Dlaczego jesteśmy wrogami, skoro mamy takich przyjaciół? - zadaje Károly Kövesdi pytanie za milion dolarów w związku z ograniczeniem ruchu bezwizowego dla Węgrów mieszkających za granicą w USA.
Znane powiedzenie znów stało się aktualne: po nieustannych próbach rzucenia Unii Europejskiej na kolana USA otwarcie przyłączyły się do ataku na Węgry, administracja Bidena ogranicza bezwizowy wjazd do Ameryki z węgierskimi paszportami pod pretekstem „względy bezpieczeństwa”.
Wyjaśnienie jest tak przejrzyste, że prawie śmieszne
Mówi się, że zagrożeniem dla bezpieczeństwa jest milion Węgrów, którzy uzyskali obywatelstwo węgierskie jako Węgrzy za granicą w latach 2011-2020. W naszym czytaniu: ci, którzy (po tym, jak nigdy nie prosili o przywiązanie) naturalizowali się jako Węgrzy z własnej woli, bo też należą do narodu, powinni mieszkać gdziekolwiek na świecie. Ten nieprzyjazny krok jest oburzający i przejrzysty, ponieważ „przyjazna troska” dotyczy tylko Węgier spośród czterdziestu krajów uczestniczących w programie. Noga tego konkretnego konia bardzo wystaje.
USA ograniczają ruch bezwizowy Węgrów, szybko zareagowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych
Ale nie tylko wyjaśnienie jest przejrzyste, ale także podstawowa przyczyna samego „przyjaznego kroku”. Najwyraźniej chodzi o to, że USA poprosiły Węgry o dane naturalizowanych Węgrów, a oni są świadomi, jak bardzo węgierski rząd nakłada na ochronę danych za morzem. Oczywiście wiedzieli też w Bidengotii, że nie otrzymają żądanych danych. Cały ten cyrk był więc tylko pretekstem do kolejnego „przyjacielskiego gestu”, który poprzedziła ostatnio afera wokół umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, kiedy to USA jednostronnie skopały dobrze funkcjonującą umowę.
Podana jest również węgierska lewicowo-liberalna paralela: według neomarksistowskich liberałów każdy szpieg rosyjski, chiński czy arabski mógł zinfiltrować Węgry w ostatnich latach (z Wyżyn, Siedmiogrodu, Wojwodiny itp.) dzięki węgierskiemu rządowi. Mówią, pomysł producentów. Według tych, którzy uważają, że Węgry puszczają wolno przemytników ludzi. „Uwolnienie” handlarzy ludźmi (a oni też są tego świadomi) oznacza w praktyce, że zostaną oni wypędzeni z kraju, tak aby wszyscy przestępcy w Europie nie byli karmieni przez węgierskich podatników. Jeśli zachodni sąsiedzi wysyłają tu tylko tysiące niepotrzebnych migrantów, to nie chcą dzielić ciężaru utrzymania przestępców, a Bruksela nie daje ani grosza na ochronę granic.
Czy znasz tę historię?
Podczas haniebnego referendum w 2004 r. Fletós szydzili z mieszkańców Csonka na Węgrzech, mówiąc, że dwadzieścia milionów Rumunów zaleje kraj i zrujnuje emerytury starców. Wprowadzona w błąd część ojczyzny wyparła się następnie swoich narodowych braci, a liberalna lewica wybuchła radością. Nie mówiąc już o ledwie zawoalowanej radości państw-następców. Po 19 latach Bidenowie znowu grają w tę samą grę, w nieco innej formie, ale podobieństwo i tożsamość mózgów widać wyraźnie w działaniu.
Ale jest bardziej nikczemny sposób niż to oszustwo wizowe. Poparliby też plany Orange zniszczenia węgierskiej demokracji (obalenia demokratycznie wybranego rządu) poprzez próbę odstraszenia inwestorów niemieckich i amerykańskich od Węgier. I przyszłych potencjalnych kandydatów. Co roku Departament Stanu USA publikuje swoją uchwałę mającą wpływ na decyzje inwestycyjne amerykańskich firm. Jest to opracowywane na podstawie informacji z ambasad.
Nic dziwnego, że wypowiedź ambasadora Budapesztu Davida Pressmana jest pełna nieprawdy i obelg.
Nawiasem mówiąc, otrzymali „lidera linii”, a raczej nuty wydawane w wielu miejscach menedżerom dużych firm. Pamiętamy, jak niemiecki Siemens wycofał się z Paks II, zrywając kontrakt. Albo jak prezes Niemieckiego Klubu Biznesu, zrzeszającego firmy niemieckie i firmy działające na Węgrzech, nie został dopuszczony do głosu w Brukseli na rozprawie, na której wymieniono skargi rzekomo niemieckich firm, szkalujące warunki panujące na Węgrzech. Jedyny fachowiec, który mógł mieć odpowiednią opinię. Podczas gdy sala odbijała się echem od hałasów i grubych kłamstw organizacji obywatelskich.
Ale niezależnie od tego, czy chodzi o wizy, podwójne cła, czy zamiar podważenia stosunków gospodarczych, ważne jest, aby wiedzieć, jaki niecny zamiar przewija się przez całą tę sztukę. Reżyser, (oczywiście nieistniejąca) siła drugoplanowa krzątająca się w demokratycznej pelerynie, nie cofnie się przed niczym, by zmusić Węgry do wojny z Rosją (wówczas okropne dictu: Chiny) – oczywiście o pokój i demokrację – w której miliony węgierskich paszportów można wymazać, a następnie zmienić.
„To haniebna gra przeciwko lojalnemu sojusznikowi, który przyjął półtora miliona ukraińskich uchodźców” – napisał konserwatywny Counterpoint Institute na swojej stronie w mediach społecznościowych, dodając:
„Biden pozwala 7 milionom ludzi przekroczyć południową granicę bez kontroli, ale karze sojusznicze Węgry za to, że nie są wystarczająco prowojenne i pro-LGBTQ”.
Kiedy zdaniem demokratów Węgrzy mieliby być lojalnymi sojusznikami? Zdaniem obecnych liderów Bidengotii, gdyby wpuszczono migrantów bez rozliczenia, kupiliby amerykański gaz łupkowy za czterokrotność ceny, wrzucili broń na Ukrainę, przemilczeli prawa zakarpackich Węgrów, cały kraj paradowałby za Pressmanem w paradzie dumy, a chorzy psychicznie mężczyźni szaleją w węgierskich przedszkolach. Jest tylko jedno pocieszenie: nie wszyscy w Ameryce są głupi.
Wyróżniony obraz: Jim WATSON/AFP