13 kwietnia Attila Mesterházy był gościem programu ATV Egyenes beszéd i analizował w studio porażkę opozycji. Zdaniem socjalistycznego polityka za upadek opozycji nie odpowiada ani jedna osoba. Musisz pomyśleć o tym, jakiego rodzaju wiadomości mogły złapać ludzi.

Chociaż jesteśmy zadowoleni z wyników w Budapeszcie, Fidesz jest o 10 proc. silniejszy niż wcześniej. To, o czym mówił burmistrz, pochodnia opozycji, świeci nieco słabiej niż w 2018 roku. MSZP miał w 2018 r. prawie 26 proc., a opozycja zdobyła o 315 tys. głosów więcej niż Fidesz w tym czasie – powiedział były kandydat na premiera.

Na pytanie, czy trzeba szukać winnych w takiej sytuacji, Mesterházy odpowiedział następująco: To niedopuszczalne, żeby liderzy wszystkich partii opozycyjnych nie stanęli po stronie Pétera Márky-Zaya.

Kiedy przegrałem wybory, liderzy partii partnerskich stanęli za mną w bardzo uczciwy sposób, nawet zabierali głos i wyrażali się w sposób samokrytyczny. Błędem było nie komentowanie porażki wyborczej. To duży problem, że nikt nie bierze odpowiedzialności, nikt nie mówi, co sam nawalił, że nikt nie rezygnuje. Pierwszym krokiem do odzyskania wiarygodności w oczach wyborców jest, żeby ktoś wziął odpowiedzialność i podał się do dymisji” – ocenił polityk.

„To stara gra, w której zawsze chcą pozbyć się kłopotów z jedną osobą. W 2014 roku mnie zabrali, w 2018 z Gáborem Voną, teraz widzę, że robią to wszystko z Péterem Márki-Zayem. Uważam, że to nie fair, nawet jeśli popełnił wiele błędów jako wspólny kandydat lewicy na premiera i to na nim chyba spoczywa największa odpowiedzialność. To nie jest dobry kierunek. Uważamy się za partię europejską, a branie odpowiedzialności jest częścią europejskiej kultury politycznej. Myślę, że przewodniczący partii powinni przynajmniej złożyć rezygnację, a to, kogo ich społeczność wybiera ponownie – nawet tę samą osobę – ma prawo” – kontynuował Mesterházy .

Zgadza się z tym, co powiedziała wcześniej Ágnes Kunhalmi: Partia Socjalistyczna nigdy nie miała lidera, który po przegranych wyborach zaczął płatać figle z rezygnacją. To jest europejska percepcja, ale nie widzę, żeby to był sposób działania – zastanawiał się Attila Mesterházy.

Na stwierdzenie Ferenca Gyurcsány'ego, że „każdy powinien być Gyurcsány i nigdy się nie poddawać” , Mesterházy odpowiedział: „Zgadzam się z drugą częścią, ale nie sądzę, żebym chciał być Ferencem Gyurcsány, jeden z nich wystarczy.

Albert Einstein powiedział kiedyś: szaleństwem jest robić w kółko to samo i oczekiwać innych rezultatów. To też dająca do myślenia porażka, bo nie ma jednego powodu i nie jest to powód jednej osoby, jak nie było wcześniej. Jest wiele rzeczy do rozważenia, na przykład kombinacja nie jest cudowną bronią, nie przyniosła pożądanego rezultatu. Treść polityczna i kwestie osobiste też mogą być interesujące, ale uważam, że mieliśmy rację, nawet jeśli nie udało nam się przekonać do tego większości węgierskiego społeczeństwa” – powiedział Mesterházy.

źródło: mandarynka