Polityka kłamstw, wypaczeń i/lub nienawiści Gyurcsány’ego jak dotąd czterokrotnie wprawiła w zakłopotanie nowe lub stare, ale wciąż istniejące partie myślące o zmianie rządu i stanie się to po raz piąty, jeśli będą tolerować jego osobę jako ucieleśnienie sprzeciw. Napisane przez Károly Bána.

W sierpniu wiele osób zadawało sobie pytanie: dokąd poszedł Ferenc Gyurcsány? Wielu miało już nadzieję, że upadły patriota i szef rządu w końcu uda się na emeryturę do swojej posiadłości w Kotcse, gdzie będzie motyką swój mały ogródek, kapał nektar z winorośli, włączy się w życie miejscowego zespołu tańca ludowego, może wreszcie zacznie się nawracać. swoją obietnicę złożoną w Őszöd zamienił na drobne drobne i zaczął „krwawo” opowiadać o przyszłości lewicy, pisać eseje polityczne i kompilować je w tom.

Ale tak się nie stało. Rankiem 20 sierpnia Ferenc Gyurcsány upiekł chleb, następnie go połamał przy fali komentarzy entuzjastycznych fanów, po czym dał im znać, że nadszedł czas: „jesteśmy gotowi”.

„I w ten sposób spokojne, cofające się lato powoli się kończy. Jak powiedzieliśmy zeszłego lata? Przygotowujemy się” – powtórzył LáriFeri swoim zwolennikom. Chcę powiedzieć, że to znowu rodzaj larifariańskiego chwytu lewicowego Osztapa Bendera. Bajka z pianką. Obywatelskie bombardowanie ludzi. Demagogia, a właściwie utopia.

Jak dlaczego? Nie wiem, czy naszym czytelnikom przyszło do głowy, że rzadko zdarza się dzień, w którym na najbardziej oddanych i oddanych platformach opozycji, na przykład w programie ATV call-in, pokonana opozycja, zmiażdżona przez Gyurcsány’ego, nie otrzymuje jakąś poważną krytykę lub godną ubolewania sugestię dotyczącą tego, co faktycznie robią. Nic nie mówią. Nawet w związku ze wspomnianym przez narratora politycznego rywala „fenomenem strzeleckim” nie myślą o czystej stopie, nie ma wysokiej piłki, którą mogliby strącić, którą mogliby obrócić na swoją korzyść.

„Przygotowania”, które rozpoczęły się zeszłego lata w wielkiej tajemnicy i wprawiły opozycję w szał, z perspektywy czasu można powiedzieć, że góry napracowały się i urodziły mysz.

Polityczna innowacja zaczerpnięta z cylindra, jakim był sam rząd cieni, spowodowała, że ​​parlamentarna opozycja reżimu Orbána upadła do niespotykanej dotąd głębokości. Produkt polityczny stał się śmieciem.

Dziś dwie inne formacje polityczne, Mi Hazánk Mozgalom i Węgierska Partia Psa Dwuogoniastego, wyprzedzają pięć partii sześciopartyjnego sojuszu Gyurcsány. Tylko dwanaście procent całej populacji w wieku uprawniającym do głosowania oddałoby głos na Koalicję Demokratyczną.

Czy warto podejmować się kolejnej takiej z góry zaplanowanej porażki?

Coraz częściej pojawia się więc pytanie: jak długo kłamstwo orbitalne może odwracać uwagę od oczywistego, ale niezwykle nieprzyjemnego pytania: jak wygrać wybory z Gyurcsánym? Aby siedem milionów Węgrów w kraju i za granicą nigdy na niego nie głosowało? Po fiasku w 2022 r. partia duńska i zaplecze intelektualne wymyśliły kłamstwo, jakoby Karácsony zdradził opozycję, wycofawszy się w drugiej turze prawyborów na rzecz Márki-Zaya.

LáriFeri tymi totalnymi bzdurami próbowała odwrócić uwagę od złego paktu, jaki Koalicja Demokratyczna zawarła z Jobbikiem przed prawyborami. Szczegółowo zaplanowali, że w pierwszej rundzie wygra Karácsony, Dobrev będzie drugi, a Jakab będzie trzeci. DK i Jobbik, które podzieliły między siebie większość okręgów wyborczych, głosami wycofującego się Jakaba zapewniły żonie Gyurcsány’ego przewagę.

Cóż, mój Boże, to nie pasowało KláriFeri. Dla Fera, który chowa się za spódnicą Kláry. Trzeba było wprowadzić nowe kłamstwo. Chodziło o to, że wyborcy gazowego Fideszu „pomogli” Péterowi Márki-Zayowi, wypychając w ten sposób potencjalnego pretendenta, czyli Klárę Dobrev.

Zauważam, że z Dobrev nie osiągnęliby takiego samego rezultatu jak z Péterem Márki-Zayem, ze względu na siedem milionów wyborców, którzy odrzucili Gyurcsány’ego. To nie jest politologia, ale prosta matematyka. Pakt – oczywiście tylko z punktu widzenia Gyurcsány’ów – był w dalszym ciągu na tyle korzystny, że Jobbik go „znokautował”. Tak jak wcześniej MSZP wpadł w śmiertelny uścisk Gyurcsány’ego, od tego czasu agonia trwa nadal. A teraz Momentum się przygotowuje.

Wejść po raz piąty do tej samej rzeki, w której błocie już kilka razy się zatonęli. Na przykład poparcie Jobbiku w wyniku Frigy Gyurcsány’ego spadło obecnie do tak niskiego poziomu w porównaniu z wcześniej osiąganymi 20 procentami, że właściwie nie prowadzi już z powrotem na czoło polityki.

Polityka kłamstw, wypaczeń i/lub nienawiści Gyurcsány’ego jak dotąd czterokrotnie wprawiła w zakłopotanie nowe lub stare, ale wciąż istniejące partie myślące o zmianie rządu i stanie się to po raz piąty, jeśli będą tolerować jego osobę jako ucieleśnienie sprzeciw.

Oczywiście, ich dusza się tym zajmuje, to nie nasza sprawa, tylko mówiliśmy.

Węgierska gazeta