Demonstracja solidarnościowa dla naszych nauczycieli została zorganizowana przez Ruch Studencki ADOM i Demokratyczny Związek Nauczycieli 23 października w Budapeszcie.
Do demonstracji natychmiast przyłączyli się politycy lewicy i organizacje Sorosa. Członkowie organizacji Sorosa o nazwie Amnesty International w żółtych kamizelkach zachowują się tak, jakby to oni zorganizowali demonstrację, koordynując ludzi tak, że kto ma gdzie iść.
Wydarzenie ma wszelkie zewnętrzne znamiona wiecu politycznego, krzyczeli „wolny kraj, bezpłatna edukacja”, a o podwyżkach płac nauczycieli niewiele się mówiło.
Daniel Deák, XXI. Analityk Szazad Intézet wspomina w swoim poście na Facebooku: „O godzinie 16:00 (godzina rozpoczęcia) wszyscy odrzuceni przez wyborców politycy partii lewicowej już wyszli, ale chętnych jest niewielu, widać zainteresowanie pozostaje w tyle za demonstracją na początku października”.
Klára Dobrev opublikowała już zdjęcie uśmiechniętej, idącej na koncert demonstracji, jak wskazał również Ferenc Gelencsér, prezes Momentum: ona odpada.
Gergely Karácsony wyraził się również na Facebooku. Burmistrz wyobraża sobie siebie jako rewolucjonistę, kiedy napisał: „Zaczął od studentów w 1956 roku…”, a następnie poprosił wszystkich o wysłuchanie jego przemówienia na demonstracji. Gergely Karácsony przemawiał przed Politechniką podczas demonstracji o tym, że jest tu nie tylko jako burmistrz, ale także jako ojciec. Wspomniał o swoim synu, który, jak ma nadzieję, naprawdę jest w tłumie, oraz o żonie, która pracuje jako nauczycielka, na którą wskazał.
„Jestem teraz na scenie tylko po to, aby przekazać scenę innym, którzy są z pewnością znacznie ważniejsi” – powiedział Karácsony jako pierwszy mówca. Polityk z Párbeszéd również to stwierdził
W imieniu swoich 3200 kolegów burmistrzów, którzy są gotowi w każdej chwili przywrócić szkolnictwo publiczne zarządowi miejskiemu, prawdą jest, że zarządca miasta, który nieustannie grozi Budapesztowi bankructwem, nie powiedział, w jaki sposób sfinansują tę działalność.
"Niech żyje wolny kraj, niech żyje wolna edukacja, niech żyje Grund" - tak zakończył swoje wystąpienie burmistrz.
Tendencja jest wyraźna od początku 2010 roku, od tego czasu związki nauczycieli stworzyły już program wyborczy dla lewicy.
Według Erzsébet Nagy, członkini klubu Demokratycznego Związku Zawodowego Nauczycieli, dzisiaj demonstrują także przeciwko temu, co uważa za nielegalne narzędzia pracodawców. Uważał, że to nauczyciele powinni decydować, czy jeść, czy ogrzewać, co władza chce zwiększyć poczucie niepewności. Stwierdził, że szkolnictwo publiczne upadło i że dobrze byłoby przywrócić również szkolnictwo zawodowe. Domagał się konkurencyjnych wynagrodzeń dla nauczycieli i XXI. stulecia warunki kształcenia, nowoczesna Ogólnopolska podstawa programowa, swobodny wybór podręczników.
W międzyczasie w tłumie pojawił się Péter Márki-Zay, pospolity nieudany kandydat lewicy na premiera, który wcześniej też napisał w swoim poście na Facebooku, że opozycja powinna być obecna na demonstracji zorganizowanej obok nauczycieli.
Rok po wyborze drugiego rządu Orbána nauczyciele wyszli już na ulice. Fakt, że niektórzy nauczyciele zinterpretowali ten ruch jako demonstrację antyrządową, już nadał demonstracji w czerwcu 2011 polityczny koloryt, jak można przeczytać w ówczesnej relacji Origó.hu.
Głównym tematem protestów jest oficjalnie kwestia płac,
ale każdy ruch pokazuje, że lewica organizuje się przeciwko rządowi.
W czerwcu 2022 r. minister kierujący Kancelarią Prezesa Rady Ministrów Gergely Gulyás powiedział, że nauczyciele mogą spodziewać się znacznego wzrostu wynagrodzeń, jeśli UE przekaże Węgrom obiecane środki. Tymczasem PDSz i PSZ są sprzymierzone z tymi lewicowymi partiami, na czele z Momentum i DK, które robią wszystko, by pieniądze należne naszemu krajowi nie napływały.
Źródło i pełny artykuł: Magyar Nemzet
Wyróżniony obraz: MN/Zoltán Havran