Teraz jest ten powyborczy Wielki Ruch Zagraniczny: liberalny intelektualista (kandydat), który coś sobie daje, już planuje (przygotowuje) spakować się w głowie. - Francesca Rivafinoli rozpoczyna swój artykuł na portalu vasarnap.hu dodając: Nie ma w tym nic złego: jeśli jesteśmy zmuszeni żyć z dzikimi popędami Unii Europejskiej - od tekstów Sophie in 't Veld po radzenie sobie z sytuacji osób transpłciowych w Kamerunie – to dobrze, że żyjemy także z jej bardziej znaczącymi osiągnięciami, w tym ze swobodnym przepływem siły roboczej i swobodą przedsiębiorczości.

Wydaje się jednak, że do tej pory około pięciu naszych rodaków naprawdę poważnie myślało o emigracji z powodu wyborów parlamentarnych: „pięciu przyjaciół gejów” Anny Donáth, których odejście jest naprawdę wrażliwą stratą, biorąc pod uwagę, że są imponująco opanowanymi geniuszami którzy upadli na nogi.

Podczas gdy ich koledzy, którzy rozmawiali z Telexem, nie mogli wstać z łóżka przez dwa dni po drugich dwóch trzecich, o wyniku dowiedzieli się o północy trzeciego, a 20-go prezes Momentum mógł zgłosić, że mieli przeniósł się za granicę.

Innymi słowy, w ciągu 16 dni wypełnili 30-dniowy okres wypowiedzenia w swoim domowym miejscu pracy lub zrealizowali wszystkie bieżące zlecenia swojej firmy, a jednocześnie wybrali kierunek, dostali tam pracę, znaleźli tam swoje mieszkanie, wpłacili kaucję i opłacił czynsz, a nawet się wyprowadził, że w międzyczasie był czterodniowy urlop. Niesamowite, naprawdę, tego rodzaju występ powinien być rozpoznawany niezależnie od obozów eksperckich.

O ile oczywiście nadal mają pracę w domu, którą wykonują z zagranicy, jak to często bywa z emigrantami, którzy telepracę i dojazdy z śródziemnomorskich krajobrazów zasadniczo nazywają emigracją. Albo zagraniczna przygoda, którą od lat planujesz jako spontaniczną ucieczkę.

Dobrze, ale wyszukiwane hasła Google! - mógłby wtrącić dobrze poinformowany obywatel, który wszędzie czytał 4 kwietnia, że ​​wzrosła częstotliwość wyszukiwań związanych z emigracją. Rzeczywiście. W porównaniu z tym, co zwykle ostatnio, wiele osób faktycznie szukało słowa „emigracja” przez dzień lub dwa – w przeciwnym razie zaledwie jedną trzecią liczby w porównaniu z 2018 r.

Gdy w wyniku znacznie większej niż w tym roku liczby gorączkowych poszukiwań było to, że za granicę wyjechało o 12 proc. mniej Węgrów niż w 2017 r. Obecna huśtawka mogła więc być tak spektakularna, bo baza była dość niska: w ciągu czterech lat od wyborów z 2018 roku zainteresowanie „emigracją” było praktycznie zupełnie nieobecne w tej nieznośnej „dyktaturze”, przed którą wszyscy podobno permanentnie uciekają.

Słowo „praca zagraniczna” jest też nieco bardziej popularne podczas każdej kadencji parlamentarnej – tyle że nawet tam widać, że popyt od dziesięciu lat nieprzerwanie i spektakularnie maleje.

Najwięcej osób szukało tego terminu w lipcu 2004, po wejściu do UE (nazwijmy to wartość 100 w skali do 100), potem nastąpił kolejny boom wokół otwarcia rynku pracy Niemiec i Austrii (wartość 88 ), w porównaniu z obecnym „nadzwyczajnym” zainteresowaniem w kwietniu 2022 r. osiąga liczbowy poziom 9. Dziewięć. Który nie tylko nie jest widoczny z księżyca, ale bez okularów nie bardzo.

Choć całość nie ma w pierwszej kolejności większego znaczenia: ci, którzy naprawdę i poważnie planują wyjazd za granicę, nie szukają w ogóle samego zjawiska, tylko przeglądają ogłoszenia o pracę lub portal nieruchomości danego kraju.

Ale nie jest wskazane wizualizowanie exodusu na podstawie wyszukiwanych haseł „emigracja” i „praca za granicą”, nie tylko dlatego, że istnieją inne słowa, które umieszczają rzeczy w kontekście. Jeśli porównamy Google'owskie statystyki „wiejskiej czekolady” i „emigracji” (które polecam bardziej wrażliwym mieszkańcom bańki lewicowo-liberalnej dopiero po dokładniejszym przygotowaniu mentalnym), to wydaje się, że temat budownictwa wiejskiego i zakładania rodzin był bardziej popularny nawet po ogłoszeniu wyników wyborów, jak emigracja (w zasadzie nawet zwykła praca za granicą).

W ciągu ostatnich 12 miesięcy, co zrozumiałe, najmniej wyszukiwań wiejskich czekoladek dokonywano w okolicach Wigilii (już wtedy o wartości około 25), dzięki czemu po Nowym Roku internauci chętnie ponownie zagłębiają się w odpowiednie informacje (a wartości 100, praktycznie dwa razy w ciągu roku ) . Natomiast krąg potencjalnych emigrantów jest z definicji szerszy niż obecnie uprawnionych do ulgi na budowę domu na wsi.

W każdym razie tym, którzy wolą wyjechać za granicę, życzymy pomyślnego załatwienia sprawy i miłych wrażeń – jednocześnie zalecając (na przykład kilka dni po pogrzebie Gergely'ego Homonnaya), aby pamiętali, że niestety nawet róża a szczęśliwy obcy kraj może zaoferować prawdziwe szczęście i wolność. Na szczęście jest dostępny wewnętrznie w dowolnym miejscu.

Artykuł Franceski Rivafinoli został opublikowany na Vasarnap.hu

Obraz: Pixabay