Luksemburski sąd Unii Europejskiej odrzucił działania inicjatorów Minority SafePack - ale działacze nie poddają się. Zdaniem europosła Lóránta Vincze Komisja Europejska żyje w rzeczywistości równoległej, jeśli uważa, że ​​podjęto wszelkie kroki w celu ochrony mniejszości narodowych w UE.

Pozew został złożony przez organizatorów po tym, jak Komisja Europejska ogłosiła, że ​​mimo miliona podpisów zebranych w dziewięciu krajach nie jest chętna do zajęcia się sprawą, ponieważ ich zdaniem UE zrobiła już wszystko dla praw obywateli , mniejszości etnicznych i językowych.

Minority SafePack miał na celu wezwanie Unii Europejskiej do poprawy ochrony osób należących do mniejszości narodowych i językowych oraz do wzmocnienia różnorodności kulturowej i językowej Unii.

Jednak inicjatorzy inicjatywy nie poddają się – potwierdza teraz Lóránt Vincze, prezes RMDSZ Federacyjnej Unii Narodowości Europejskich (FUEN), który zainicjował inicjatywę.

„To było zaskakujące, ponieważ wcześniej sąd konsekwentnie podtrzymywał roszczenia Minority SafePack i kilkakrotnie przewidywał, że Unia Europejska może podjąć działania mające na celu zaspokojenie różnorodności językowej i kulturowej” – wyjaśnia naszej gazecie szok Vincze.

„W porównaniu z tym w obecnej decyzji jest napisane, że Unia Europejska zrobiła już wszystko, by chronić społeczności mniejszości tubylczych, we wszystkich obszarach wymienionych w Minority SafePack” – czyli Sąd Unii Europejskiej w swoim uzasadnieniu właśnie dała podstawę do wydania opinii przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

Przedstawiciel dodaje:

„Jako Węgier i osoba, która odwiedziła kilka mniejszości europejskich, mogę powiedzieć, że Komisja żyje w równoległej rzeczywistości.

Ponieważ w naszej Europie rzeczywiście dochodzi do naruszeń w zakresie używania języka, edukacji i innych dziedzin, społeczności mniejszości narodowych zasadniczo stoją w obliczu asymilacji. Wszystko jest prawie w porządku, jak twierdzi teraz sąd.

Vincze dodaje: oczywiście należy stosować się do orzeczeń Trybunału, ale jednocześnie należy rozważyć możliwość podjęcia dalszych kroków prawnych. „Omówimy to z naszymi prawnikami, mamy dwa miesiące na złożenie apelacji. Co więcej, pracę, którą kontynuujemy, będziemy kontynuować, ponieważ sukces ochrony mniejszości nie opierał się na tej jednej okazji”.

Jak mówi przedstawiciel, mają wielu zwolenników.

„Nawet w instytucjach Unii Europejskiej, przynajmniej w Parlamencie Europejskim, zdecydowana większość popiera prawa rdzennych mniejszości. Opierając się na tych zwolennikach, nie możemy zrezygnować z nawoływania do podjęcia działań na rzecz ochrony mniejszości”.

Vincze jest wdzięczny Węgrom, że po raz kolejny stanęli po stronie inicjatorów i przystąpili do procesu – tym razem po drugiej stronie stanęły Grecja i Słowacja. Polityk zapytany, czy negatywny stosunek do Węgier i spraw węgierskich rozwinął się lub nasilił w związku ze stanowiskiem Węgier od wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej, polityk uważa, że ​​„sąd orzeka codziennie w co najmniej kilkunastu sprawach i przez cały ich profesjonalnie, musisz rozważyć prawnie. Ufam, że tak się stało i tym razem, więc

sąd musi być niezależny od wszelkich bieżących wydarzeń politycznych,

z wojny, kryzysu gospodarczego, rosnących cen energii; nie powinno, wpływa to na decyzję podjętą w takiej sprawie, jak ochrona mniejszości”.

Vincze Loránt i Csáky Csongor, sekretarz generalny Stowarzyszenia Rakoczego, przynoszą pudła z podpisami zebranymi przez Minority SafePack na Węgrzech do Krajowego Biura Wyborczego w Budapeszcie 20 kwietnia 2018 r. (MTI/Zoltan Balogh)

Vincze Loránt, przewodniczący organizacji zrzeszającej rdzennych mniejszości narodowych w Europie, Federacyjnej Unii Narodowości Europejskich (FUEN) (b) i Csáky Csongor, sekretarz generalny Stowarzyszenia Rakoczego, przynoszą pudła z podpisami zebranymi na Węgrzech przez Minority SafePack , europejska inicjatywa obywatelska opowiadająca się za ochroną rdzennych mniejszości na szczeblu europejskim. do Krajowego Biura Wyborczego w Budapeszcie, 20 kwietnia 2018 r./ MTI Zdjęcie: Zoltán Balogh

Vincze potwierdził: niezależnie od wyniku prawnego lobbing będzie kontynuowany w Brukseli, Strasburgu i na wszystkich forach;

„Po prostu nie możemy zrezygnować z reprezentowania rdzennych mniejszości, ponieważ ludzie tego oczekują i ponieważ społeczności potrzebują wsparcia.

Na razie Unia Europejska zwleka z podjęciem korzystnych decyzji”.

Choć zdaniem polityka trudno byłoby przewidzieć, kiedy nastąpi faktyczny przełom, inicjatorzy nie poddają się. „Myślę, że byłoby największą cnotą dla przeciwników, gdybyśmy teraz powiedzieli, że się wycofamy, ale tego nie robimy. Wręcz przeciwnie, kontynuujemy, dopóki nie odniesiemy sukcesu, mówi.

Według Vincze fakt, że KE została zmuszona do zajęcia się tą sprawą, jest już poważnym skutkiem, ponieważ nigdy wcześniej nie umieszczała ona kwestii ochrony mniejszości tubylczych na porządku dziennym. Wprawdzie sąd wydał niekorzystny werdykt, „ale im więcej o tym mówimy, być może tym bardziej otwiera się całe to brukselskie środowisko na ten temat. Do tego czasu: będziemy kontynuować” – oświadcza.

Źródło i pełny artykuł: Mandiner

Wyróżniony obraz: MTI