Nawet po tym tytule byłoby szkoda – jak każdy plagiat – gdybym od razu nie zacytował Wassa Alberta z wersami jego pracy Oddaj mi moje góry:
„...panowie, mam dość. już nie gram. Oddaj mi moje góry! Nie mów mi, żebym znalazła dla siebie miejsce gdzie indziej na świecie, bo poza tamtym nie ma na tym świecie mojego miejsca. Nie mów, że akceptujesz mnie w tym czy innym kraju, bo w tych krajach nie mam nic do zarobienia. Nie mów, że znajduję dla siebie górę w Kordylierach czy Sierra Nevada: bo to są góry innych ludzi, nie moje. Dla mnie te góry nie mają piękna ani spokoju. Oddaj mi moje góry! …”.
Szkoda byłoby sugerować coś więcej niż tylko westchnienie paraleli z dziełami Alberta Wassa, ale to jest tak dobre, że wersety tych dzieł do dziś przenikają do naszych serc.
Narzekam tylko, że chcą mi odebrać, nam, wagę i sens życia, które niegdyś było pięknie malowane lub rysowane na kamiennych sklepieniach jaskiń, ścianach, papirusach, drewnianych tablicach, płótnach i niezliczonych innych materiałach i miejscach, z węglem, skaleniami i minerałami oraz chemikaliami. Ale chcą też odebrać zapach instrumentów muzycznych, bo tylko ci, którzy nie są narażeni na dym z ognisk ocenzurowanych dzieł, mogą je poczuć. Stało się to wcześniej! Nie możemy być zapominalscy; podpalacze ognisk ksiąg i obrazów, poświadczeni „wyższym rodowodem”, zbrodniarze, którzy byli teraz uzbrojeni tylko w pióra, nie ciąli mieczami ku czterem niebiosom, aby chronić swój kraj, ale tylko odzwierciedlali krew tysięcy w ich pogoni.
Posągi, wiersze, mozaiki, budowle, mosty i kroki taneczne, tradycje muzyczne, baśnie i przysłowia, przysłowia, wyrażenia, powiedzonka pejzażowe, kostiumy i cysios oraz tysiące, tysiące wrażeń tego, co z trudem pozostało nam ostatecznie jako nasze wspólne dziedzictwo kulturowe, więc czuję się zagrożona, czuję, że chcą to zabrać, chcą, żeby zniknęło przez wielkich magików od worków z pieniędzmi. Nie mogą tego znieść!
Nie mogą też odebrać nam dobrych wiadomości! Jesteśmy gościnni, ale nawet trzy małe świnki zagotowały wodę, kiedy przyszedł wilk! Nie mogą odebrać naszemu ludowi zdrowego rozsądku i naszej tysiącletniej mądrości.
Odziedziczyliśmy go już po Scytach i Hunach. Nie mogą odebrać naszej wiary i zaufania nawet tym, którzy się sprawdzili i codziennie udowadniają swoimi czynami, jesteśmy po naszej stronie!
Mam to powiedzieć, czy oni już wiedzą? Oni i tak to wiedzą, ale ja się zgodzę – bo im człowiek starszy, tym bardziej wie, że w niektórych przypadkach trzeba powiedzieć słowa, bo później może się to nie udać – myślę o Wiktorze Orbána i jego rządu.
Nie mamy kolonii, które kiedyś mieliśmy, ale ci, którzy mieli, ci, którzy teraz szukają nowej ojczyzny, przychodzą do swoich starych kolonialnych posiadaczy z prośbą o „powtórną wizytę”. W niczym nie przypominaliśmy kolonii Ottona von Bismarcka w Afryce. W czasie konkursu „W pogoni za Afryką”, w 1884 r., po porozumieniu z 1867 r., wykonaliśmy pierwszy akt Bánka bána na uroczystym otwarciu Węgierskiej Opery Królewskiej. wykonaliśmy uwerturę László Hunyadiego oraz pierwszy akt opery Lohengrin (Richard Wagner) pod dyrekcją Ferenca Erkela.
Nie mogą tego znieść!
József Kiss, laureat nagrody Károly Kós architekt krajobrazu i ogrodów