Zdaniem sekretarza generalnego PSD Rumunia nie jest areną dla antyeuropejskich i prorosyjskich przekazów węgierskiego rządu.
Przemówienie Viktora Orbána , co zrozumiałe, zburzyło zabezpieczenia i to nie tylko w Brukseli czy w kręgach obrońców narodowych, ale także w szeregach rumuńskiej elity politycznej.
prawa głosu skorzystał sekretarz generalny PSD Paul Stănescu .
Zaczyna od stwierdzenia, że istnieje węgierskie przysłowie, które mówi, że rozciągaj się tak długo, jak długo starcza ci koc. Zdaniem pana Stănescu, to powiedzenie powinni znać również węgierscy przywódcy (no, jeśli rumuński polityk też odcina je od nadgarstka), którzy co roku jeżdżą do Tusnádfürdő. Ale ostatnio, zwłaszcza w zeszłym tygodniu
w kodeksie postępowania węgierskich polityków zabrakło przysłowiowej węgierskiej mądrości,
zwłaszcza w kontekście tego, że byli gośćmi na terytorium innego państwa.
Po pouczającym wstępie następuje wielki młot: Rumunia nie jest platformą dla przekazów antyeuropejskich i prorosyjskich, o czym wie Viktor Orbán i członkowie węgierskiego rządu. Jeśli chcą krytykować wspólne wysiłki UE i NATO, jeśli chcą wygłaszać wizjonerskie wypowiedzi na temat rosyjskiej agresji na Ukrainie, niech robią to na terytorium Węgier, gdzie robią, co chcą. Jednak na terytorium innego kraju takie stwierdzenia są niewłaściwe.
Pan Stănescu kontynuuje mówiąc
Rumunia nie potrzebuje takich toksycznych interwencji,
gdy stanowisko danego kraju jest jasne, jeśli chodzi o wzmocnienie i wsparcie projektu europejskiego. Niech nikt nie mówi, że UE przegrała tę wojnę, bo takie stwierdzenie jest niepotrzebne, powierzchowne i kompromitujące, zwłaszcza gdy przemawia w imieniu państwa, które jest politycznie izolowane w UE.
A jeśli już włączył machinę edukacyjną, to sekretarz generalny PSD poruszył też afery sportowe w Székelyföld, które miały miejsce w zeszłym tygodniu (patrz np. tutaj , tutaj czy tutaj ). stwierdził:
nie można tolerować, aby sport stał się narzędziem reklamy autonomii opartej na pochodzeniu etnicznym
na terenach zamieszkałych przez mniejszość węgierską. Sport zamiast być środkiem rywalizacji, jedności i porozumienia węgiersko-rumuńskiego, stał się łupem celów politycznych. Koalicja rządowa musi pilnie przedyskutować kwestię przekierowania zajęć sportowych w tym sensie.
I na koniec przychodzi myśl, która jako odruch Pawłowa pojawia się w umyśle każdego rumuńskiego polityka w podobnych przypadkach: pan Stănescu przypomina każdemu (kto może mieć jeszcze wątpliwości), że autonomia etniczna jest nie do przyjęcia, niekonstytucyjna i że jedność i niepodzielność Rumunii jest święta.
Wyróżniony obraz: Székelyhon, zf.ro