Wynik sobotnich wyborów wywołał u wielu osób duże emocje, choć ze względu na kampanię, przesłania i okoliczności było to tak duże zaskoczenie. Fico wygrał, pojawili się postępowcy, Sojusz ponownie upadł na progu, a forumiści Hidas zostali wepchnięci w ziemię przez własnych wyborców, aby położyć kres tym wygłupom.

Z drugiej strony dysonans, jaki nastąpił w trakcie kampanii, jest zdecydowanie równoważony przez wypowiedzi po wynikach. László Sólymos za swoją porażkę obwinia krótki czas, politycy Sojuszu przyczyny upatrują w mediach, sondażach opinii publicznej i wysokiej frekwencji, z kolei zwolennicy jako przyczynę upatrują György Gyimesi. Brakuje tylko tsi, karmy i płetwonurków.

Niemniej jednak po piątej porażce z rzędu Krisztián Forró mówi o historycznym wyniku, jakim było uzyskanie 130 tys. głosów. Dlatego w języku potocznym mówi się, że wśród niewidomych król jest jednooki.

Bo jeśli spojrzymy na wyniki ówczesnych Együttélés i pozostałych partii, następnie MKP i do 2020 r. Híd, to zobaczymy, że otrzymały one znacznie więcej głosów niż te 130 tys. Co więcej analiza Napunka wskazała, że ​​wskaźnik historyczny jest bardziej adekwatny w świetle faktu, że partie o powiązaniach węgierskich nigdy nie uzyskały razem tak małej liczby głosów, jak obecne 130 tys. + kilka tysięcy Forum Híd-Węgierskiego.

Co ciekawe, nikt nie widzi nic złego w charakterach TOP 10 kandydatów, działalności politycznej i komunikacji partii, ani w tym, że – według wstępnych obliczeń – tym razem na partie słowackie mogło trafić ponad 50 tys. węgierskich głosów.

Jeśli jest to historycznie dobry wynik, wiele osób byłoby zainteresowanych tym, jakie zło może dla nich oznaczać?

Kierownictwo Stowarzyszenia, zgodnie z tą logiką, z dużym przekonaniem zdecydowało, że łamiąc dotychczasową „złą praktykę”, nie weźmie ono w ogóle odpowiedzialności i ani prezes, ani prezydencja nie złożą rezygnacji. Za ich przykładem idą także dwie pozostałe zatomizowane partie, Híd i Magyar Fórum. Jak to ujął klasyk: „Tu nie ma co oglądać. Ludzie, możemy działać dalej!” Jednak patrząc na wyniki przychodzi mi na myśl siedmiogrodzkie powiedzenie, że wynik nie jest zły, ale dobry tak nie wygląda. I niezależnie od tego, jak podchodzimy do tematu, fakt, że Węgrzy z gór nadal nie będą mieli reprezentacji w parlamencie, nie zmienia rzeczywistości. To już 13 lat. A jeśli sparafrazowałem już tak wiele cytatów, oto jeden z Józsefa Berényi, według którego w piłkę nożną gra się dla bramek, a w polityce dla mandatów.

Jednak w najwyższej lidze Związek i jego poprzednik nie potrafią już od 13 lat strzelić gola. Są jednak tacy, którzy od tego czasu próbują zostać napastnikami.

Po tym jednak może nadal nie jest to najbardziej zaskakujące dla wyborców, ale nagły sceptycyzm tych, którzy jeszcze kilka dni temu wierzyli wszystkim, że Sojusz osiągnie nie 5, ale proste 6 lub więcej procent (niektórzy nadal wierzyć, że opinia publiczna – także stworzyła badania na ten temat.

Mózes Szabolcs, György Gyimesi i kilku innych już dzień po wyborach przekonali się, że upolitycznienie etniczne dobiegło końca i partia węgierska nigdy więcej nie wejdzie sama do parlamentu. Podobnie jak oni, również zaskoczyła mnie opinia Orsza Örsza, który uważa, że ​​wynik 4,38% jest w pełni realistyczny i tyle w społeczeństwie jest na rzeczy.

Od wyborów minęło kilka dni i z tego, co wiem, każdego ranka wschodzi słońce, a nasza półmilionowa społeczność nie znikła jak perfumy. Dane spisowe wyraźnie pokazują, że 5 procent byłoby w społeczności więcej niż wystarczające, ale w tym celu musiałyby obowiązywać podstawowe zasady kształtowania polityki.

Mianowicie, aby partia polityczna miała charakter, jasny zestaw wartości i przewidywalny kurs. Przedstawiciel partii, lider, potrafi to przekazać wyborcom w sposób odważny, zrozumiały, jasny i ciekawy.

W przypadku Stowarzyszenia żaden z nich nie został w pełni spełniony (delikatnie to ujęliśmy). Chociaż należy dodać, że podjęto próbę rozwiązania problemu braku odważnej (czyli tchórzliwej) komunikacji i braku charakterystycznego przekazu wraz z przybyciem Gyimesiego, który jako osoba z zewnątrz starał się wytknąć mankamenty, na które kandydaci na szczycie lista nie odważyła się stawić czoła.

Jednak mimo że włożył w swoją kampanię mnóstwo energii i pieniędzy, wyborcy w zasadzie nie utożsamiali się z partią ze względu na widoczny dystans do tych na szczycie listy. Właśnie z tego powodu nikt nie przypuszczał, że będzie to główna narracja partii.

Nawet w transmisjach telewizyjnych na żywo prowadzący nie był w stanie wypowiedzieć podstawowych pytań, które nurtują większość ludzi.

Czy poprą wojnę na Ukrainie, czy ustąpią naciskowi LBGTI+, jak odniosą się do szantażu Waszyngtonu, Brukseli i Moskwy. Ale czy nikt nie mógł wiedzieć, z kim chce pracować? Albo wielu dziwiło też to, że zaprzeczając oczywistościom, nie można było przyjąć jako strategicznego partnera obecnego rządu Węgier i sojuszu partii Fidesz-KDNP. Ze wszystkich wypowiedzi Krisztiána Forró emanował przymus dostosowania się do wskazówek innych, a tym samym nie zakładania niczego, brak podstawowego charakteru, odwagi i determinacji.

Bez względu na to, jaki rząd zostanie utworzony, południowa Słowacja będzie nadal zaniedbywana i jedynie na rząd węgierski można liczyć, że będzie chronił i reprezentował Węgrów w górach, korzystając z narzędzi dyplomatycznych i innych możliwości. Nie zaszkodzi zatem zwrócić uwagę na słowa premiera Viktora Orbána, który mówił o słabym występie góralskiego polityka na tegorocznym Tusványos.

Dołączając się do słów premiera, nadszedł czas, aby osoby odpowiedzialne za błędne decyzje strategiczne wzięły odpowiedzialność za błędne decyzje strategiczne, podały się do dymisji i zrobiły miejsce przywódcom, którzy są w stanie zapewnić Węgrom w górach przyszłość, nie stając się przestarzałymi i wyczerpanymi, ponieważ jeśli jest to samo szósty czy siódmy raz, zawody odbywają się tymi samymi metodami i tymi samymi ludźmi, potem szósty, siódmy raz i nawet wielokrotnie efektem końcowym będzie głowa Hindusa pełna pięknych nadziei w pustym basenie .

Za pół roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Ułóż rzędy! Upolitycznienie etniczne ma przyszłość w regionie Highlands, ale należy je dobrze kultywować.

Autor: Ákos Csonka / Felvidék.ma

Zdjęcie na okładce: MTI Zdjęcie: Zoltán Máthé