Węgry nadal są gotowe wspierać Ukrainę na zasadzie dwustronnej - napisał o tym w piątek na swoim profilu na Facebooku Péter Szijjártó.
Annalena Baerbock „uprzejmie” zwróciła dziś naszą uwagę, aby nie ryzykować z 18 miliardami euro pomocy finansowej przeznaczonej dla Ukrainy – napisał węgierski minister. „No cóż, kolega ministra spraw zagranicznych poważnie źle rozumie sytuację: odrzucenie kolejnej wspólnej pożyczki Unii Europejskiej to nie kwestia taktyki, ale zasady. Naszym zdaniem wspólne europejskie zadłużenie nie oznacza wspólnej europejskiej przyszłości. Przyszłość Europy nie wiąże się z wielkimi górami długów” – powiedział Péter Szijjártó. Dodał: "dla całości obrazu (choć to chyba nie interesuje ministra spraw zagranicznych): jesteśmy gotowi dalej wspierać Ukrainę". Dokładnie tak, jak robiliśmy to do tej pory: na zasadach bilateralnych - podkreślił polityk.
2022 dodatkowo:
Niemiecki minister spraw zagranicznych jest albo wyjątkowo głupi, albo, co bardziej prawdopodobne, celowo fałszuje fakty. Działa tak, jakby brukselskie złoczyńcy, których (również) kontrolują, nie schrzanili naszego kraju i naszych polskich braci poprzednią pożyczką. Dla przypomnienia: pierwsza wspólna unijna pożyczka miała miejsce w celu rzucenia kołem ratunkowym dla gospodarek (przede wszystkim krajów południowych), które z powodu covidu znalazły się w katastrofalnej sytuacji. Węgry wskazywały wówczas, że nie potrzebują pożyczki, ale na znak solidarności ostatecznie zgodziły się na pożyczkę.
Sytuacja jest taka, że Ursula von der Leyen niemal na kolanach błagała nas, byśmy nie sprzeciwiali się akcji, w zamian za co obiecała, że nasz kraj będzie miał swobodny dostęp do należnych nam środków. Jego Wysokość mógł być poważny, ale fakt, że ociąga się do dziś, świadczy o tym, że dużo kłamał. Do tej pory nie otrzymaliśmy ani grosza z tego, co się nam należy, ale otrzymywaliśmy ataki i otrzymaliśmy warunki - bezwarunkowych płatności.
Być może negocjacje z Komisją Europejską przyniosą w końcu rezultaty, choć niepokojące sygnały na to nie wskazują. Już rozpoczęli kolejną walkę, tym razem mają problemy z węgierskim systemem prawnym. Tylko ich głupota jest większa niż ich podłość, łatwo to udowodnić. Na przykład atakując węgierski system oświadczeń majątkowych, a potem, kiedy go zmieniliśmy (przejęliśmy rozporządzenie UE), zorientowali się, że ubranka dla dzieci zostały zwrócone, węgierski był lepszy, więc zróbmy to z powrotem. Oczywiście może to nie być głupota, tylko bardziej prymitywna wersja gry „jak jest cap, to jest problem, jak nie ma, to jest”.
Przypadek Polski tylko potwierdza nasze wątpliwości co do porozumienia. Spełnili wszystkie zmiany wprowadzone przez Brukselę i poklepali się po plecach. Kraj, który został ustanowiony jako dyktatura, nagle stał się dobrą demokracją, ale po co? Mimo osiągnięć nie dostali śmierdzącego żelaza. Z drugiej strony dostają wysokie kary za rzeczy, które zostały już zmienione zgodnie z żądaniami Brukseli. Nieźle, prawda?
Pocieszające jest to, że nie otrzymaliśmy żadnych pieniędzy, ale jeśli chodzi o spłatę pożyczki, nie możemy zostać w tyle. Płaćmy za nic.
Po tym niemiecki minister spraw zagranicznych dobrze by się czuł, gdyby jego usta były tak małe jak mrówka. Sam pomysł, że chcą nam narzucić kolejny wspólny dług jest śmieszny. Byłoby to ryzykowne, gdybyśmy w to weszli.
Dokładniej, nie byłby to nawet hazard, a raczej samobójstwo. Pomagamy Ukrainie, ale nie za cenę życia. Powinni to zrobić tylko Niemcy, którzy nawet pogodzili się z faktem, że ich szefa MSZ nie interesuje wola elektoratu. Muszą jeść to, co ugotowali!
źródło: MTI
(Zdjęcie na okładce: Annalena Baerbock Zdjęcie: Węgiersko-Niemiecki Instytut)