UE wykorzystuje niejasne pojęcie rządów prawa do szantażu politycznego, głównym celem jest przełom w dziedzinie frontu płci – uważa Bernát László Veszprémy, instruktor MCC.
Rodrigo Ballester, szef Ośrodka Studiów Europejskich w MCK, wygłosił w MCK wykład na temat unijnej procedury praworządności wobec naszego kraju. Jak wyjaśnił we wstępie, ludzie dużo słyszą o prawie, europejskich wartościach, korupcji, ochronie mniejszości i pieniądzach, ale niewiele osób rozumie, na czym polega ten proces. W MCK nie ma kultury wymazywania, tu można powiedzieć wszystko – przewidywał instruktor.
Na razie nie wiemy, co się dzieje w negocjacjach za zamkniętymi drzwiami, ale wiemy, że wraz z cofnięciem stypendium Erasmusa została przekroczona kolejna czerwona linia. To było bardzo poważne, poważne posunięcie, które Ballester nazwałby raczej zemstą i szantażem niż rządami prawa.
Historia zaczęła się właściwie podczas Covid, kiedy gospodarki UE znajdowały się w poważnej sytuacji. Wtedy UE zdecydowała, że trzeba wziąć wspólny kredyt, bo poszczególne kraje członkowskie są już tak zadłużone, że kredyt dostaną tylko na bardzo złych warunkach. Dla Włochów m.in. dług publiczny jako procent PKB wynosi 130%, ale sytuacja we Francji i Hiszpanii pokazuje podobny obraz, nie mówiąc już o Grekach. Węgierski dług publiczny wynosi 75%, co nie jest aż tak duże. UE była jednak w stanie wspólnie zaciągać pożyczki na dobrych warunkach.
Nawiasem mówiąc, był to duży krok w kierunku federalizacji, swoisty „moment Hamiltona”, ponieważ ci, którzy wspólnie pożyczają pieniądze, podejmują wspólne obowiązki i wspólnie zarządzają długiem, znacznie zacieśnią sojusz.
Warunki rządów prawa zostały określone jako warunek podziału pieniędzy. „Moglibyśmy o tym rozmawiać przez trzy godziny, albo trzy doktoraty”, nawet wtedy nie zbliżylibyśmy się ani trochę do definicji praworządności, zauważył Ballester, ale i tak chodzi o to, jak UE widzi ten problem. Dla nich rządy prawa to niezawisłość sądownictwa. Ale ten warunek pierwotnie nie miał na celu ukarania, ale ochronę budżetu, a Europejski Trybunał Sprawiedliwości podjął ostateczną decyzję w tej sprawie rok temu. Nikt nie stoi po stronie korupcji, jest to całkowicie uzasadnione żądanie ze strony podatników niemieckich czy holenderskich, aby z ich podatków nie finansowano drogich zegarków czy samochodów. Obecny mechanizm jest jednak „receptą na arbitralność”, ponieważ w imię praworządności chronią bezpieczeństwo prawne łamiąc prawo.
Sytuacja jest dość dziwna, ponieważ gdyby pożyczka miała być spłacona jutro, Węgry i Polska zapłaciłyby, nie otrzymując pomocy.
Ale Węgry nie mają już dostępu do niektórych ogólnych źródeł. Tutaj poruszana jest nie tylko kwestia rządów prawa, ale także kwestia „wartości europejskich”, według których Węgry ich nie respektują. W sensie prawnym ustawa o ochronie dzieci nie ma oczywiście nic wspólnego z kompetencjami UE, ale skoro unijni prawnicy pracują z „rozszerzonym obudzeniem”, doszli do wniosku, że alokacja zasobów musi być zgodna z Kartą praw podstawowych UE , aw jednym punkcie stwierdza, że musi być zgodny z „ideologią gender”.
Zdaniem Ballestera pokazuje to, że diabeł tkwi w drobnym druku umów, w szczegółach, bo teraz wstrzymują pieniądze, powołując się na ten szczegół, który nie ma nic wspólnego ze źródłami. W przyszłości, zdaniem instruktorki, należy spodziewać się jeszcze silniejszej presji w sprawach płci.
Źródło: Mandiner.hu
Autor : Bernát László Veszprémy
Obraz: Pixabay