DK rozpoczęła kampanię plakatową o pedofilii przedstawiającą twarz Orbána.
Według DK ma to na celu pokazanie jak największej liczbie osób w całym kraju, że Viktor Orbán jest prawdziwą osobą odpowiedzialną za „skand pedofilski”.
Nie wystarczy, że siedzicie na martwym koniu, dzieciaki, ale nawet własnej prasy nie czytacie?
To nie pierwszy raz, kiedy Koalicja Demokratyczna wypowiada się na temat rzekomego zaangażowania premiera w ułaskawienie prezydenta udzielone byłemu zastępcy dyrektora domu dziecka w Bicske Ferenc Gyurcsány w swoim corocznym przemówieniu przeglądowym w ubiegłą sobotę nawiązał do niego na przykład jako pierwszy „przyjazny pedofilom premier” Węgier, a następnie podczas demonstracji zorganizowanej przez partie opozycji, w zasadzie na rzecz bezpośrednich wyborów prezydenta republiki, głos zabrała także posłanka do Parlamentu Europejskiego DK Dobrev Klára w niedzielę na temat „siatki pedofilskiej” Viktora Orbána.
Całkowita porażka
Wygląda na to, że Gyurcsányowie nadal biją martwego konia.
Nie ma jednak jaśniejszego przesłania niż ten, który w ubiegłą niedzielę wysłali węgierscy wyborcy do organizatorów demonstracji opozycji:
nie prosimy Cię o to!
Oznacza to, że poza kilkoma setkami członków sekty nikt nie był zainteresowany występami Kláry Dobrev i Tímei Szabó, a także nielicznych innych.
Kontrast jest szczególnie ostry w świetle demonstracji dotyczącej grypy, podczas której, nawet przy niskim tonie, pojawiło się dziesiątki tysięcy ludzi. Innym pytaniem jest, czy stało się tak ze względu na ochronę dzieci, czy po prostu z powodu żartu Azahriaha, ale oni tam byli, byli obecni, twórcom treści udało się zrobić to, czego nigdy nie udało się politykom opozycji: wyprowadzić tłum na ulice.
Jeżeli jednak opozycja nie potrafi skanalizować ogólnego oburzenia społecznego, to ze spokojem serca możemy stwierdzić, że jest nastrój do zmiany opozycji, a nie rządu.
Wyróżniony obraz: MTI/Péter Lakatos