Gergely Karácsony „odkopał” nie tak stare wideo, w którym jeden z czołowych węgierskich polityków transportowych, Dávid Vitézy, uważany za bliskiego rządowi (w rzeczywistości niedawno był członkiem rządu), wyjaśnia, że wierzy również w tym, co chcą usłyszeć w Ratuszu, a mianowicie, że Most Łańcuchowy jest wolny od samochodów, może pozostać nawet po remoncie.
Odłóżmy teraz na bok ludzki i polityczny gest, który naprawdę nie jest bez znaczenia, że administracja miasta cofnie się z własnych obietnic, z podpisanej przez siebie umowy, wprowadzając zwolnienie dla samochodów.
Jednak odpowiedni fragment umowy stanowi: „Gmina Stołeczna wyremontuje Most Łańcuchowy, który jest najważniejszym elementem osi transportowej, która zapewnia podstawowe połączenie między Budą Południową a centrum Pesztu i jest używany przez pieszych i rowerzystów, zarówno transportu publicznego, jak i ruchu samochodowego, na jak najkrótszy czas.” zamknięcia i realizacji w najszybszym technicznie możliwym terminie, a także utrzymuje konieczność, aby całkowite lub częściowe ograniczenie ruchu pojazdów na odcinku drogi objętym remontem nie przekraczało okres 18 miesięcy”.
O wiele ważniejsze jest to, do czego Dávid Vitézy w „odkopanym” wideo
możesz mówić o uwolnieniu Lánchída od samochodów, jeśli w tym czasie przekonałeś się o wpływie, jaki ma on na ruch drogowy w mieście.
Oczywiście burmistrz odpowiada na to, jeszcze nie ma werdyktu, nie ma co się z góry martwić, bo „ostateczna kolejność ruchu Lánchíd zostanie podjęta w pierwszej połowie 2023 r. po zasięgnięciu opinii mieszkańców Budapeszt". Ale to późniejsze referendum – co prawda, forma też nie jest znana – nie może zastąpić zaniedbań, których do tej pory dopuścili się Karácsony.
Na przykład rowerzyści mogą się cieszyć, że nie mogą już jeździć między pieszymi, zwłaszcza nie po chodniku, ale między taksówkarzami a autobusami po nowo wyasfaltowanym moście. Ale co widzi kierowca, który dzień po dniu zasiada za kierownicą nie tylko dla przyjemności, śmigając pośrodku miasta, by dostać się z punktu A do punktu B? Że jezdnia została ukończona, koncepcyjne pasy zostały pomalowane, ale nadal nie można na nią wjechać; z drugiej strony jest niepewność, że kiedyś, za pół roku, będzie też głosowanie, ale czy będzie dla niego Most Łańcuchowy, mogą powiedzieć dopiero w Ratuszu. Albo nawet nie tam. To prawda, nikt jeszcze z nimi nie rozmawiał.
Wszystko rozstrzyga się ponad głowami mieszkańców Budapesztu.
Balázs Fürjes , parlamentarny sekretarz stanu w Kancelarii Premiera, stwierdził niedawno, że „potrzebna jest nowa równowaga w ruchu w stolicy, której jednym z warunków jest budowa brakujących północnych i południowych mostów granicznych ( Aquincumi, Galvani) i związanych z nimi zewnętrznych elementów bulwarowych, czego efektem jest: bezpośrednie połączenie zewnętrznych części miasta, krótsze przejazdy, znaczne ograniczenie ruchu w centrum miasta (osiemdziesiąt tysięcy samochodów dziennie)”.
„Każdy wykonuje swoją pracę. Rząd planuje i buduje infrastrukturę z odpowiednim projektem technicznym. Stolica opracuje i wprowadzi kompleksowy system niezbędnych działań uspokojenia ruchu w dniu oddania mostu. A dotknięte dzielnice tworzą znośną wizję przyszłości mostu i dzielnic wzdłuż nowego bulwaru” – powiedział Vitézy na przykład w odniesieniu do mostu Galvani, odnosząc się do faktu, że ratusz nie zrobił nic, tylko zablokował planowanie mostu dla półtora roku.
Potem dobra wiadomość Viktora Orbána, według której przynajmniej ryby mogą się swobodnie poruszać, jest naprawdę pokrzepiająca. Reszta po świętach!
Źródło i pełny artykuł: Mandiner
Wyróżniony obraz: BKK