Sporadyczny brak produktu spożywczego na sklepowych półkach nie jest jeszcze sygnałem dla klientów o zbliżającym się niedoborze towarów lub kryzysie żywnościowym, więc nadal nie ma powodu do paniki w gospodarstwach domowych - ostrzegają węgierskie sieci supermarketów.
Generalnie można stwierdzić, że pomimo sporadycznych zakłóceń w węgierskich sklepach nie występują systemowe niedobory towarowe i nie należy się spodziewać w przyszłości wyczerpania zapasów niektórych grup produktów czy podstawowych artykułów żywnościowych, które spowodowałyby panicznego kupowania – powiedział György Vámos, szef działu dóbr konsumpcyjnych Magyar Nemzet, do Magyar Nemzet , sekretarza generalnego Krajowego Stowarzyszenia Handlowego, które zrzesza sklepy obsługujące większość jego popytu.
Ekspert powiedział to w związku z tym, że lewicowa prasa coraz bardziej krzyczy: puste półki w sklepach i brak wyboru niektórych rodzajów produktów wskazują na „nieuchronny kryzys żywnościowy”, o czym niektórzy klienci w mediach społecznościowych mówią także na podstawie na ich indywidualnych doświadczeniach.
Według lewicy kryzys w dystrybucji żywności jest konsekwencją decyzji rządu, a nie przejściowym, przesadzonym skutkiem sytuacji wojennej rosyjsko-ukraińskiej czy zjawisk inflacyjnych i innych zewnętrznych zjawisk rynkowych pojawiających się w globalnych procesach gospodarczych w niektórych obszarach podstawowy łańcuch dostaw.
- Z chwilowego zaniku konkretnej marki produktu czy danego producenta nie należy generalizować, że brakuje towarów - ostrzegał sekretarz generalny, podkreślając, że węgierski handel żywnością jest wyjątkowo bezpieczny nawet jak na europejskie standardy, co zostało już udowodnione w latach okresu epidemii, które obfitowały w nieoczekiwane trudności.
- Zakłócenia spowodowane falami epidemii zawsze były rozwiązywane wspólnie z dostawcami, producentami rolnymi i przemysłem spożywczym w ścisłej, codziennej koordynacji z rządem - przypomniał György Vámos.
Pełny artykuł Magyara Nemzeta można przeczytać tutaj.
Autor: Katalin Thurzó
Zdjęcie: Zoltán Havran