Zamiast burmistrza, jego podwładni próbują ugasić pożar, zdaniem politologa, to świadczy o tym, że zarządca miasta nie zdał egzaminu z zarządzania kryzysowego.
Według najnowszych informacji Budapeszt dzięki bezczynności burmistrza Gergely'ego Karácsony'ego może zostać uratowany przed utonięciem w śmieciach, w piątek mogą rozpocząć pracę wywoźnicy FKF.
Śmieci nie są wywożone w Budapeszcie od wielu dni. Protest przewoźników FKF rozpoczął się we wtorek, kiedy część śmieciarek nie wyjechała z terenu Rákospalota i Brotherhegy, a na terenie Csepel, według doniesień, do strajku przyłączyli się także pracownicy sanitarni i sprzątający, a o godz. na terenie Ecseri út czekali na menedżerów zdolnych do negocjacji.
Śmieciarze skarżyli się między innymi na to, że lewicowi przywódcy stolicy rozpowszechniają kłamstwa na temat ich wynagrodzeń i że zatrudniają inspektorów do szpiegowania pracowników, ale inspektorzy zarabiają znacznie więcej niż oni.
Według Magyara Nemzeta, burmistrz zwrócił się do zarządzania katastrofami o odbiór śmieci mieszkańców Budapesztu. Gergely Karácsony, który szukał już rozwiązania gdzie indziej, wydaje się być w stanie ponownie uciec, ponieważ według najnowszych informacji przedstawiciele przewoźników odpadów doszli do porozumienia z zarządem Budapesti Közművek. Jako tymczasowe rozwiązanie strajkujący przyjęli zaoferowane przez stolicę 200 tys. forintów brutto, które spółka ma im wypłacić do 14 października. Ponadto otrzymują po 50 000 HUF w listopadzie i grudniu oraz 120 000 HUF na Boże Narodzenie. Oprócz 15-procentowej podwyżki płac w styczniu zapewnionej przez państwo, kapitał obiecał robotnikom kolejne 2 procent.
- Jeśli chodzi o zarządzanie kryzysowe, Zoltán Kiszelly, dyrektor Zoltán Kiszelly, Centrum Analiz Politycznych Századvég, ocenił pracę burmistrza. „Widzimy, że miasto jest zaniedbane”. Opóźnia się remont Lánchíd, opóźnia się również remont metra nr 3 iw tej sytuacji widzimy pośpiech. Kontynuują tradycję Demszky'ego, który zawsze wskazywał na rząd i popadał z nim w konflikt, zamiast wysuwać własne propozycje. Zawsze prosił o pieniądze od rządu na koszty operacyjne, a jako burmistrz zawsze koncentrował się tylko na przecięciu wstęgi.
Politolog widzi, że to dopiero wstęp, bo już ogłoszono, że BKV od stycznia nie będzie miał umowy na prąd, więc zapewne pójdzie za tym spółka komunikacji miejskiej.
– To samo widzieliśmy z Demszky, który też nie był w stanie pokryć kosztów operacji i zawsze oczekiwał pomocy od rządu. Oprócz przewoźników w podobny sposób mogą zareagować pracownicy innych stołecznych firm, więc możemy spodziewać się dalszych utrudnień w życiu miasta – powiedział Zoltán Kiszelly.
Źródło: Magyar Hírlap
Wyróżniony obraz: István Mirkó / Węgierski naród