W węgierskim Dniu Niepodległości oddajemy hołd węgierskości całego świata – powiedział premier Viktor Orbán w swoim przemówieniu w Veszprém z okazji rocznicy rewolucji 1956 r.
Premier podkreślał: Veszprém wyprzedził to, co działo się tysiąc lat temu i wyprzedziło to w 1956 roku: „Przyjechaliśmy świętować 23 października, ale powinniśmy byli tu przyjechać dzień wcześniej: mieszkańcy Veszprém obudzili się wcześniej, w 1956 r., nie czekali na mieszkańców Pesztu, swoje żądania ogłosili już 22 października” – zauważył.
Każde miasto i wieś na Węgrzech ma swój rok 1956 i wszystkie są częścią naszej wielkiej rewolucji, więc niesprawiedliwe jest wspominanie tylko tych, którzy błyszczą w świetle reflektorów – powiedział premier.
Viktor Orbán przypomniał ofiary rewolucji 1956 r., rozstrzelanych, uchodźców i emigrantów. „Historie życia osób cierpiących w więzieniach są szokujące. Jakie postacie! Dokonali egzekucji na księdzu, robotniku, rolniku, nauczycielu, przywódcy partii komunistycznej, osobach starszych, młodych, mężczyznach i kobietach, mieszkańcach Budapesztu i wsi. Naród stał na łożu śmierci” – zaznaczył premier.
Viktor Orbán wspominał bohatera Veszprém, który wiedział, że jeśli historia wyciągnie do nas, Węgrów, rękę, grzechem byłoby jej nie wyciągnąć.
„Árpád Brusznyai rozumiał także, że rok 1956 był dla europejskich Węgier ostatnią na długi czas szansą na oderwanie się od świata bolszewickiego socjalizmu, który zaprzecza kulturze europejskiej, cywilizacji chrześcijańskiej i prawu narodów do istnienia. Tak jak rok wcześniej udało się Austriakom” – powiedział. Jak wyjaśnił, Brusznyai również wiedział, że drzwi się zamykają. Jeśli nie uda nam się teraz wydostać, cały kraj zostanie wciągnięty w sowiecki eksperyment, który chciał stworzyć naród komunistyczny i imperium sowieckie.
Rok 1956 nie był napadem wściekłości uciskanych, ani niepohamowanym wybuchem pragnienia wolności – zauważył Orbán, który według niego, przy całym swoim bohaterstwie, ruch węgierski był trzeźwy, odpowiedzialny i umiarkowany, co było przebłyskiem węgierskiego geniuszu .
„Sama rewolucja była przebłyskiem węgierskiego geniuszu, a historia Árpáda Brusznyaia, który w wieku zaledwie 32 lat nie pozwolił nawet na legalny uliczny lincz rabusiów dyktatora, była tego uosobieniem” – podkreślił Orbán.
Premier przypomniał: Bruszny został rozstrzelany przez komunistów nie dlatego, że był winien, ale dlatego, że był niewinny. Jego los jest losem Węgrów.
„Węgrzy są rycerscy, czasem nawet aż za bardzo, dlatego ciągle nam się zdarza, że ci, których ratujemy lub chronimy, zwracają się przeciwko nam” – przypomniał Viktor Orbán, podkreślając, że dzisiaj także jako pierwsi ochroniliśmy Europę przed migracją i jako pierwsi zaproponowaliśmy pokój zamiast wojny. Nawet dzisiaj jesteśmy pierwszymi i jedynymi, którzy chcą powstrzymać narody europejskie przed wkroczeniem na ślepo w kolejną wojnę – powiedział.
„Nigdy nie otrzymaliśmy podziękowania, ale otrzymaliśmy naganę. Taki jest los Węgier. Nie pociesza nas fakt, że ludzie Zachodu mogą teraz jeść to, co sami ugotowali” – powiedział premier.
To wzór węgierskiego losu, który co jakiś czas się powtarza – stwierdził Viktor Orbán. Oznajmił, że Árpád Brusznyai jest niewinny, po czym prześladowano jego pamięć, aby wymazać ją z historii Veszprém, co udało im się zrobić przez trzydzieści lat.
„Dziś wiemy, kim byli ludzie z Bruszniai, ale dziś nie mamy odwagi nawet podać nazwisk morderców. Chwała bohaterom 1956 roku” – podkreślił premier, po czym powiedział, że Brusznyai został rozstrzelany w wieku 33 lat, a potem prześladowano nawet jego pamięć, aby trwale wymazać go ze świadomości Veszpréma.
„Ale stara zbrodnia ma długi cień i jeśli została popełniona przeciwko całemu narodowi, rzuca taki cień, że jej cień odczuwają niezliczone rzesze ludzi” – stwierdził premier.
Chwała nie oznacza, że możemy spokojnie unikać wstydliwych lekcji. Wiemy, że zdrajcy też są częścią narodu, są też zapisani w naszej historii, jak pech w hymnie narodowym – przypomniał Orbán, dodając, że po 23 października w Veszprém nastąpił także 4 listopada.
„1956 ostatecznie zwyciężył w 1990. Ci z nas, którzy tam byli, którzy toczyli walki ze Związkiem Radzieckim i działaczami partyjnymi, doskonale wiedzieli, że nie wygralibyśmy bez roku 1856” – podkreślił Viktor Orbán, który stwierdził, że w momencie zmiany reżimu komuniści mieli szansę wejść w erę demokracji z nienaruszoną skórą tylko wtedy, gdy najpierw przyznali się do przestępstwa, musieli publicznie pochować szczątki swoich ofiar. „A gdy tylko pochowano ich ciała, ich dusze zostały uwolnione” i komuniści stracili władzę.
Z tego, co widzę, partia następcza MSZMP jest już mikroskopijna i zakończy się tam, gdzie powinna się zakończyć – dodał.
„Naszym zadaniem w 1989 roku było dokończenie tego, co rozpoczęły się w latach 56. Trzeba było tylko zdobyć się na odwagę, żeby na nich wskazać i ogłosić, że król jest nagi” – wspominał okres zmiany ustroju premier.
Wyzwoliliśmy się spod okupacji Sowietów, zastąpiliśmy komunistów tak, że wojny nie było i uniknęliśmy upadku gospodarczego i politycznego kraju. Do dziś jesteśmy najbardziej stabilnym i najbezpieczniejszym krajem w całej Europie – podkreślił Viktor Orbán.
„Wygrał rok 1956 i ponownie dołączyliśmy do wspólnoty narodów europejskich, to także część prawdy historycznej. Oraz tego, że ta Europa nie jest już miejscem, z którego nas wyrwano. i coraz mniej. Musimy zmierzyć się z faktem, że przez wolność rozumiemy coś innego. Dla ludzi Zachodu oznacza to pewnego rodzaju ucieczkę od siebie, od tego, czym się urodzili. Zmień płeć, zmień naród, zmień tożsamość, zmień wszystkie swoje części, poskładaj się zgodnie z najnowszą modą, a będziesz wolny, mówią na Zachodzie. Na Węgrzech myślimy dokładnie odwrotnie. Dla nas wolność nie jest ucieczką od siebie, wręcz przeciwnie: przyjazdem, odnalezieniem domu” – podkreślił Viktor Orbán. Według premiera myśl o tym, że nie jest się mężczyzną, Węgrem, chrześcijaninem, jest jak wyrywanie sobie serc.
„Przyznaj, że urodziłeś się jako Węgier i chrześcijanin, niezależnie od tego, czy jesteś mężczyzną, czy kobietą. Nie mamy zamiaru z tego rezygnować ani w 1956 r., ani w 2023 r., ani ze względu na Moskwę, ani Brukselę” – podkreślił Orbán, dodając: dla nas wolność jest instynktem życiowym, walka o wolność nie jest czymś, czego można się podjąć lub zdecydujesz, musisz go chronić, w przeciwnym razie zostanie utracony.
Tak było w latach 1956, 1990 i tak jest nadal – dodał Premier, podkreślając: stoimy na grobach wszystkich okupacyjnych imperiów.
Premier mówił także o tym, że w naszym życiu wciąż pojawiają się rzeczy przypominające czasy sowieckie. „Na szczęście to, co za pierwszym razem było tragedią, za drugim razem okazuje się komedią. Na szczęście Bruksela to nie Moskwa, Bruksela to po prostu źle zarządzana współczesna parodia” – powiedział Viktor Orván i dodał: „Bruksela za darmo gwiżdże, jeśli nie chcemy, nie tańczymy”.
„Związek Radziecki był beznadziejny, UE jeszcze nie. To prawda, że sam sprowadził na siebie migrację, że wpadł w wojnę, z której nie może się wydostać. Brukselę można naprawić, Europa wciąż żyje i oddycha, jej witalność pracuje w jej ciele, wciąż może się zmienić” – podkreślił Orbán, dodając, że przyszłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego nie wymagają większej zachęty.
„Poświęcenie lat 56. ma sens tylko wtedy, gdy nie żyjemy na próżno, jeśli dajemy światu to, co tylko sami możemy dać. Veszprém właśnie to robi: pokazuje światu, jaka jest węgierska kultura i jaka jest wolność, gdy jest się Węgrem. Jesteśmy w stanie to zrobić, bo wiemy, że przeszłość nie jest za nami, ale pod nami stoimy na niej” – powiedział Orbán, pochylając głowę nad pamięcią ofiar.
„Niech żyje węgierska wolność, niech żyje ojczyzna, niech Bóg nas wszystkich błogosławi, wolność przede wszystkim” – zakończył przemówienie premiera.