Zanim przejdę do opinii Józsefa K. Horvátha, pozwolę sobie na krótkie wprowadzenie. Pani Gyurcsány, która jest wnuczką Antala Apró, który jako jeden z trio przywódców państw terrorystycznych pokonał rewolucję 1956 r. i dokonał bezprecedensowej zemsty na rewolucjonistach w historii Węgier, ogłasza teraz pokaz siły jako premier Węgier. rząd cieni w Budapeszcie. Jest to niesmaczne nie tylko ze względu na pokrewieństwo, ale także dlatego, że Dobrev, jedna z głośnych zwolenniczek światowego ruchu internacjonalistów do globalistów, wciąż pcha wóz tych, którzy chcą zdusić narodową egzystencję w zarodku jako agenci wielokulturowy rząd światowy. Albo powiedzmy, jak dzisiejsi komuniści. Teraz jej mąż, ekstrawagancki Gyurcsány, błaga teraz Orbána – który został kilka razy pobity przez policję za demonstracje przeciwko reżimowi Kádára Apró Dögei – ponieważ 23 października złożył hołd Józsefowi Mindszenty.

Nie wiem, czy drogi czytelnik żąda, aby Ferenc Gyurcsány codziennie przedstawiał się opinii publicznej jako czarny charakter? Oczywiście niewiele możemy z tym zrobić.

Dziś robi z siebie głupka, opisując Viktora Orbána jako tchórza.

Dlaczego? Bo 23 października nie w Budapeszcie, a w Zalaegerszeg wygłosi przemówienie podczas uroczystego przekazania Centrum Turystycznego im. Józsefa Mindszenty'ego. Otwarcie Mindszentyneum to jednak nie byle jakie wydarzenie. Wiemy, że Mindszenty jest jedną z największych postaci XX wieku w węgierskim Kościele katolickim. Był także prześladowany przez komunistów i Arrows. Jak powiedział sam Mindszenty:

„Każdy człowiek, każde pokolenie każdego narodu musi nieustannie walczyć o swoją wiarę”.

W tej chwili Viktor Orbán walczy z Brukselą o wiarę narodu, o niepodległość kraju. W cięższej bitwie niewielu byłoby w stanie konkurować z taką skutecznością.

W międzyczasie zamierza wygłosić przemówienie na inauguracji centrum dla zwiedzających Mindszenty 23 października, a Gyurcsány będzie go powstrzymywał i po prostu upokarza.

Ponadto, jak zwykle u Gyurcsány, usprawiedliwiony kłamstwami. Twierdzenie czegoś, co po prostu nie jest prawdą. Tak pisze w swoim poście na Facebooku:

„Wojownik zmienił się w ulicznego tchórza. (…) Rozumiem, że w 2006 roku łatwiej było zamknąć Astorię i posłać kibiców pod barykadę, niż pogodzić się z tym, co stało się z krajem pod jego rządami. Rozumiem, że nie byłoby łatwo słuchać gwizdów i krzyków niezadowolonego z niego tłumu, ale to nie jest usprawiedliwienie dla ukrywania się”.

O jakim rodzaju barykady mówi wyrzutnia oczu? Czy to nie policja Gyurcsányist wepchnęła ludzi na widownię zgromadzenia Fideszu, żeby rozpętało się piekło?

I powiedz mi, co tak naprawdę stało się z krajem pod przywództwem Orbána? Nieprzerwany i dynamiczny rozwój! Prawdą jest, że zaczęło się na skraju przepaści, gdzie Gyurcsány prowadził kraj i za co dwie trzecie jego reżimu zostało natychmiast usunięte z kierownicy. Wtedy Orbán poradził sobie z pandemią, a teraz, pośród okropności wojny, walczy o to, by Węgry spróbowały przezwyciężyć kryzys z poważnymi konsekwencjami gospodarczymi dla całej Europy kosztem jak najmniejszych strat. O tych aktach wojennych, które pochłonęły dziesiątki tysięcy istnień ludzkich, w związku z którymi Gyurcsány piecze własny stek, wspierając politykę sankcji Brukseli.

Nie popiera Orbána, który broni interesów Węgrów i de facto stara się go za wszelką cenę osłabić, ale Brukselę, która działa na szkodę Węgrów.

Albo przypomnijmy sobie marzec 2006. Gyurcsány chciał wówczas odstraszyć ludzi od przygotowań do wyborów, ogłaszając, że środowiska przestępcze chcą przeprowadzać zamachy bombowe na wiecach wyborczych.

Po tym, kogo powinien wygwizdać niezadowolony tłum? Lub: po tym, pytanie brzmi, który z dwóch polityków jest tchórzem?

Pisarz István Benedek pisze o tchórzostwie: „Tchórz jest zawsze zły. Nie ośmiela się być dobrym, nawet jeśli potajemnie chce być”. Czy oni myślą, że Gyurcsány kiedykolwiek będzie w stanie być dobrym człowiekiem?

Źródło: 888.hu

Wyróżniony obraz: NIF