Węgrzy nie są głupi, dlatego mają o dwie trzecie więcej czasu i żyje się tu tysiąc razy lepiej niż w Niemczech, Holandii czy Anglii – mówił w wywiadzie muzyk.

Urodził się 70 lat temu, 16 grudnia 1953 roku, a ochrzczony został cztery dni później, 20 grudnia. Stwierdził gdzieś, że ta druga data jest o wiele ważniejszą datą w jego życiu. Z powodu swojej wiary?

Wszystko, co się rodzi, ma swój koniec. Nasze życie także. Mógłbym też powiedzieć, że człowiek rodzi się, żeby umrzeć. Z drugiej strony na chrzcie otrzymujemy obietnicę życia wiecznego. Dlatego chrzest jest dla mnie najważniejszym momentem w życiu na ziemi – zaczyna wokalista Róbert Szikora, frontman R-GO.

Kiedy odnalazłeś Boga?

To było najwspanialsze przeżycie w moim życiu

mając dwadzieścia kilka lat, miałem przebłysk tego, jak to będzie wyglądać w wieczności. Poczułam niesamowite szczęście i spokój

i od tego czasu wierzę, że to nadejdzie. W latach pięćdziesiątych, w czasach komunizmu, wielu rodziców zdecydowało się zapisać swoje dzieci na lekcje religii, traktując je jako ratunek. Mnie też się to przydarzyło. Jako dziecko oczywiście miałem inną relację z Bogiem, później jako nastolatek była ona nieco przyćmiona przez muzykę, ale potem przyszedł moment, gdy zrozumiałem, że Bóg jest obecny w moim życiu każdego dnia.

Pod wieloma względami nie jest typową gwiazdą rocka. Na przykład nie w tym, że nieustannie głosi Słowo Boże i od 1975 roku jest w związku małżeńskim z żoną Zsuzsą, co też jest niezwykłe z punktu widzenia statystyk rozwodów…  

Jestem połączony z Zsuzsą przez Boga, musiałem ją tylko odnaleźć.

Jak poznałeś?

Mieszkał na sąsiedniej ulicy i chodził do tej samej szkoły w Rákospalota, do której ja chodziłem. Kiedyś widziałem go idącego ulicą. Jej włosy były jaśniejsze niż u kogokolwiek innego. Potem widziałem go rozmawiającego z przyjacielem na szkolnym dziedzińcu. Miał takie piękne czarne oczy, jakich nigdy wcześniej nie widziałam. Któregoś dnia graliśmy w piłkę nożną na ulicy, przyszedł i zatrzymał się, żeby obejrzeć mecz. Nie mieliśmy bramkarza, zapytałem go, czy zacznie? Zatrzymało się. Niedługo potem spotkała mnie pewna sytuacja. I to było tak, jakbym został porażony prądem. Nigdy nie zapomnę jego dotyku, jego zapachu. Później, jako muzyk, pragnęło mnie wiele dziewcząt, ale on był i jest przy mnie, którego kocham tak samo jak wtedy, gdy go pierwszy raz zobaczyłam.

Ich dziecko się nie urodziło, a oni odrzucili możliwość sztucznego zapłodnienia. 

Bo dziecko to także dar od Boga. Dobry Bóg daje duszę i osobowość, jest stwórcą nie tylko tego, co widzialne, ale i niewidzialnego. Nie sądzę, że ludzie mogą się w to ingerować.

Czym są Święta Bożego Narodzenia w Twoim życiu?

Świetny prezent. Bóg tak umiłował człowieka, że ​​posłał pomiędzy nas swego Syna. I nie po to, aby nas potępić, ale aby przez Niego zyskać zbawienie. I chociaż Jezus był wyśmiewany i ukrzyżowany tu na Ziemi, nie stawiał oporu. Ponieważ miłość nie może walczyć.

Jak bardzo martwisz się tym, co dzieje się obecnie na świecie? 

To przejdzie. Wojny też. To nie koniec i nie apokalipsa. Oczywiście, patrząc na dzisiejszą sytuację polityczną na świecie, często przychodzi mi na myśl, że to wielkie szczęście, że węgierski premier nazywa się Viktor Orbán.

Odkąd Viktor Orbán objął urząd, rydwan narodu zmierza we właściwym kierunku.

I choć wiele osób chce powiedzieć, że Węgrzy nie wiedzą, co robią, to mam dla nich złą wiadomość. Węgrzy nie są głupi, dlatego mają dwie trzecie tego czasu. Mieszka się tu tysiąc razy lepiej niż w Niemczech, Holandii czy Anglii. To nie przypadek, że ci, którzy mają tam trochę rozumu i potrafią, przyjeżdżają na Węgry...

Może w wieku siedemdziesięciu lat już widzisz: Hungária czy R-GO są ważniejsze w Twoim życiu?

Jeśli nie będzie wielkiego sukcesu Hungárii, to później nie będzie R-GO. Ten ostatni, mój własny zespół, był już moim marzeniem z dzieciństwa.

Urodzinowy koncert R-GO odbędzie się 16 grudnia w Debreczynie. Dlaczego tutaj?

Dokładnie o to zapytał mnie Miki Fenyő. Odpowiedziałem: słuchajcie, Papp László Arena i jej poprzedniczka, BS, zostały wypełnione R-GO dwanaście razy, dlaczego zawsze musicie automatycznie grać koncerty w Budapeszcie? Dlatego Debreczyn. Nie mogę się doczekać imprezy, mam nadzieję, że w Phoenix będzie pełna sala.

Jak bardzo nie możesz się doczekać przyszłorocznej imprezy Hungária w Puskás Arena?

W ostatnich dziesięcioleciach pomysł pojawiał się niezliczoną ilość razy, ale zawsze czegoś brakowało, a przede wszystkim chęci.

Teraz wszystko się połączyło jak w potopie,

każdy tego chce, co może sprawić, że koncert będzie niezapomniany. Przyznam, że denerwuję się tym, a także tym, jak publiczność przyjmie naszą świąteczną piosenkę, która właśnie została wydana. To się nazywa Rock and Roll na Boże Narodzenie. Nowa notatka Hungária po 28 latach i jednocześnie nutka bożonarodzeniowa, jakiej jeszcze nie było, mam nadzieję, że się ludziom spodoba.

W tym roku otrzymał nagrodę Pétera Máté, ale nagrody Kossutha nie ma jeszcze. Tęsknisz za mną?

Mam starszego ode mnie o sześć lat przyjaciela, który sprowadził na Węgry rock and rolla i który założył Hungária, a nazywa się Miklós Fenyő. Jeżeli otrzyma i tak już bardzo prestiżową nagrodę Kossutha, to porozmawiajmy o tej nagrodzie także w odniesieniu do mnie. Nie wcześniej!

Mandarynka

Wyróżniony obraz: Mandiner/Árpád Földházi