Dzięki przyjętej w piątek ustawie o ochronie mniejszości Ukraina naprawdę poczyniła ogromne postępy we wszystkich sprawach, z którymi walczymy od ośmiu lat. Dlatego dobrze, jeśli jeszcze przez kilka miesięcy będziesz czuć na szyi nasz lodowaty oddech.

Zawsze są wspaniałe dni, kiedy Serhij Sidorenko, nagrodzony nagrodą Daniela Freunda redaktor ukraińskiej „Jewropejszki Prawdy”, uderza w klawiaturę. Jesteśmy to winni temu uczonemu koledze za najbardziej absurdalny wywiad wszechczasów z Gergelym Karácsonym z listopada ubiegłego roku, w którym udało mu się przedstawić wielokrotnie przegrywającemu kandydatowi na premiera „Poznajcie Gergely’ego Karácsony’ego, polityka silniejszego od Orbána!”, dodając, że „to nie Orbán, ale prawdziwe Węgry”. (Nie wspomnę, że on także zniekształcił słowa Karácsony'ego za pomocą tendencyjnych błędnych tłumaczeń.)

Sidorenko był także idiotą, który w maju tego roku próbował wraz z Andrásem Ráczem powiedzieć, że armia węgierska znalazła się na granicy z Ukrainą w lutym 2022 r., aby ponownie dołączyć do Podkarpacia. Trzeba przyznać, że Rácz odrzucił niemożliwe założenie i dał jasno do zrozumienia, że ​​wszystkie państwa NATO graniczące z Ukrainą w tym samym czasie sprowadziły swoje wojska na granicę ze względu na rosnące zagrożenie wojną.

Myślę, że już rozumiecie, dlaczego bardzo się cieszę, gdy ukraiński przyrodni brat László Bartusa nie jest szczęśliwy.

To ukraiński problem z mózgiem, który chodzi na dwóch nogach, a ukraiński problem z mózgiem to magiczny grzyb, dzięki któremu Gergely Karácsony wygląda na silnego przywódcę, a András Rácz będzie w stanie obronić Viktora Orbána.

Cóż, jeśli chodzi o nowelizację ustawy o mniejszości ukraińskiej, niezawodny wróg Węgier, Serhij Sidorenko, nie jest zbyt zadowolony. Prycha i kuśtyka.

W powiązanym z nim artykule pisze: ustawa jest całkowicie nie do przyjęcia, ponieważ „przekracza ważne czerwone linie dla Ukrainy”, głównie dlatego, że reklamy na obszarach zamieszkałych przez mniejszości nie będą już musiały być tłumaczone na język ukraiński, co jest „kategorycznie niedopuszczalne”, jego serce.

To pokazuje, że Ukraina naprawdę poczyniła duże postępy dzięki przyjętej w piątek ustawie o ochronie mniejszości we wszystkich kwestiach, w związku z którymi od ośmiu lat bijemy się z tabelą.

Naprawdę nie było innego sposobu na osiągnięcie tego niż szantaż integracją euroatlantycką.

Kiedy podnosiliśmy odpowiednie sprawy, Ukraina udawała niesłyszącą kapibarę przez prawie dekadę. Teraz zrobili wszystko. Wreszcie.

Ustawa wygląda teraz tak, jak powinna, przynajmniej z węgierskiego punktu widzenia, po aneksji Krymu w 2014 roku: uderza w Rosjan w taki sposób, w jaki nie uderza we wszystkie pozostałe mniejszości.

Prawo jest w dalszym ciągu brutalnie niesprawiedliwe wobec wielomilionowej mniejszości rosyjskiej lub rosyjskojęzycznej na Ukrainie, co również nie leży w interesie Ukrainy – ale tutaj właśnie rozchodzą się interesy Węgier i Rosji. Władimir Putin musi rozliczyć się z tego, co osiągnął dla swojej mniejszości.

Można powiedzieć, że ma to sens. Ukraińska ustawa sałatkowa jest pełna walecznych rzeczy.

Nadaje specjalny status osadom zamieszkałym przez co najmniej 15 proc. mniejszości etnicznych, w których odtąd można prowadzić agitację, reklamę i nadawać media w języku czysto etnicznym, bez tłumaczenia na język ukraiński. Wstrętna zasada, która rozgoryczała węgierskie życie kulturalne na Zakarpaciu, zgodnie z którą węgierscy użytkownicy mogli mówić do węgierskiej publiczności wyłącznie po węgiersku z tłumaczeniem na język ukraiński, pozostaje, ale ograniczona w rozsądnych ramach: teraz tłumaczenie na język ukraiński jest konieczne jedynie, jeśli 20 procent uczestników, ale co najmniej dwadzieścia głównych wniosków z trzydniowym wyprzedzeniem. (Do tej pory, niezależnie od całkowitej liczby uczestników, było to również obowiązkowe na prośbę dziesięciu osób.) I co najważniejsze:

tańczyli z fragmentów prawa oświatowego, które są równoznaczne z duchowym ludobójstwem,

przyjęto, że obok języka państwowego językiem nauczania może być także język mniejszości posługujących się językami urzędowymi Unii Europejskiej. Wycofany zostanie zapis, zgodnie z którym jedna piąta lekcji w klasie piątej, 40 procent w klasie dziewiątej i 60 procent więcej w szkołach etnicznych będzie nauczana w języku ukraińskim i zastąpiona całkowicie logiczną zasadą: język ukraiński, Literatury ukraińskiej i historii Ukrainy należy uczyć po ukraińsku, a w szkole średniej przedmiotu „Obrona Ukrainy”, który musi być niezwykle pasjonujący.

Brawo Ukraina, niezła próba! Uprzedzenie powiązanych debat poprzez wprowadzenie odpowiednich przepisów w pierwszej kolejności po 2014 r. naprawdę nic by nie kosztowało – ale lepiej późno niż wcale.

W zasadzie odrobili zadanie domowe. Sidorenko jest smutny - otworzę kirgiską wódkę winogronową.

Niepokoi mnie tylko mały gorzki posmak: że ustawa była tylko jedną z broni cierpienia Zakarpackiej mniejszości węgierskiej.

Jest rozbiórka, jest Munkácsi II. Wymiana dyrektora Liceum im. Ferenca Rakoczego na osobę, która postawiła sobie za cel jak najszybszą ukrainizację szkoły, następuje seryjną inwigilacją małych i dużych węgierskich przywódców na Zakarpaciu.

Dlatego dobrze, żeby Ukraina jeszcze przez kilka miesięcy czuła na szyi nasz lodowaty oddech. Prawo to doskonały początek. Jeśli Węgrzy zdołają przestać cierpieć, w końcu nadejdzie czas, na bożonarodzeniowy prezent od Węgrów z Zakarpacia, na który czeka się prawie dekadę: możemy się pogodzić.

Mandiner.hu

Zdjęcie na okładce: Zamek Münkacsi - wciąż z turulem na szczycie
Źródło: kiszo.net