Donald Tusk zrozumiał już tę lekcję: kto jest członkiem NATO i UE, musi wspierać Ukrainę (dlaczego?), bo kto tego nie robi, wyklucza się ze wspólnoty. Napisane przez Zsolta Ungváry’ego.

Już w średniowieczu starano się czerpać korzyści z handlu do Europy Zachodniej poza Lajtą. Prawo Wiednia do zawieszania towarów zmusiło przejeżdżających kupców do oferowania swoich towarów do zakupu, co oznaczało, że lokalni kupcy mogli zabrać je na dobrze płatne rynki.

Róbert Károly, król Węgier, w którego żyłach płynęła nie tylko transcendentna krew rodu Turulów, ale także mnóstwo Habsburgów i Anjou, pomyślał, że połączy siły z dwoma pozostałymi władcami regionu, aby wyznaczyć nowe szlaki .

Pojednał więc walczących królów Polski i Czech i zaprosił ich do Wyszehradu w 1335 roku, gdzie zawarto jedno z największych porozumień dyplomatycznych tamtych czasów i regionu, a w wyniku zjednoczona akcja monarchii środkowoeuropejskich na wieś.

Później te trzy kraje miały wiele wspólnych spraw, często pod rządami tego samego księcia koronnego, ale kiedy wielkie mocarstwa zaatakowały wspólnie – i jedność została zerwana – miało to gorzkie konsekwencje.

Dla nas podbój osmański, dla Czechów bitwa pod Białą Górą, dla Polaków, po własnym kryzysie wewnętrznym, rozbiór prusko-rosyjsko-austriacki na długo oznaczał koniec.

(To prawda, że ​​w przeciwieństwie do dwóch pozostałych, państwowość Węgier nigdy nie ustała – cóż, tylko przez dziesięć lat po 1849 roku. Niezależnie od tego, jak wielkie straty ponieśliśmy i czasami mieliśmy raczej ograniczoną niepodległość, zawsze istniała jednostka zwana Królestwem Węgier.)

Czesi i Polacy stosunkowo zjednoczyli się w XX wieku (nie był to nasz najszczęśliwszy wiek), ale gdy wielka potęga warknęła na nich, nagle zostali podzieleni i zajęci; Czechów najpierw przez Niemców, potem Sowietów, Polaków najpierw przez Niemców i Sowietów razem, potem przez samych Sowietów.

I pomimo solidarności węgiersko-polskiej z 1941 lub 1956 r. akcja „Dziel i rządź!” Rzym (przepraszam, Berlin, Moskwa, a teraz Bruksela) zawsze zapobiegał nadmiernemu wzmocnieniu sojuszu, posługując się jego zasadami.

W 1991 roku to Węgry ponownie próbowały postawić Europę pośrednią na swoim miejscu, a nasi sojusznicy, odurzeni dźwiękami syren (lub po prostu tchórze), tym razem również pospiesznie zdradzili pomysł trzeciego manewru drogowego pomiędzy Zachodem i Wschód.

Wzdłuż Dońca znów szaleje wojna i znów pojawia się pytanie: kto z większym zapałem, szybciej i w większej liczbie wyśle ​​swoje wojska na Moskwę.

I fajnie, że Zachód tak bardzo chce zatrzymać Rosjan, ale do cholery, dlaczego tego nie zrobili w 1945 roku? Albo przynajmniej w '56?

Przywiązanie do integralności terytorialnej i nienaruszalności granic jest miłe, ale dlaczego nie istniało w 1920 roku?

Bardzo trudno jest utożsamić się ze społecznością, która w jakiś sposób zawsze chce bronić swoich interesów, naruszając nasze, i nawet należy przy tym zadbać o dobry wizerunek.

Nie ma apelacji, wielcy wydali wyrok, możemy tylko kiwać głowami.

Tusk zrozumiał już tę lekcję: kto jest członkiem NATO i UE, musi wspierać Ukrainę (dlaczego?), bo kto tego nie robi, wyklucza się ze wspólnoty.

Cóż, to właśnie z tych słów Bruksela tak się cieszyła podczas zwycięstwa swojego Donalda.

Posiadając obecne prawo do zamrażania towarów, ludzie Zachodu pracują nad tym, aby ten sojusz nie przetrwał.

Słowa mówiące o zakończeniu V4 już padają w usta premierów Czech i Polski, bo Ursula von der Leyen powiedziała, że ​​jest jeden naród, jedno imperium i jeden przywódca.

Tym razem jednak nazwijmy ludzi Europejczykami, imperium Unią, a przywódcę przewodniczącym komitetu.

Nasi politycy, dobrze utrzymani z wrzuconymi do kieszeni dolarami i mediami, które wspierają ich interesy nie wiadomo czym w kieszeni, jak przystało na dobrych zdrajców, już się cieszą, że może pisać o izolacja i upokorzenie węgierskiego premiera (czyli Węgier) poprzez wprowadzenie tabliczek trzymanych przez miejscowego Ákosa Hadházy’ego jako uprzejmych gospodarzy, które oskarżają Orbána o uprawianie najstarszego kobiecego rzemiosła (jest to tak samo realne jak pedofilstwo w naszym kraju ),

A Fico zostaje zapytany na tablicy bardzo kulturalnym tonem: „co on robi w dupie Putina” (przepraszam, U.Z.), podczas gdy oni znajdują się w dolnej połowie UE bez alternatywy.

Premier Węgier odpowiedział, że naród, który nie akceptuje jego opinii, nawet za cenę pozostawienia go w spokoju, jest tchórzem.

Znamy tę postawę, nie zawsze przynosiła ona sukces na krótką metę, ale nam się to udawało dopiero przez tysiąc sto lat.

Fiala (jest premierem Czech; czy jest ktoś na świecie, kto nie zna tego nazwiska?) zdaje się sugerować, że obecny szczyt może być ostatnim w historii V4.

Być może więc sojusz może osłabnąć przez kolejne 656 lat, ale poczekamy; zwykle myślimy w tej skali.

Pytaniem jest np. w jakim stanie będą wówczas 248-letnie USA czy obecnie 31-letnia UE.

Albo wspomnieć o innej paraleli historycznej: tron ​​​​Kázméra, który pojawił się na spotkaniu królewskim w Wyszehradzie i został później nazwany „Nagy”, został odziedziczony przez dziecko Róberta Károly’ego, Lajosa, zwanego później „Nagy”, w przypadku braku syn.

Ponieważ król węgierski miał syna...

Mandiner.hu

Zdjęcie na okładce: Konferencja prasowa przywódców krajów V4
Źródło: Facebook/Viktor Orbán