Seria akcji Ákos Hadházy i Momentum w klasztorze karmelitów coraz bardziej dzieli opozycję. Według większości partii opozycyjnych odciąga to uwagę od nauczycieli, a według Mi Hazánka należy również zbadać odpowiedzialność podżegaczy.
Momentum od miesięcy próbuje przełamać kordon w klasztorze karmelitów, którego przywództwo zdaje się coraz częściej przejmować Ákos Hadházy. W ciągu ostatnich kilku tygodni miały miejsce dwa przykłady wykorzystania protestów nauczycieli w celu nakłonienia nieletnich do pójścia za ich przykładem. Niewielka grupa agresywnych młodych ludzi celowo prowokuje policję, co skutkuje użyciem gazu łzawiącego.
Według Andera Balázsa, wiceprezesa Jobbiku
„to wybryki przynoszące efekt przeciwny do zamierzonego”.
Prawicowy polityk uważa:
egoistyczne działania polityczne odwracają uwagę od rzeczywistych problemów.
Podobne stanowisko wyraził poseł LMP Antal Csárdi , który według niego
ludzie nie dbają już o nauczycieli z powodu przerwania kordonu.
Współprzewodniczący LMP, Péter Ungár , wyjaśnia na swoim profilu w mediach społecznościowych,
Peter Ungár stwierdza:
wyborcy opozycji nie zasługują na to, by rok po czwartych dwóch trzecich nieodpowiedzialni politycy znowu dawali im fałszywe nadzieje.
Zsurzsanna Fisztner wyjaśniła Mediaworks stanowisko Mi Hazánk, zgodnie z którym należy również zbadać odpowiedzialność podżegaczy, którzy postawili małoletnich w takiej sytuacji.
Źródło: Magyar Nemzet , Mandiner
Zdjęcie w tle: Ákos Hadházy przełamuje kordon (Źródło: Facebook)