Niemal każdego dnia wychodzą na światło dzienne nowe wydarzenia w kwestii kroczących dolarów, po tym, jak niedawno pojawiły się podejrzenia o podwójne zarządzanie na lewicy dolara. Warto przypomnieć, że Péter Márki-Zay przyznał w jednym z wywiadów, że jego ruch był wspierany z zagranicy. Od tego czasu władze również rozpoczęły śledztwo w tej sprawie, podczas gdy lewica nadal zaprzecza, jakoby otrzymywała pieniądze z zagranicy.
Najpoważniejszy skandal z finansowaniem kampanii ostatnich trzydziestu lat wybuchł, gdy w sierpniu zeszłego roku Péter Márki-Zay powiedział w podcaście Magyar Hang Gulyáságyú – a raczej świadomie o tym wspomniał – że MMM, które założył jeszcze w czerwcu, czyli długo po wyborach parlamentarnych wyborów, setki otrzymały milionową dotację ze Stanów Zjednoczonych. Jak ujął to były kandydat lewicy na premiera, byli w stanie za to zapłacić „ostatnie rachunki w kampanii”. Z jego słów wynikało, że czerwcowa dotacja przyszła w formie ryczałtu od amerykańskiej fundacji Action for Democracy, od której otrzymali już wcześniej „trzy lub cztery większe przedmioty”.
Lewy dolar nic nie wie
Action for Democracy to organizacja pozarządowa założona w Stanach Zjednoczonych na początku 2022 roku, a jej prezesem i dyrektorem jest nikt inny, jak ówczesny miejski doradca dyplomatyczny Gergely'ego Karácsony'ego, Dávid Korányi, który był też głównym doradcą premiera Gordona Bajnaia. Niedługo potem Péter Márki-Zay upublicznił pełne zestawienie otrzymanych datków przez swój ruch.
Chociaż nie jest jasne, od kogo dokładnie pochodziły czasami zdumiewające sumy, jedno jest pewne: za pośrednictwem Akcji na rzecz Demokracji osiem „makrodarowizn” o łącznej wartości 1,86 miliarda HUF zasiliło konto MMM.Tymczasem – i od tamtej pory – partie opozycyjne stojące za Márki-Zayem praktycznie udawały, że w ogóle ich nie było w kampanii. Lider lewicy Ferenc Gyurcsány twierdził następnie w Hír TV, że nie wie o zagranicznych dotacjach na kampanię, o których mowa w ruchu Pétera Márki-Zaya, więc jego partia również z nich nie korzystała. Upadły premier nalegał, aby DK mogła rozliczyć się ze środków na kampanię w Państwowej Izbie Kontroli.
Podobnie jak Gyurcsány, Gergely Karácsony twierdził w Hír TV, że nie wiedział o amerykańskich pieniądzach wpływających do MMM. – Wiem, co na ten temat zostało upublicznione, co powiedział desygnowany na premiera, znam też oficjalny komunikat Akcji na rzecz Demokracji w tej sprawie. Nie wiem ani więcej, ani mniej – upierał się burmistrz. Według jego twierdzenia, nawet były wiceprezes MMM nie wiedział o niesamowitych datkach na kampanię napływających do organizacji z Ameryki.
Katalin Lukácsi powiedziała wówczas naszej gazecie, że przed 3 kwietnia nie brała aktywnego udziału w kierownictwie MMM, ale raczej koncentrowała się na „pracy terenowej” w kampanii. Wszystko to uzasadniał stwierdzeniem, że kultura organizacyjna ruchu „pozostawiała wiele do życzenia”, bo Márki-Zay tak naprawdę nie angażował w prace prezydium. Według niego wiedział tylko o darowiznach zbieranych wspólnie z innymi partiami lewicowymi w kraju, przede wszystkim podczas różnych wydarzeń kampanijnych, o których zawsze informowano opinię publiczną. Jednocześnie Lukácsi podkreślił, że Péter Márki-Zay, który jest orędownikiem walki z korupcją, powinien poświęcać dwa razy więcej uwagi rachunkowości i przejrzystości niż inni. A wisienką na torcie jest to, że chociaż początkowo mówiono o dotacji w wysokości 1,8 miliarda, śledztwo w sprawie bezpieczeństwa narodowego wszczęte w tej sprawie ujawniło, że kwota ta faktycznie wyniosła około trzech miliardów forintów.
Skandal bez precedensu
Nawet po wybuchu sprawy Máté Kocsis, lider frakcji Fideszu, zapowiedział na konferencji prasowej, która odbyła się po wyjazdowym spotkaniu frakcji partii rządzących we wrześniu ub.r. zagranicznego wsparcia kampanii dla partii lewicowych. Dokumenty upublicznione dla Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego ujawniły, że na konta organizacji kampanijnych pozostawionego dolara wpłynęły jeszcze większe sumy, niż wcześniej sądzono. 17 listopada ubiegłego roku opublikowano cząstkowy raport, z którego wynikało, że lewica mogła otrzymać od Stanów Zjednoczonych trzy miliardy forintów. Jednak 25 stycznia tego roku stało się jasne, że od wciąż nieznanej grupy ostatecznych kibiców przybyła jeszcze większa kwota.
Okazało się, że kwota wypłacona przez Akcję na rzecz Demokracji Korányiego jest o około 160 mln forintów wyższa niż saldo dotychczasowych transferów publicznych. Łączna kwota otrzymana od tej amerykańskiej organizacji to więc 3,174 mld HUF, z czego 58 proc. otrzymał Ruch Każdy Węgry Pétera Márki-Zaya, który, jak sam przyznaje, część pieniędzy wydał na początku 2023 roku.Z drugiego częściowego raportu przygotowanego dla komisji parlamentarnej wynika również, że inna ważna lewicowa organizacja kampanii, Oraculum 2020 Kft., operator portalu o nazwie EzaLényeg, oprócz 1,082 miliarda HUF, o które zwróciła się Akcja na rzecz Demokracji, w okresie przedwyborczym i w czasie kampanii wyborczej uzyskały dochody o podobnej wielkości z innego źródła. Między wrześniem 2021 r. a końcem lutego 2022 r. tych pięć transferów wyniosło łącznie 887 mln forintów, które trafiły z kasy szwajcarskiej fundacji do spółki również należącej do środowiska Bajnaia.
Nowe okoliczności
Na początku marca László Windisch, prezes Państwowej Izby Obrachunkowej (ÁSZ) zapowiedział na posiedzeniu sejmowej Komisji Ekonomicznej, że w porządku obrad znalazło się również zbadanie środków wykorzystanych na kampanię wyborczą w wyborach parlamentarnych w 2022 r. : ÁSZ nie może utrzymać wymaganego prawem wyniku ponad 1 proc. W zeszłorocznych wyborach upłynął termin kontroli wydatków na kampanię partii, po tym jak podczas śledztwa wykryto szczególne i złożone zjawiska. Prezes urzędu powiedział w swoim wystąpieniu na temat stanu kontroli środków na kampanię wyborczą, że w trakcie kontroli ujawniono okoliczności leżące w kompetencjach Krajowego Urzędu Skarbowo-Celnego, w związku z czym raport NSA nie będzie gotowy w terminie z 8 kwietnia.
- Z audytów wynika, że za sumy wydane na kampanię Meninki Magyarországa Mozgalom (MMM) zleciła również zagranicznej firmie biznesowej zadania, które zlecała także w kraju, więc autentyczność świadectw wykonania rodzi problem podwójne zarządzaniepodkreślił.
Źródło: magyarnemzet.hu
Otwarcie ilustracji obrazu. Źródło Facebooka