Seria niesławnych nazistowskich palenia książek osiągnęła swój szczyt 10 maja 1933 r.: dziesiątki tysięcy książek, sklasyfikowanych przez nazistów jako „zatruwające niemieckiego ducha”, zostało publicznie spalonych w kilku niemieckich miastach.
30 stycznia 1933 r. prezydent Republiki Paul von Hindenburg mianował kanclerzem Adolfa Hitlera, przywódcę Narodowo-Socjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej (NSDAP), co oznaczało początek nowej ery w Niemczech. Rząd nazistowski chciał przejąć kontrolę nad wszystkimi dziedzinami życia, oddać wszystko na służbę zasad i wartości narodowego socjalizmu. Jego lojalny zwolennik, minister edukacji i propagandy Joseph Goebbels, odegrał lwią część w zabezpieczeniu władzy Führera.
W duchu „oczyszczania” kultury niemieckiej zorganizowano „odkrywczą” wystawę dzieł gigantów malarstwa XX wieku pod tytułem „sztuka zdegenerowana”, zakaz muzyki „niearyjskiej” i zakaz muzycy i kompozytorzy. Nie mogło zabraknąć literatury: znaczące dzieła zniknęły z bibliotecznych półek, renomowanych profesorów pozbawiono krzeseł, noblistę Thomasa Manna, który wybrał dobrowolne wygnanie, wydalono z akademii poetyckiej.
Na uczelniach wyższych pod wpływem propagandy hitlerowskiej powstawały komisje, które sporządziły listę dzieł zarażających ducha niemieckiego, która bardzo szybko urosła do trzech tysięcy tytułów. 7 maja 1933 r. Brandenburski „komitet frontowy” „Walki z duchem bez Niemców” opublikował swój apel:
„…prosimy o usunięcie całej literatury wymienionej na załączonej czarnej liście, abyśmy mogli ją publicznie spalić 10 maja na Placu Operowym w Berlinie”.
Dramat osiągnął swój punkt kulminacyjny 10 maja, kiedy to w Berlinie na oczach ogromnego tłumu na Opernplatz, graniczącym z Uniwersytetem Humboldtów, Operą i Katedrą św. Jadwigi - dzisiejszym Babelplatz - w Berlinie spłonęło 20-25 tysięcy książek. Ofiarą płomieni padły dzieła uznawane za liberalne, anarchistyczne, socjalistyczne, pacyfistyczne, komunistyczne i żydowskie oraz inne dzieła oznaczone jako szkodliwe. „Mówimy stanowcze nie dekadencji i rozkładowi moralnemu” – ryknął Goebbels w swoim płomiennym przemówieniu.
Wśród autorów na czarnej liście byli Karol Marks i Bertolt Brecht, Ernest Hemingway i Jack London reprezentujący „destrukcyjne obce wpływy”, Heinrich Heine, Stefan Zweig i Franz Werfel, których napiętnowano jako Żydów.
Płomienie strawiły także książki Ericha Marii Remarque'a, Ericha Kästnera, Kurta Tucholsky'ego i Carla von Ossietzky'ego, publicysty, który otrzymał później Pokojową Nagrodę Nobla, krytykowanych przez nazistowskich ideologów za „nienaganne pochodzenie”, ale sklasyfikowanych jako pacyfiści . Książki Tomasza Manna nie zostały spalone, ale dzieła jego brata Heinricha Manna zostały wrzucone do ognia. Wydarzenie, któremu oprawę muzyczną zapewnił zespół i chór SS, było transmitowane na żywo przez cesarskie radio.
„Przez następne 12 lat widywałem swoje prace tylko przy rzadkich okazjach, kiedy byłem za granicą. To dziwne uczucie być pisarzem zakazanym, nie widzieć już swoich książek na półkach iw witrynach księgarni. Ani w żadnym mieście w jego kraju. Nawet w swoim rodzinnym mieście. Nawet w Boże Narodzenie, kiedy Niemcy pędzą po zaśnieżonych ulicach, by kupić świąteczne prezenty”Wśród „wrzuconych do ognia” Kästner na własne oczy obserwował barbarzyńskie palenie swoich książek w deszczowy wieczór, pisarz został rozpoznany w tłumie, ale nie został ranny.
Kästner wspominał później.
W czasie czystki kulturalnej do końca maja 1933 roku z bibliotek publicznych usunięto około tysiąca ton książek i nikt nie wykazywał większego oporu wobec skutecznej propagandy i bezlitosnych represji.
Palenie książek odbiło się szerokim echem za granicą, dziesiątki tysięcy protestowało w Nowym Jorku, a dzieła zakazanych autorów czytano w holenderskim radiu. Wygnani autorzy gromadzili się następnie co roku, aby upamiętnić zniszczenia dokonane w imię ideologii.
Georg P. Salzmann kolekcjonował pierwsze wydania książek skazanych na zagładę przez III Rzeszę przez prawie cztery dekady. Unikalna kolekcja została przyjęta przez Bibliotekę Uniwersytecką w Augsburgu i udostępniona do badań. W miejscu spalonej książki w Berlinie pomnik wykonany przez izraelskiego rzeźbiarza Michę Ullmana w 1995 roku, zatopiony w ziemi, przypomina o tym, co stało się ze specjalnymi narzędziami. Przez kwadratową taflę szkła wciśniętą między kamienie ulicy widać bibliotekę z pustymi półkami, przed którą widnieje napis, tragiczna przepowiednia Heinricha Heinego z 1820 roku:
„gdzie pali się książki, w końcu palą się ludzie”.