Katalin Cseh poszła na zakupy. Zrobiliśmy też z nim dobre zakupy. Na filmie pokazuje, ile to kosztuje w Brukseli i ile oczywiście kosztuje to mieszkańców, ale co nam mówi film przedstawiający ten zakup? Cóż, nic na świecie. Ze scenariuszem György’ego Tótha Jr.

Przepraszam za stronniczość, ale muszę wyznać, że nienawidzę tej kobiety jak kolby kukurydzy ( termin zapożyczyłem od A helység kalapácsa Prawdę mówiąc, nie tylko tego nienawidzę, ale wręcz jestem tym zniesmaczony. Nigdy nie zapomnę zasłużonego tekstu Klubu Rádio dotyczącego miksera kijowego, który oczywiście nie był forsowany przez niego, ale przez osobę o nazwisku Réka Kinga Papp, również dość nieznaną, ale Katalin Cseh spodobała się i obiecała rozpowszechnić w niej analogię ” małe kółka”. Dlatego unika się nudności, nawet gdy słyszy się nazwę Katalin Cseh. Wskazałam to tylko dlatego, że nikt nie powinien oczekiwać, że po tym wszystkim poczuję choć odrobinę życzliwości wobec rzekomego położnika-ginekologa.

Ten Czech wielokrotnie udowodnił, że dwie rzeczy są mu bardzo odległe: człowieczeństwo i przyzwoitość.

Co do tego pierwszego, dowód nie jest potrzebny, każdy, kto lubi botmixera, kto cieszy się z szokująco nieludzkiego tekstu, a nawet ma zamiar go rozpowszechniać, jest w moich oczach pariasem. A co do uczciwości…

Nie, nie mówię o unijnej siatce prania pieniędzy podejrzanego pitiánera (jest to domniemane, ponieważ sprawa jest nadal w toku, więc z metody zgłaszania możemy skorzystać dopiero po prawomocnym wyroku sądu). Ale jak ktoś, kto jest za dużymi pieniędzmi, może być uczciwy (pensje i inne uposażenia przedstawicieli UE można w dużej mierze zaliczyć do kategorii „wielkich pieniędzy”)

tam kręci się wokół Very Jurowej i jej towarzyszek, a ktokolwiek w jakikolwiek sposób próbuje zdradzić swój kraj, pracuje nad tym, aby Węgry nie otrzymały nawet pieniędzy, które bezsprzecznie nam się należą, więc jak może ktoś, kto ciągle kłamie na temat swojego kraju i zniesławia ją w każdy możliwy sposób, czy jest to uczciwe?

Czech kręci teraz wideo, bo wydaje się, że nie wystarczy mu bunt przeciwko nam za granicą, chce wywołać niezadowolenie także w kraju. Tak, rzeczywiście płacimy więcej za żywność niż mieszkańcy Brukseli. Ale ile mieszkańcy płacą za mieszkanie, ile za prąd, wodę, gaz? W jakiś sposób nie jest to uwzględnione w obliczeniach. I nie zapominajmy, że nie wszyscy „tam” zarabiają dwa razy więcej niż tutaj, jak to ujął Czech. I to nie tak bardzo, jak przedstawiciel UE.

Tak się składa, że ​​mam pojęcie o cenach mieszkań, chociaż moja wiedza jest bardzo ograniczona. Z drugiej strony wiem, że dziurę, czyli narożnik o powierzchni 24 metrów kwadratowych (pokój tej wielkości można nazwać mieszkaniem tylko z konieczności) można kupić za 62 miliony HUF. Dziękuję, ale wolę tego nie robić. Nie mogłem nawet się w tym obrócić bez uderzenia łokciem. Prawdopodobnie Katalin Cseh też nie wynajmuje sobie takiej jaskini.

Można porównać gruszki z żarówkami, ale ja nie chciałbym wgryzać się w tę drugą.

Przyszło mi to na myśl, bo miałam nieszczęście wielokrotnie kosztować „tanich” warzyw i owoców oferowanych przez zachodnie (nie tylko brukselskie, ale także austriackie, niemieckie, francuskie) supermarkety. Wszystkie są bardzo piękne, brakuje im tylko jednego: smaku. Albo, jak mówi zaraza: nie mają smaku ani zapachu. Innymi słowy: nie drogi, ale też nie dobry.

Katalin Cseh udaje, że nie ma pojęcia, dlaczego jeszcze nie dotrzymujemy brukselskich standardów.

Powodem jest to, drogi chwilowy ignorantze, że bohaterska Armia Czerwona nie stacjonowała tymczasowo w Brukseli przez ponad 45 lat, a plany pięcioletnie nie były im narzucane przez głupi reżim komunistyczny stworzony przez Związek Radziecki.

Bo po 1956 roku nie zostali ponownie zepchnięci w biedę (chociaż wcześniej nie byliśmy bogaci), bo ich kraj nie był zadłużony do upadku przez tych samych komunistów, bo ogromne zadłużenie i pusta kasa państwa nie miały zostać wyciągniętym z krawędzi otchłani w krwawym pocie i nadludzkim działaniu, a także dlatego, że powolne ożywienie nie zostało wciągnięte z powrotem w głąb przez gang, którym chciał pan zastąpić rząd Orbána.

Niestety partia, w imieniu której przyjechał Pan do Brukseli w wyniku jakiegoś wypadku, nie jest pełna pomysłów. Nic nie robią, tylko niszczą, w głupim przekonaniu, że jeśli dla kraju jest źle, to jest dobrze dla ciebie.

Ponieważ ludzie powstaną i zmietą... co?

Jeśli zbadamy potencjał intelektualny jego partii, utknęła ona w demontażu kordonów budowlanych. Oczywiście mogliby prowadzić kursy i pytać: „Jak możemy zaszkodzić naszemu krajowi?” tytuł, bo tylko w tym się wyróżniają. Ale mogą też robić postępy małymi krokami, na przykład dotyczące upuszczania urządzenia pirotechnicznego zrywającego linkę . Mogą faktycznie spróbować przekształcić praktykę „Nie chcemy niczego, ale naprawdę chcemy” w ruch narodowy. Można by ogłosić konferencję naukową pod tytułem „Od zakazu Lympii do stref zakazu wstępu”, ponieważ jesteście wielkimi zwolennikami nielegalnej migracji.

Katalin Cseh kupiła warzywa i nie byłoby problemu. Problem zaczyna się, gdy nie tylko kupuje, ale i rozmawia. Na szczęście dzięki mądrym Węgrom, na razie on (oni) nadal musi jeść to, co ugotują. Tak trzymaj dla nas wszystkich.

Długo musieliśmy czekać, ale w końcu przybył mąż stanu, który zamiast całej lewicy mówi: „Naprawdę tego brakowało!”

Wyróżniony obraz: zrzut ekranu TikTok