László Gyuricza niedawno trafił na pierwsze strony gazet dzięki nakręconemu przez siebie wideo, w którym zadośćuczynił zakarpackim pracownikom gościnnym, którzy nękali miejscowe dziewczyny. Teraz ma krzyż na ramieniu: sam go kiedyś postawił i postanowił go wyremontować i przerzeźbić.
„Możesz iść i twardo gadać z Czeczenami”, powiedział w kwietniu o krnąbrnych gastarbeiterach, aw rozmowie z Mandinerem tak wspomina ten incydent:
„W mieście jest bursa robotnicza, którą przedsiębiorca wynajmuje osobom prywatnym i firmom. Niestety, burmistrz nie ma wpływu na to, kto się tam wprowadza. Do urzędnika, w tym do mnie, wpłynęło kilka zgłoszeń i skarg, że zakarpacki mężczyźni, którzy się wprowadzili, znęcali się nad dziewczętami. Ten dom nie jest na tym wydzielonym terenie (...), to dobra, spokojna, szczególnie piękna okolica.
Ci ludzie przybyli do Kerepes zeszłej jesieni i od tego czasu pojawiło się wiele doniesień, głównie o ich zachowaniu, a także o zaśmiecaniu.
O ile mi wiadomo, ludzie pochodzili z Zakarpacia, z Ukrainy, ale z rejonu, gdzie nie strzelano. Konkretnie, pochodzili z Munkács, nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, czy skorzystali z możliwości przybycia tu z prawem azylu i pracy. To nie moja praca.
Nie miałem problemu z tym, że tu były, ale z tym, że dziewczyny z Kerepes były nękane i mimo wielokrotnych wezwań nie potrafiły zachowywać się jak ludzie z Kerepes, czyli tak, jak każdy normalny człowiek by się spodziewał, gdyby wprowadzili się obok.
(…) jak tam pojechałem i nagrałem to wszystko na wideo, to wrzuciłem na fejsbuka, wieczorem spakowali, następnego dnia dom był pusty”.
Bezpieczeństwo publiczne, czystość publiczna
László Gyuricza znany jest jako zwolennik prawa i porządku, robi wszystko, by przywrócić bezpieczeństwo i czystość publiczną w Kerepes, więc nie boi się krytykować nawet policji.
„Trzeba stwierdzić, że w całym kraju nie ma wystarczającej liczby funkcjonariuszy policji, jest to wynikiem wszystkiego, gdy mówimy o sytuacji bezpieczeństwa publicznego w Kerepes. Nie ma kto pilnować porządku, zdarza się, że na terenie objętym jurysdykcją Komisariatu Policji w Kistarcsa w ogóle nie ma obecności policji, w razie potrzeby siły reagowania dowożone są z innych miejsc. W tej chwili policja może tylko reagować na zakłócenia porządku, nie da się ukryć, że jak coś się dzieje, to starają się jak najszybciej rozwiązać problem, ale
z jakiegoś tajemniczego powodu strzelcy, awanturnicy i buntownicy mogą już następnego dnia spać w domu.
Widzę, że profilaktyki jest za mało. Obecnie staramy się poprawić sytuację z organizacjami obywatelskimi (policją cywilną). Oczywiście to nie patrole są w stanie tego dokonać, bo policjantów jest za mało. Zostałem wybrany przez 12 tysięcy osób, które czegoś oczekują, np. porządku, spokoju, rozwoju.
Jako burmistrz zdecydowanie oczekuję ochrony porządku, a nie tylko reakcji na nieporządek”.
Wyróżniony obraz: Strona László Gyuricza na Facebooku