Nieograniczone ukraińskie zboża, surowce rolne i przetworzona żywność docierające do Unii Europejskiej stwarzają poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa żywności i istnieje duże prawdopodobieństwo, że większość z nich jest skażona składnikami genetycznie modyfikowanymi.

Według niedawnego, szokującego raportu Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych, cała Ukraina może już być skażona GMO. Składniki genetycznie modyfikowane (GM) mogą znajdować się w surowcach rolnych i znacznej części żywności uprawianej na Ukrainie. Niemożliwe jest także oszacowanie poziomu zanieczyszczeń, gdyż ukraińskie prawo jest niekompletne, co oznacza, że ​​władze państwowe nie mogą podejmować działań przeciwko nielegalnemu handlowi GMO.

W związku z brakiem kontroli państwa i zniesieniem dotychczas funkcjonujących systemów certyfikacji, wolność od GMO żywności przeznaczonej na eksport sprawdzają wyłącznie uczestnicy rynku, oczywiście tylko wtedy, gdy leży to w ich interesie

– wynika z najnowszego raportu .

Badanie sytuacji związanej z GMO na Ukrainie wypełnia lukę, gdyż do tej pory można było jedynie spekulować na temat wykorzystania technologii genetycznych i badań biotechnologicznych.

Z amerykańskiego raportu jasno wynika, że ​​ukraińskie zboża, surowce rolne i przetworzona żywność trafiające bez ograniczeń do Unii Europejskiej rzeczywiście stwarzają poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa żywności i jest wysoce prawdopodobne, że większość z nich jest skażona składnikami genetycznie modyfikowanymi.

Jak krytyczne i niekontrolowane stało się rozprzestrzenianie GMO na Ukrainie, wyraźnie pokazuje fakt, że produkcja i komercjalizacja jakichkolwiek składników genetycznie modyfikowanych jest obecnie zabroniona, mimo że ustawodawstwo - po uzyskaniu oficjalnych zezwoleń - umożliwiłoby dystrybutorom legalną uprawę.

Czy Ukraina tonie w nielegalnym biznesie GMO?

Ukraina – podobnie jak Unia Europejska – zasadniczo zabrania krajowej i międzynarodowej dystrybucji produktów genetycznie zmodyfikowanych, a także ich produkcji. Zakaz nie jest jednak powszechny. Aby ktoś mógł uprawiać genetycznie zmodyfikowaną roślinę na terytorium Ukrainy, potrzebne jest oficjalne zezwolenie. Podczas oficjalnej procedury wszczętej przez producenta dany produkt GMO poddawany jest wszechstronnemu badaniu, obejmującemu wpływ na środowisko i zdrowie, oznakowanie i wiele innych aspektów. Jeśli wszystko będzie w porządku, Kijów wyda licencję na produkcję i dystrybucję danego GMO na pięć lat.

Obecnie jednak żaden produkt zawierający składniki GMO nie jest na Ukrainie licencjonowany i nie jest w toku proces wydawania licencji, co oznacza, że ​​w kraju nie powinno być kryzysu związanego z GMO.

Mimo to, według szacunków Stanów Zjednoczonych, nielegalny handel nasionami GMO osiągnął zawrotne rozmiary jeszcze przed wojną, czyli w 2021 roku:

pomimo zakazu do ukraińskich rolników nielegalnie dotarły nasiona genetycznie modyfikowane o wartości 750 000 dolarów, czyli około 255 milionów HUF.

Kijów zrzekł się kontroli nad GMO

Zanieczyszczenia GMO mogą obecnie praktycznie dotknąć całe ukraińskie rolnictwo, jedynie największym przedsiębiorstwom rolnym udało się utrzymać kontrolę na swoich terytoriach oraz w swoich zakładach produkcyjnych i logistycznych – w interesie biznesowym, poprzez eksploatację własnej infrastruktury – jasno wynika z raportu waszyngtońskiego.

USDA stwierdziła, że ​​niezrównoważona sytuacja wynika głównie z niedociągnięć we wdrażaniu ukraińskiego prawa dotyczącego GMO. Wśród nich zwrócono uwagę na brak nadzoru państwa: nielegalny handlarz GMO nie może ponosić odpowiedzialności nawet w przypadku złapania, bo brakuje szczegółowych zasad niezbędnych do podjęcia działań.

Na Ukrainie oficjalnie działają laboratoria akredytowane przez państwo, w których można testować produkty, m.in. w celu wykrycia możliwego zaangażowania GMO. Jednocześnie w amerykańskim raporcie zwraca się uwagę na brak informacji na temat praktycznego funkcjonowania tych państwowych laboratoriów.

W ukraińskich przepisach obowiązujących od 2007 roku nie tylko egzekwowanie wolności od GMO i sankcjonowanie naruszeń prawa zostało wyłączone.

Problemem jest także to, że procedura wydawania licencji trwa w najlepszym przypadku co najmniej rok, a zadania są podzielone pomiędzy blisko dziesięć organów państwowych. W wyniku ogromnej biurokracji państwowej od 2007 roku do chwili obecnej tylko jeden produkt GMO otrzymał licencję, której ważność wygasła już w 2018 roku.

Kontrolę GMO dodatkowo komplikuje fakt, że na Ukrainie odrębne prawo stosuje się do GMO do celów handlowych, głównie rolniczych i leczniczych, oraz oddzielnie do GMO do celów naukowych.

Ukraina myśli tylko o sobie

Jedynym naprawdę ściśle kontrolowanym obszarem jest import. Na granicach sprawdzane są także nasiona, surowce i artykuły spożywcze przybywające na Ukrainę. Władze sprawdzają, czy składniki wymienione na produkcie odpowiadają rzeczywistości.

Obowiązkowe jest oznaczenie „zawiera GMO” na żywności, w której co najmniej 0,9 procent składników jest genetycznie modyfikowanych.

Do Europy napływają niekontrolowane przesyłki

Być może najbardziej szokującym ustaleniem amerykańskiego raportu jest to

W 2014 roku Kijów praktycznie zniósł państwowy, oficjalny nadzór nad eksportem ukraińskich produktów rolnych, znosząc urzędowy system certyfikacji zbóż i certyfikatów gwarantujących jakość.

Obecnie nie istnieje żaden mechanizm kontroli państwowej ani mechanizmu sankcji pozwalający na badanie wpływu dostaw eksportowych GMO.

Rolni giganci zwracają uwagę, ale tylko jeśli chodzi o ich pokój premium

Powstaje pytanie, jaka jest gwarancja, że ​​produkty z Ukrainy nie zawierają GMO?

Aktualnie dostępne są jedynie opisy produktów pochodzące od producentów i dystrybutorów, których autentyczności nikt nie sprawdza. Prawdziwy skład może zostać ujawniony jedynie w przypadku, gdy Klient na własny koszt sprawdzi produkt lub skontaktuje się z władzami kraju docelowego.

Na Ukrainie dzisiaj tylko te międzynarodowe firmy rolnicze przeprowadzają badania laboratoryjne, które sprawdzają rzeczywistą wolną od GMO towary przeznaczone na eksport, aby zatrzymać klientów, ale głównie jeśli chodzi o produkty premium. Te wyrywkowe kontrole zwykle ujawniają ogromną skalę narażenia na GMO w danym kraju.

Rolni giganci prowadzą prywatne laboratoria w połączeniu z własną infrastrukturą do przechowywania i przesyłu zboża, głównie w celach badawczo-rozwojowych.

Zachowanie wolności od GMO jest niezwykle ważne, gdyż genetycznie modyfikowane produkty roślinne i zwierzęce można sprzedawać jedynie znacznie taniej, a tam, gdzie uprawiane są sztucznie stworzone kultury roślinne, tradycyjna uprawa nie będzie już możliwa.

Jedno z dochodzeń ujawnia, że ​​status Ukrainy wolnej od GMO skończył się na zawsze

Do tej pory nie opracowano kompleksowego opracowania na temat sytuacji GMO na Ukrainie, zatem nie było realnych informacji o tym, w jakim stopniu rząd Wołodymyra Zełenskiego pozostawia miejsce dla lobby GMO.

Ukraina ma jedne z najlepszych obszarów upraw na świecie. Te ogromne posiadłości ziemskie są kontrolowane przez zachodnich kapitalistów za pośrednictwem gigantycznych firm rolniczych o międzynarodowych interesach. Interesy tych oligarchów są sprzeczne z interesami lobby GMO, dlatego też, jak twierdzi USDA, czarny handel i niepowstrzymane rozprzestrzenianie się produktów genetycznie modyfikowanych może prowadzić do trwałej, długoterminowej niekorzystnej sytuacji, jeśli przepisy nie będą liberalne i nie wspierają konkretnie innowacyjnych projektów biotechnologicznych.

Jednocześnie bezradność władz spowodowała, że ​​genetycznie modyfikowany składnik mógł bez niczyjej wiedzy trafić do magazynu lub zakładu przetwórczego. Jest to największe niebezpieczeństwo, ponieważ po wysyłce GMO – w przypadku braku dezynfekcji – kolejne przesyłki również zostają skażone, co można stwierdzić jedynie na podstawie badań laboratoryjnych. W rzeczywistości jednak skażenie GMO prawie nigdy nie zostaje ujawnione, dlatego też zanieczyszczone składniki można wykorzystać do wytworzenia produktu, na etykiecie widnieje informacja „wolny od GMO”.

Dlatego w większości przypadków nigdy nie będzie jasne, czy żywność produkowana na Ukrainie została skażona składnikiem powstałym w wyniku inżynierii genetycznej.

Biznes GMO toczy się wśród prawdziwych ukraińskich rolników

USDA zwróciło uwagę, że w wyniku rosyjskiej inwazji nielegalne transakcje dotyczące GMO rozprzestrzeniły się nie na duże korporacje, ale na małe i średnie gospodarstwa rolne.

Choć na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej czołowi zachodni politycy otworzyli granice Unii Europejskiej dla ukraińskich transportów lądowych tzw. korytarzami solidarności, rzekomo pomagając ukraińskim rolnikom, szybko stało się jasne, że

nie chodzi tu o ukraińskich drobnych producentów, ale zyski przedsiębiorstw rolnych o zachodnich interesach byłyby zagrożone.

Tymczasem prawdziwi ukraińscy drobni rolnicy, średnie przedsiębiorstwa i gospodarstwa rodzinne nie otrzymują praktycznie żadnego wsparcia. Osoby dotknięte chorobą walczą o przetrwanie, ponieważ koszty produkcji gwałtownie wzrosły, a wiele z nich nie może nawet zebrać plonów ze względu na walki lub obowiązkową służbę wojskową. Jeśli tak się stanie, nadal będą mogli go sprzedawać po zaniżonych cenach, ponieważ rolniczy giganci zdominowali cały rynek krajowy i zagraniczny.

Mniejsze gospodarstwa widzą przetrwanie w nasionach modyfikowanych genetycznie. Według amerykańskiego raportu, jeśli zasieją GMO, mogą obniżyć swoje koszty nawet o 70 dolarów na hektar. Co więcej, ryzyko jest minimalne, właśnie dlatego, że nie muszą obawiać się kontroli państwowych i jakiejkolwiek kary.

Produkty ukraińskich małych i średnich gospodarstw niemal bez wyjątku kupują działający w kraju giganty rolni, których celem jest maksymalne obniżenie ceny zakupu.

W ten sposób składnik skażony GMO przedostaje się do oficjalnie wolnych od GMO surowców i gotowych produktów pochodzenia ukraińskiego, które z powodu braku kontroli docierają w dowolne miejsce na świecie i praktycznie nikt o tym nie wie.

Rząd Zełenskiego raczej konserwował bezprecedensową sytuację

Pod koniec sierpnia br. ukraiński rząd przyjął nowe regulacje zastępujące ustawę z 2007 roku. Nowe rozporządzenie jest już zharmonizowane z dyrektywami Unii Europejskiej, gdyż Ukraina chce jak najszybciej dołączyć do wspólnoty.

Dlatego szokujące jest to, że przyjęta w sierpniu 2023 r. ustawa wejdzie w życie dopiero we wrześniu 2026 r., do tego czasu pozostanie sprawdzona, niekontrolowana i nieprzewidywalna nielegalna praktyka.

Mieszkańcy Ukrainy są przeciwni GMO

Z zagranicy zwrócono także uwagę na fakt, że ludność ukraińska wyraźnie odrzuca technologie genetyczne w rolnictwie. Ich zdaniem wynika to z faktu, że nigdy nie doszło do merytorycznego dialogu społecznego i że do zmiany opinii Ukraińców potrzebne byłyby także centralnie regulowane kampanie edukacyjne. Dla USDA stało się także jasne, że Ukraińcy nawet nie są świadomi możliwości dopuszczenia GMO.

I absolutnie na to nie liczą

pomimo chęci bycia wolnym od GMO i przepisów popierających ten zakaz, Ukraina z pewnością stanie się po wojnie jednym z bastionów upraw GMO,

zwłaszcza jeśli kierownictwo w Kijowie będzie nadal podejmować decyzje mając na uwadze interesy Stanów Zjednoczonych.

Mandarynka

Wyróżnione zdjęcie: Bloomberg/Getty Images