Podstępny strach rządzi Węgrami na wyżynach. Wciąż jednak trzydzieści lat po powstaniu Słowacji i dwadzieścia lat po przystąpieniu do UE. Państwo słowackie miałoby zawzięty obowiązek przyznać w końcu, że obecność rodzimych Węgrów nie stoi w sprzeczności z interesami Słowacji. Przez cztery lata w słowackim legislaturze nie będzie nikogo, kto mógłby poruszyć tę kwestię.
My, Słowacy, tęsknimy – powiedziała ciocia Annus w typowym palacowym dialekcie. Ciocia Annus mieszkała w Rapovcach, w (Czechosłowacja). Przez całą historię Rapovce były czystą węgierską wsią, zwaną Rapp. Wieś została wyludniona pod koniec ery tureckiej, a następnie ponownie zasiedlona przez Węgrów. Granica Trianon została wytyczona na granicy wsi, w ten sposób Rapp stało się Rapovcami. Ciocia Annus była Węgrami z drugiej strony, dorastała w Ipolytarnóc, następnie wyszła za mąż za kolejarza z Rappi. To były czasy, kiedy Rapp wrócił na Węgry. Annuskawie żyli szczęśliwie, kolej zapewniła dom, grunty i środki do życia, a ich mąż również nie został wywieziony na wojnę. Pojechali obok, do jego rodzinnej wioski, gdzie mieszkali jego rodzice i cała trójka rodzeństwa.
W pewnym momencie musiałam wyznać swoją tożsamość. Jesteśmy Węgrami – powiedział lekko, ale powiedział to w niewłaściwym momencie, narażając na szwank swoją pracę na kolei, wyczekiwaną emeryturę, opiekę medyczną, czyli całe swoje życie.
To było już po wojnie i w tej chronionej węgierskiej wiosce niedaleko Ipoly nie odczuwali zbyt wiele okropności. Byli to prości ludzie, niewiele wiedzieli o świecie. Nie przesiedlono ich do bydlęcych wagonów, aby zastąpić Niemców wypędzonych z Sudetów, ale następnym razem, gdy zapytano go, czy jest teraz Słowakiem czy Węgrem,
– natychmiast warknął: my, Słowacy, chcemy. Po węgiersku, bo nie znał języka jezior.
W ten sposób stał się Słowakiem, dodając końcówkę -ova do swojego węgierskiego imienia, aby jego nazwisko wskazywało również, gdzie jest jego miejsce. W ten sposób wielu Węgrów nagle zostało Słowakami, a proces ten miał też swoją nazwę: resłowacja, czyli według czechosłowackiego reżimu komunistycznego powrócili do swoich pierwotnych, słowackich korzeni.
Lubię chodzić po cmentarzach, bo nagrobki mówią o przeszłości. Na cmentarzu Rappa w latach 80. XX w. znajdowały się niemal wyłącznie nagrobki węgierskie, a nazwisko i imię, a w większości przypadków nawet kolejność wskazywały na narodowość mieszkańców wsi. Dziś to również uległo zmianie, słowackie nagrobki znajdują się w miejscu starych węgierskich grobów. Nie wiem, w jakim języku drzewo główne wskazuje ciotkę Annus, skoro została Słowaczką, wypierając się swoich prawdziwych przodków.
W ciągu ostatnich stu lat wynaleziono wiele sztuczek mających na celu zniszczenie rdzennej ludności węgierskiej,
innymi słowy, w celu stworzenia słowiańskiego państwa narodowego i zostało to uchwalone w prawie. 33. dekret prezydencki Eduárda Benesa pozbawił Węgrów zamieszkujących wyżyny obywatelstwa, emerytur i pracy. Zakazał używania języka węgierskiego w życiu publicznym, wykluczył węgierskich studentów z uniwersytetów, rozwiązał węgierskie stowarzyszenia kulturalne i zamroził depozyty bankowe Węgrów. Ich skonfiskowane ziemie i domy zamieszkiwali Czesi i Słowacy. Niemcy, obciążeni zbiorową winą, zostali wypędzeni, a Węgrzy zostali bezpaństwowcami na własnej tysiącletniej ziemi.
Doszło do presji resłowackiej, która stawiała po stronie (czecho)słowackiej bardziej tchórzliwych lub chcących żyć, doszło do wysiedlenia bydlęcymi wagonami, doszło do kradzieży mienia i życia, a potem nastąpiły zmiany demograficzne.
Dzięki temu drugiemu na okrojone Węgry przemycono prawie dziewięćdziesiąt tysięcy Węgrów. Następnie nastąpiła transformacja granic administracyjnych i okręgów wyborczych. Okręgi wyborcze narysowane na kierunku północ-południe zmieniły proporcje narodowości, rozrzedzając regiony zamieszkane przez Węgrów przez Słowaków. (Dziś słowacka legislatura planuje coś podobnego, nazywa się to reformą samorządową.) Można by wymieniać próby stworzenia (czechosłowackiego) słowiańskiego państwa narodowego, ale najdziwniejsza część tej historii ma miejsce, gdy antynacjonalista komuniści zniszczyli podstawowe prawa człowieka, szkoły, kościoły, Węgrom odebrano możliwość nauki i komunikowania się w języku ojczystym.
Podstępny strach rządzi Węgrami na wyżynach.
Wciąż jednak trzydzieści lat po powstaniu Słowacji i dwadzieścia lat po przystąpieniu do UE. Przecież część dekretów Benesza nadal stanowi część słowackiego porządku prawnego, choć nie budzi to obaw w Brukseli o praworządność. Patrząc na polityków zasiadających w Parlamencie Europejskim, nawet mi się to nie dziwi. Prawdopodobnie nigdy nie słyszeli o zbiorowym pozbawianiu Niemców i Węgrów praw wyborczych, co jest sprzeczne z Kartą praw podstawowych Unii Europejskiej. Nie mają pojęcia, że to jest prawdziwe pozbawienie praw wyborczych, a nie problemy społeczności LGBTQ. Jeśli się nad tym zastanowić, prawie pół miliona Węgrów w Highlands nadal żyje jako zbiorowi przestępcy w Highlands za rozczłonkowanie Czechosłowacji w 1938 r. (Ale nikt na świecie nie jest winny rozczłonkowania tysiącletniego Węgry w Trianon. Zawsze możemy wszystko wybaczyć.)
Państwo słowackie miałoby zawzięty obowiązek przyznać w końcu, że obecność rodzimych Węgrów nie stoi w sprzeczności z interesami Słowacji. Przez cztery lata w słowackim legislaturze nie będzie nikogo, kto mógłby poruszyć tę kwestię.
W ciągu stu lat liczba Węgrów w górach spadła o połowę. Gdybyśmy przełożyli naturalną reprodukcję na wzór matematyczny, utrata masy ciała byłaby znacznie większa. Tragicznie duży. Węgrzy z wyżyn zostali złamani, okaleczeni i oszukani tyle razy, że nikomu już nie wierzą i nie ufają. Nie próbujmy im mówić, co i jak powinni byli zrobić inaczej. Ci, którzy nie żyli jako mniejszość, nie doświadczyli niesprawiedliwości, którzy nie byli prześladowani za to, że są Węgrami, nie powinni rzetelnie osądzać tych, którzy z niej wyszli.
Ciężko jest stąd wstać i zacząć od nowa. Świat dyktuje także inny trend.
Idź sobie, zostań tam, jeśli ci się nie podoba, spróbuj szczęścia gdzie indziej! Nie służ wspólnocie, ale realizuj siebie! Po co nam język ojczysty, skoro nikt poza nami go nie rozumie? Co oznacza ojczyzna, węgierska wieś, skoro wszystko ma słowacką nazwę? Kiedy słowaccy nacjonaliści biją cię, jeśli mówisz po węgiersku, zrywają węgierski napis i zabraniają śpiewania naszego hymnu narodowego. Kiedy węgierskie miasto, które od czterystu lat koronuje, Bratysława, nic nie sprzyja pamięci o Węgrach.
Niedawno w Cluj przywódcy czterech kościołów historycznych: reformowanego, katolickiego, unitarnego i luterańskiego omawiali wyniki rumuńskiego spisu ludności. Wszędzie maleje liczba wiernych, maleje także liczba Węgrów, która osiągnęła milion osób. Przywódcy kościoła siedmiogrodzkiego uważają, że muszą zrobić wszystko, aby zwiększyć liczbę zgromadzeń, ale jednomyślnie uważają, że ich zadanie jest ważniejsze niż to, aby zatrzymać Węgrów w Siedmiogrodzie. Reprezentowanie interesów Węgrów jest nadrzędne wobec interesów wspólnot kościelnych. Musimy się zjednoczyć i pomagać sobie nawzajem – stwierdzili biskupi. A współpraca już się rozpoczęła.
My, Węgrzy, jeśli chcemy zostać, nie możemy oczekiwać pomocy od nikogo innego.
Nie należymy do wielkiej rodziny żadnego narodu, ani Słowian, ani Latynosów, ani Niemców. Jesteśmy w drodze z naszą różnicą. Tak było zawsze w naszej historii i to się nie zmieni. Jasny przekaz słowackich wyborów jest taki, że jeśli chcemy pozostać, wszyscy Węgrzy muszą trzymać się razem, bo nikt inny oprócz nas nie będzie reprezentował interesów Węgrów.
Autor jest historykiem
Źródło: Magyar Hírlap
Zdjęcie na okładce: Ilustracja / Źródło: ma7.sk