„Teraz albo nigdy” – pisze na swoim stanowisku Petri Sarvamaa, poseł do fińskiego Parlamentu Europejskiego z Partii Ludowej, zgodnie z wiadomościami w Magyar Nemzet . Negocjator Parlamentu Europejskiego ds. praworządności rozpoczął zbieranie podpisów, jeśli się powiedzie, Orbán może zostać pozbawiony prawa głosu w Radzie Europejskiej.
Celem petycji – która może zostać podpisana przez przedstawicieli do piątku, zanim zostanie przedstawiona Przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego – jest wezwanie Komisji Europejskiej lub Rady Europejskiej do
rozpocząć kolejny etap procedury przewidzianej w art. 7, co może ostatecznie doprowadzić do zawieszenia prawa głosu Węgier.
Poseł nazwał swoją inicjatywę decydującym momentem, bo według niego jedynym sposobem, aby UE działała, jest odebranie prawa głosu Viktorowi Orbánowi (czyli Węgrom w Radzie).
Jednocześnie z własnej inicjatywy petycje Parlamentu Europejskiego podpisane przez przedstawicieli nie mają bezpośredniej mocy prawnej wiążącej dla innych instytucji UE – nie mają więc one bezpośredniego wpływu na procedurę zgodnie z art. 7, która toczy się pod auspicjami organ międzyrządowy.
Przesłanie jest niejednoznaczne. Z jednej strony widzimy ciągłą intensyfikację kampanii przed zbliżającymi się wyborami. Bruksela może tego również potrzebować, ponieważ a
jak wynika z niedawno opublikowanych analiz, poparcie dla prawicowych i centroprawicowych rodzin partyjnych w Europie, takich jak EPP czy IDR, wzrośnie, natomiast dla lewicowych liberałów i Zielonych spadnie.
Wraz z Parlamentem Europejskim Węgry odegrałyby kluczową rolę w tworzeniu nowej komisji, co przypada na okres jesienny.
Drugi aspekt petycji jest taki, że antywęgierskie siły UE demonstrują siłę w związku z plotką, która ostatnio ogarnęła media, że węgierski premier może zostać przewodniczącym Rady. Bruksela pokazuje nam, że ma sporo asów w rękawie, jeśli chodzi o atak na Węgry.
Zdjęcie na okładce: EP Press