„Importuj faszystę w witrynie sklepowej – błyskotliwość Tuckera Carlsona na Węgrzech ” – pod tym tytułem ukazało się wydawnictwo Magyar Narancs. Jeśli dolar odejdzie, a jego media nie będą już znać swojej sprawdzonej metody rozgrywania antysemickiej karty w celu zdyskredytowania swoich przeciwników politycznych, przyklejają równie źle brzmiącą faszystowską etykietę tym, którzy nie pasują do głównego nurtu.
Lubią wydawać osądy od razu. Amerykański dziennikarz telewizyjny Tucker Carlson, który niedawno przeprowadził z premierem Węgier wywiad , natychmiast został nazwany „importowanym faszystą”, donosi vasarnap.hu.
Wystarczy, że ktoś jest republikaninem i nie jest wrogo nastawiony do węgierskiego premiera, a już w lewicowych bańkach informacyjnych zostanie wstawiony jako ekstremista i demonik.
W MaNcs nie jest to żadna nowość, gdyż na pierwszej stronie przedstawiali premiera ze szminką na tęczowym tle lub z „hitlerowskimi wąsami” z drucianego płotu – nie pozostawiając po sobie sukcesu sugestia na wypadek.