Im trudniejszy jest świat wokół nas, tym bardziej musimy dbać o siebie nawzajem, o nasze małe społeczności.
Publiczność śpiewała, oddychała, czasem płakała lub śmiała się razem z Eriką Miklósą w Kőszegu, gdy dawała koncert w jednej z najmniejszych synagog w kraju – niedawno pięknie odrestaurowanej i funkcjonującej jako przestrzeń kulturalna. Na małej scenie jednocześnie stały diwa, która w młodym wieku podbiła nowojorski Metropolitan, kobieta, która dzięki wielu próbom stała się silniejsza, oraz dziewczyna z Kiskunhalas, która w wieku 19 lat wyruszyła na podbój świata. W wywiadzie powiedział: oprócz aplikacji na dyrektora generalnego Opery rozpoczyna szkolenie dla utalentowanych młodych śpiewaków.
„Czy oni wiedzą, co jest w życiu najważniejsze?”
– zapytała Erika Miklósa publiczność w Kőszegen i tego wieczoru, kiedy światło dzienne nie wpadało już przez łukowate okna synagogi i wszystkie oczy były zwrócone na nią, naprawdę czuliśmy, że wkrótce poznamy odpowiedź, ponieważ ta odważna, silna i odnosząca sukcesy kobieta, którą z pewnością znasz
To prawda, że znamy go jedynie z telewizji, prasy i na scenach, słyszymy, jak przemawia w cieszącym się dużym zainteresowaniem programie typu talent show, ale jest tak miły i bezpośredni, jak gdyby był naszym bliskim znajomym. Właśnie kilka godzin temu wysiadł z samochodu w dżinsach, tenisówkach, z kolorową skórzaną torbą na ramieniu i zanim w ogóle pomyśleliśmy, że to jakaś droga hiszpańska marka, od razu opowiedział nam historię torebek w Csikszereda – on występował tam kilka dni wcześniej. Potem ruszył szybkim krokiem, lecz za Zoltánem Pócą, dyrektorem Teatru Zamkowego w Kőszegu, na którego zaproszenie przybył do miasta, nie mogliśmy za nim nadążyć.
Całe życie uprawiam sport, a teraz biegam niemal codziennie, nawet jeśli na koniec wszystko mnie boli. Ale przynajmniej wiem, że żyję
– zaśmiał się światowej sławy sopran koloraturowy, który przyniósł też buty do biegania, bo w Alpokalji na granicy Kőszegu są fajne miejsca do biegania.
Fügelekvár z funduszem honorowym
Kőszeg jest jak miasteczko z bajki i nie ma w tym żadnej przesady. Zadbane kamienice na rynku głównym, tablice upamiętniające różne wydarzenia, pomniki, bryła zamkowa, która jest zarówno integralną częścią miasta, jak i zapewnia kameralne – i doskonałą akustykę – środowisko do występów w teatrze zamkowym, szkole Gézy Ottlika , koty, ale przede wszystkim małe przenoski, dzięki którym są po prostu wystawione przed domami. Na stołach czekają figi, pieczone kasztany i świeżo zebrane maliny, a każdy ze słoika lub pudełka – w niewielu miastach fundusz honorowy działałby tak.
Wszyscy na ulicy pozdrawiają, a przynajmniej uśmiechają się, Erika - która od razu kupiła torbę pięknych, wielkogłowych kasztanów - jest przez wielu rozpoznawana, nawet z drugiej strony ulicy machają do niej mówiąc
Do zobaczenia na wieczornym koncercie!
Restaurator również żegna się w ten sam sposób po obiedzie, ale sklepikarz, kwiaciarz, recepcjonistka też pozdrawiają małą grupę w taki sposób, że i tak spotkamy się na wieczornym koncercie – to prawda, zdarzają się też tacy, którzy z żalem mówią, że nie otrzymali biletów. Miasto, które dzięki Teatrowi Zamkowemu w Kőszeg przyzwyczaiło się do wysokiej jakości przedstawień, z niecierpliwością czeka na wieczorny występ Eriki Miklósy.
Większość widzów zapewne nie zna ich z The Voice, ale fakt, że członek jury – trener programu – który zawsze ma dobre słowo dla zawodników i być może pomaga „oswoić” obu raperów , sprawia, że wieczór jest wyjątkowy. ma z tym coś wspólnego, zaśpiewa od nich na wyciągnięcie ręki. Piosenkarka otrzymuje wiele komentarzy na temat tego, jak wiele robi, aby popularyzować operę jako gatunek występując w spektaklu, ale to nie jedyny powód, dla którego do niej piszą.
„Otrzymuję listy – mówi artystka – od dziewcząt i chłopców z kraju i zagranicy z informacją, ile znaczy dla nich ten spektakl i jakie mam rady, jak mogą udoskonalić się i pójść do przodu w śpiewie”.
Nawet w niskich momentach
Talentów nie brakuje, a potrzeba kogoś, kto pomoże im w karierze, jest oczywista. Z tego też powodu Erika Miklósa w kolejnym etapie swojego życia zdecydowała się skupić na nauczaniu i zarządzaniu talentami. Dokładnie gdzie i w jakich ramach się teraz kształtuje, ale on chce przekazać wszystko, czego nauczył się na boisku: nie każdy musi wymyślać wiele małych sztuczek, które sam wymyślił i które pomogły mu w sztukach performatywnych pole od Nowego Jorku przez Mediolan na Daleki Wschód. Nie wystarczy np. dwa razy do roku występować w Operze, bo żeby wypełnić tak dużą przestrzeń potrzeba siły, mięśni, powietrza, a tego nie da się utrzymać w domu skalingiem – co prawda, to zależy od przynajmniej piosenkarze.
Na czym polega nauka, ruch, jedzenie, obecność na scenie, ale przede wszystkim rozwój osobowości, co w karierze Eriki Miklósy zostało ułożone w system oparty na doświadczeniach.
Nie musisz być taki jak ja: musisz być tym, kim jesteś
on tłumaczy. A o tej własnej tożsamości może wiele powiedzieć, zaczynając od tego, że w wieku 19 lat po przesłuchaniu publicznym otrzymał kontrakt i tym samym został najmłodszym prywatnym śpiewakiem Opery wszechczasów, dzięki temu, jak udało mu się utrzymać swoją pozycję w świecie w układzie współrzędnych, który jest zupełnie inny od układu zwykłych ludzi z gwiazd, do tego stopnia, jak reprezentować własne wartości, nawet gdy znajdziesz się na trudnych stanowiskach decyzyjnych, kiedy zamiast tego sukcesu, czeka Cię porażka, rozczarowanie lub odrzucenie.
„To inspirujący program, który z pewnością wyniesie talent na nowy poziom” – mówi Erika Miklósa, dodając, że zawód ten wymaga nie tylko gruntownego szkolenia, ale także ciągłego samorozwoju. – Nie można przestać się uczyć, próbowałem już to przekazać w różnych obszarach zarządzania talentami. Wszechstronność jest ważna, bo otwiera przed artystą możliwości.” Dzięki swojej wszechogarniającej uwadze mentoring pomoże młodym ludziom w złożonym, funkcjonalnym myśleniu i w rozwoju strategii radzenia sobie, ponieważ talent nie zawsze jest lekkim „ciężarem”. Jej nauczycielka śpiewu, Júlia Hamari, powiedziała jej wówczas:
nie jest łatwo być wróblem w czerwonej czapce.
W talent show opowiada także o sobie i swoich najgorszych momentach w życiu, bo daje też siłę innym. „Dużo się też nauczyłem, składając podanie o dyrektora generalnego opery” – mówi Index. „Ciągle konsultowaliśmy się z moim zespołem i może to zabrzmi dziwnie, ale nauczyłem się, jak to jest być dobrym liderem” – mówi i wtedy nawet nie rozmawialiśmy o ludzkich reakcjach, których doświadczył, że stało się to jasne, na kogo można było liczyć, a kogo nie, jak się zachowywał przed, po i w trakcie aplikacji. I tak, zdarzały się trudne momenty, nawet dni i tygodnie, zwłaszcza gdy z perspektywy czasu wiele osób zaczęło mówić, jak dobrze byłoby, gdyby zdobył stanowisko dyrektora generalnego Opery.
Drzewo losu
Spacerując i rozmawiając odwiedzamy także ogród György’ego Bakosa – założyciela niegdyś Teatru Zamkowego Kőszeg – gdzie Erika Miklósa od razu rozpoznaje przy wejściu drzewo losu. „Mamy też jedno, z ogromnymi kwiatami” – mówi i z zainteresowaniem obserwuje, jak György odrywa gałązkę boliwijskiego chili, bo w przeciwieństwie do czekoladowego habanero nie mają takiej w domu.
Przynoszę to do domu mojemu mężowi, jesteśmy wielkimi fanami chili
– mówi i opowiada, jakie kremy się z niego robi. Ale robią wino, nadziewają kiełbaski, a Erika zajmuje się też ogrodnictwem. Kiedy sprawy się mocno skomplikowały, stwierdziła, że wolałaby po prostu „chodzić po ziemi jak prawdziwa wieśniaczka”, przecież niedługo zostanie rolniczką ze złotymi uszami, ale mąż stwierdził, że to nie dla niej: to nie była jej droga.
I rzeczywiście chodzi, śpiewa, występuje, rozmawia, spełnia wszelkie prośby. Im mniejsza miejscowość, do której zostanie zaproszony, tym większe prawdopodobieństwo, że pojedzie, bo w przeciwnym razie kiedy będą mieli okazję usłyszeć operę i porozmawiać z nim? I zapewne wszyscy wiedzą też, że jego program poświęcony historii muzyki popularnej został usunięty z telewizji publicznej – o to pytany jest także artysta odznaczony Orderem św. Szczepana, zdobywca Nagród Kossutha i Ferenca Liszta.
„Kiedy idę do szkoły, żeby porozmawiać, nie zawsze śpiewam, chyba że mnie o to poproszą. Któregoś dnia zaśpiewałem piosenkę ludową, a mały chłopiec słuchał jej nawet bez tchu. Powiedział, że czuł, jak wibruje wokół niego powietrze”
mówi Eryka.
W synagodze w Kőszeg czuć było także wibrację powietrza. Nawiasem mówiąc, koncert miał miejsce, gdy byli w Kőszeg podczas kręcenia jednej z audycji Score i kiedy Erika zobaczyła jedną z najmniejszych synagog w kraju, przypominającą szkatułkę na biżuterię, obecnie pięknie odrestaurowaną i funkcjonującą jako przestrzeń kulturalna, powiedziała, że chce tu śpiewać. Organizatorami byli Zoltán Póca i jego zespół – Ildikó Gelencsér i Zoltán Bakos.
Po południu w dniu koncertu krzesła w synagodze były zapełnione, a wieczorem powitano gości szampanem i bułeczkami w ogrodzie synagogi wybudowanej przez Fülöpa Scheya w 1859 roku: był sklepikarz, restaurator, recepcjonista oraz kwiaciarnia, mieszkańcy Kőszegu, którzy przez jeden wieczór oddawali się delektowaniu się operami i innymi znanymi melodiami oraz możliwością „porozmawiania” z Eriką Miklósą.
Najważniejsza rzecz w życiu
Bo chociaż śpiewał ze światowymi gwiazdami (i zaśpiewa ponownie 29 listopada 2023 roku w Budapest Arena z José Carrerasem) i zdobył największe krajowe nagrody – nie mówiąc już o tym, ilu ważnych komitetów i zarządów jest członkiem – naprawdę czujemy się jakby był miły, śpiewałby dla nas jako znajomy. Rozmawiał także z publicznością, gdy naradzał się z towarzyszącym mu na koncercie pianistą Miklósem Harazdym oraz osiemdziesięciotrzyletnim, światowej sławy skrzypkiem Ernő Sebestyénem (który po zakończeniu pracy z Filharmonią Berlińską osiedlił się w Kőszegu), jakbyśmy byli na jakimś domowym koncercie.
Miklósa Erika Kőszegen śpiewała arie operowe, pieśni ludowe, a nawet operetkę – wpis Szilvii z „Csárdáskirályő”. Śpiewano fragmenty Carmen i Traviaty, a gdy nastąpiła piosenka ludowa rozpoczynająca się pod górami Csitár, Erika Miklósa zachęcała publiczność do odważnego śpiewania. A kiedy zapytał ich, co jest w życiu najważniejsze, otrzymał odpowiedź, że to miłość, miłość – wtedy Monnot zaśpiewał swoją piosenkę Hymnusz a szerelom, którą najbardziej znamy z wykonania Edith Piaf.
Im trudniejszy jest świat wokół nas, tym bardziej musimy dbać o siebie nawzajem, o nasze małe społeczności.
„Wszędzie, a także na wieczornym koncercie, witano mnie z taką życzliwością, miłością i uwagą, że całkowicie naładowałam baterie” – napisała po wieczorze Erika Miklósa na swojej stronie na Facebooku. – Bo czasami jesteś wyczerpany. Nawet nie z nadmiaru pracy, ale raczej ze złego słowa, braku spokoju, nieumiejętności dialogu, niesprawiedliwości, zranienia, arogancji, arogancji, braku szacunku. I wtedy będzie dość. Ja też mam dość - jeszcze nie dawno. Ale potem w jakiś sposób zaproszenia docierają w odpowiednim momencie – także od małych społeczności, które również są dumne ze swoich wartości – dzięki którym odzyskuję siły duchowe i psychiczne”.
W obliczu sukcesu piosenkarka już tego lata wystąpi na głównej scenie Teatru Zamkowego w Kőszeg: pewne jest, że ci, którzy być może ją przegapili, również się tam zmieszczą.