Od porażki wyborczej partie lewicowe, z wyjątkiem Koalicji Demokratycznej, znajdują się w kryzysie duchowo-ideologicznym, organizacyjnym i przywódczym, przez co ich wyborcy masowo się od nich odwracają. Świadczy o tym także seria nieudanych wyborów samorządowych i fiasko serii demonstracji przeciwko poprawce KATA, do których de facto nie udało się ich zmobilizować: część organizatorów otwarcie zdystansowała się od partii.
Fakt, że Péter Márki-Zay Ferenc Gyurcsány i DK jeszcze Co więcej, baza wyborcza opozycji nie może poprzeć tak wielu partii , więc następny okres – w przypadku braku odnowienia – będzie polegał na przetrwaniu i wzajemnej rywalizacji.
XXI. Najnowsza analiza Szazad Intézet analizuje spadek popularności partii lewicowych i przedstawia kulisy kurdyjskich twarzy ostatnich miesięcy.
Lewica przeżywa strukturalny kryzys
Do tej pory partie opozycyjne nie potrafią wyjść z kryzysu politycznego spowodowanego porażką wyborczą, wciąż nie mają nic do powiedzenia, brakuje im długofalowej strategii, a walka między nimi ponownie się zaostrzyła. Politycy lewicy są zajęci rozwiązywaniem wewnętrznych konfliktów i zapewnieniem sobie przetrwania, podczas gdy toczy się debata o tym, czy przygotowywać się wspólnie czy osobno do kolejnego konkursu, jednoczesnego Parlamentu Europejskiego 2024 i wyborów samorządowych.
Partie lewicowe – z wyjątkiem Koalicji Demokratycznej – od przegranych wyborów znajdują się w kryzysie duchowo-ideologicznym, organizacyjnym i przywódczym, wciąż nie mają wizji politycznej, przez co wyborcy masowo się od nich odwracali. Jedynie DK pozostała stabilna organizacyjnie, a podczas poprzednich reform tylko Ferenc Gyurcsány mógł pozostać na czele swojej partii i swojej grupy przedstawicielskiej, podczas gdy pozostali liderzy partii i frakcji albo zrezygnowali, albo zostali odwołani ze swoich stanowisk. Wiodącą rolę Koalicji Demokratycznej potwierdzają też opublikowane w czerwcu badania opinii publicznej. Odrzucenie opozycji jest dobrze rozumiane przez fakt, że podczas gdy partie rządzące mają według wszystkich wskaźników ponad pięćdziesiąt procent, „najpopularniejsza” DK waha się tylko między 6-7 procent.
W Parlamencie zasiada rekordowa liczba siedmiu ugrupowań opozycyjnych, w tym sześć z lewicy, przez co dawna tęczowa koalicja stała się bardziej rozdrobniona niż kiedykolwiek wcześniej. Ogólnie można powiedzieć, że rola opozycji systemowej weszła w strukturalny kryzys, ponieważ baza wyborcza opozycji nie może poprzeć tak wielu i tak wielu różnych partii.
Wybory śródokresowe: lewica jest w ruinie
Z rozdrobnienia, politycznego zamieszania i permanentnego kryzysu nieuchronnie wynika, że poparcie społeczne dla partii stale maleje. Potwierdzają to wyniki wyborów uzupełniających, przesuniętych z powodu sytuacji epidemicznej i odbywających się do tej pory, które charakteryzują się dużą liczbą (160 miejscowości), szerokim zasięgiem (małe i duże miejscowości, powiatowe mandaty, okręgi stołeczne) oraz istnienie wszystkich rodzajów głosowania (mała lista, poszczególne okręgi wyborcze, mandaty burmistrzów), można stwierdzić, że można wyciągnąć miarodajne wnioski. Dotychczasowe wyniki wyborów samorządowych dobitnie świadczą o dalszym pogorszeniu opinii partii lewicowych w porównaniu z wyborami 3 kwietnia.
W pierwszym konkursie tymczasowym, w wyborach samorządowych, które odbyły się 26 czerwca w ponad pięćdziesięciu gminach na łącznie 74 mandaty możliwe do uzyskania bezpośrednio, kandydaci koalicji partii Fidesz-KDNP w trzech z czterech okręgów Budapesztu (V., VII ., VIII. dystrykty) i sześć małych miast (Békés, Keszthely, Kőszeg, Nagykőrös, Sárvár, Szigetszentmiklós) oraz trzy siedziby powiatu (Eger, dwa powiaty Nyíregyházán, Szeged). Z kolei lewica poniosła ogromną porażkę: udało jej się uzyskać tylko dwa mandaty indywidualne (4. dzielnica Budapesztu, Gyöngyös). Podczas gdy partie rządzące zdobyły sześć mandatów burmistrzów (Balatonalmádi, Cún, Gyúró, Izsák, Keszthely, Nyírkércs) i dziewięć mandatów na krótkiej liście, lewica nie zdobyła żadnego.
26 czerwca sojusz partii Fidesz-KDNP był w stanie wygrać także w gminach, które w wyborach 3 kwietnia nadal były bastionami lewicy, w tym w Budapeszcie i Szeged.
3 i 10 lipca 2022 r. osiągnięto podobne, druzgocące dla lewicy wyniki. W ponad dwudziestu miejscowościach uzupełniono wówczas opuszczone wybory uzupełniające, w których partie opozycyjne nie zdobyły ani jednego mandatu. Z drugiej strony partiom rządzącym udało się wygrać także w gminach, które od 2019 r. znajdują się pod przywództwem lewicy, jak np. w Dunaújváros, gdzie prawica zwyciężyła w poszczególnych okręgach wyborczych numer 2. Sojusz partii Fidesz-KDNP zdobył cztery kolejne mandaty burmistrzów (Alsónána, Őrtilos, Szamostatárfalva, Szamosújlak), podczas gdy lewica nie mogła wygrać w żadnej gminie. Należy również zaznaczyć, że 10 lipca Budapeszt XVI. Kandydaci Fideszu zwyciężyli większością ponad dwóch trzecich głosów w okręgu wyborczym oraz w Kecskemét, okręgu wyborczym nr 9.
Ostatnio, 17 lipca, w jedenastu gminach odbyły się wybory samorządowe, z których kandydaci niezależni startowali w siedmiu mniejszych gminach i weszli do organów samorządu terytorialnego lub zdobyli mandat burmistrza. Partie zgłosiły kandydatów w sumie w czterech mandatach, z czego koalicja partii Fidesz-KDNP wygrała w trzech, co wskazuje, że po wyborach prawica pozostała silna, podczas gdy lewica straciła więcej wyborców.
Ponadto zdobył mandat indywidualny w okręgu wyborczym Esztergom nr 1 z ponad 85 proc. iw okręgu wyborczym nr 10 Szentendre z 2/3 głosów, a także prawicowy kandydat na burmistrza Mezőtúr. Partie rządzące nie mogły wygrać w okręgu wyborczym Salgótarján numer siedem, gdzie niezależny kandydat wspierany przez lewicę zdobył zaledwie ośmioma głosami.
Nieudane demonstracje, skompromitowana polityka
W zeszłym tygodniu partie opozycyjne próbowały wykorzystać ruchy, które powstały w związku z nowelizacją KATA, czerpiąc polityczny zysk z niezadowolenia. Jednak wraz z pojawieniem się polityków lewicy, którzy ponieśli porażkę 3 kwietnia, seria demonstracji w stolicy, która zmobilizowała zaledwie kilka tysięcy osób, z dnia na dzień była coraz bardziej kompromitowana. Brak organizacji, tonące w imprezowaniu nocne ruchy i dystansowanie się znacznej części protestujących od partii opozycyjnych kompromitowały pierwotnie sformułowane cele i jeszcze bardziej pogarszały postrzeganie polityków lewicy, zwłaszcza tych obecnych, którzy otwarcie wstąpił do organizacji.
Z perspektywy czasu można stwierdzić, że w sensie politycznym partiom lewicowym bardziej zaszkodziło niż pożytku to, że próbowały one czerpać korzyści polityczne z wydarzeń , gdyż okazało się, że nie były one w stanie zmobilizować dużej tłum razem lub osobno.
O braku odnowy świadczy fakt, że Péter Márki-Zay po raz kolejny pojawił się w „wiodącej roli” podczas serii demonstracji, wzywając ludzi na ulice w agresywnym stylu, którego regularnie używał podczas kampanii wyborczej na swoim profilu w mediach społecznościowych , a potem zaczął obrażać Fidesz na imprezie – na oczach zaledwie dwóch tysięcy wyborców. Z tego wszystkiego jasno wynika, że na lewicy nie ma odnowy: ci sami aktorzy próbują zastraszać ludzi tymi samymi metodami, co przed wyborami 3 kwietnia.
Trzeba też zauważyć, że rzekoma krytyka opozycji rodzi pytanie o wiarygodność, bo kiedy wprowadzano podatek KATA, partie lewicowe głosowały przeciwko temu rozwiązaniu w parlamencie. Więc teraz chcą reprezentować pozorną obronę decyzji rządu, której nigdy nie popierali, więc zrozumiałe jest, że nie mogą przeciągnąć mas na swoją stronę.
Czy lewica będzie dalej działać razem czy osobno?
Ferenc Gyurcsány kilkukrotnie w ostatnich dniach sygnalizował gotowość do przejęcia zarządzania krajem po ewentualnym upadku rządu. Prezydent DK do tej pory tego nie ukrywał, ale teraz otwarcie akceptuje swoje zamiary co do przyszłego kierownictwa lewicy. Ferenc Gyurcsány dał też jasno do zrozumienia, że chciałby, aby opozycja ponownie się zjednoczyła, podczas gdy Jobbik, Momentum i MSZP chcą na razie budować samodzielnie, więc należy się spodziewać, że walka między partiami będzie trwała.
Lekcja polityczna płynąca z nieudanej serii demonstracji jest taka, że choć lewica jest w stanie na krótko odwrócić uwagę od kryzysu politycznego, to wciąż nie jest w stanie przedstawić wiarygodnej alternatywy, która miałaby poważne poparcie społeczne. Okazało się też, że część opozycji nadal ufa nieudanemu kandydatowi na premiera, bo dała szansę Péterowi Márki-Zayowi, co znowu oznacza brak odnowy.
Lewicę czeka wielkie wyzwanie w najbliższych dwóch latach, które odbędą się w tym samym czasie, wybory do Parlamentu Europejskiego i samorządowe. Na razie nie wiadomo, czy zamierzają startować razem, czy osobno. Ich sytuację pogarsza fakt, że pod względem konstrukcyjnym są dekady za partiami rządzącymi, ich elita partyjna jest rozdrobniona, nie ma innowacji ideowych, a ich poparcie będzie nadal spadać z powodu braku politycznego głosu. Co więcej, kryzys opozycji jest również kryzysem strukturalnym, ponieważ nie ma potrzeby istnienia tylu partii na lewicy.
Kwestią przyszłości jest zatem, która partia opozycyjna pozostanie, która będzie dążyć do niepodległości, a która będzie skłaniać się ku współpracy, więc kolejny okres będzie polegał na rywalizacji między sobą o odzyskanie zaufania wyborców.
Obraz źródłowy i tytułowy: XXI. Century Institute/Nagy Ervin