delegacja mogła zobaczyć.
Szacuję, że udało nam się zobaczyć blisko 60 lokali wyborczych.
Odwiedziliśmy wszystkie okręgi wyborcze w Budapeszcie, ale odwiedziliśmy Jezioro Balaton, w pobliżu granicy ze Słowacją, potem także osiedla wzdłuż granicy z Ukrainą i oczywiście także okolice Budapesztu. Staraliśmy się zaplanować nasze wizyty w taki sposób, aby nasi obserwatorzy poznali jak najwięcej grup wyborców i regionów, aby uzyskać jak najbardziej szczegółowy obraz całej węgierskiej bazy wyborców. Chcieliśmy sondować nie tylko Budapeszt, ale także mniejsze miasteczka i wsie w całym kraju. Ponadto udaliśmy się również do regionu, w którym mieszka znacząca mniejszość etniczna.
I czy znaleźli znaczące różnice między różnymi okręgami wyborczymi?
Nie bardzo. Nie otrzymałem żadnych informacji od naszych obserwatorów, którzy zgłosiliby jakieś poważne incydenty.
Czy są świadomi oznak oszustwa wyborczego?
NIE. Oczywiście zdarzają się mniejsze przypadki, jak na przykład osoby próbujące odwieść innych od głosowania w pobliżu lokali wyborczych, czy próby kupowania głosów, głównie wśród zmarginalizowanych warstw społecznych. Byli tacy, którzy z jakiegoś powodu nie mogli udać się do lokalu wyborczego, więc potrzebowali pomocy lokalnej komisji wyborczej, aw niektórych przypadkach trzeba było ostrzec przedstawicieli lokalnych partii, aby nie wpływali na proces głosowania.
Cały wywiad tutaj .