Nie wiedzieliśmy, że pracują, ponieważ nie podpisano na to żadnej umowy. Dla nas to było szokujące. Dlaczego go tak potraktowali? Kto powiedział, żeby na to pójść? Wywiad.
Archidiecezja Gyulafehérvár nie jest moralnie ani prawnie odpowiedzialna za tragedię, która wydarzyła się w internacie szkoły średniej Tamási Áron w Székelyudvarhely 18 grudnia ubiegłego roku, powiedział w wywiadzie arcybiskup Gyulafehérvár Gergely Kovács.
Kiedy dowiedzieli się o zawaleniu ściany, on i jego koledzy byli zszokowani, gdy dowiedzieli się, że w ogóle pracowali przy budynku, bo archidiecezja nie wydała na to zarządzenia – podkreślał kilkakrotnie w trakcie rozmowy. Ksiądz Gergely Kovács przedstawił stanowisko Archidiecezji w sprawie wypadku, który miał miejsce w ubiegłym roku w akademiku Liceum Tamási Áron w Székelyudvarhely, w wyniku którego zginęło dwóch uczniów liceum.
Jakie jest obecne stanowisko Archidiecezji Gyulafehérvár w związku z tragedią, która wydarzyła się 18 grudnia w internacie Liceum Tamási Áron w Székelyudvarhely? Wszczęliście także wewnętrzne dochodzenie, jaki był jego wynik?
Wiele osób wyobraża sobie, że arcybiskup wie wszystko, jakby podpisał wszystkie umowy. Mamy jednak na terenie diecezji wiele budynków, dla których mamy podpisane umowy na wynajem i remont, i zrozumiałe jest, że ich nie przestrzegam, ale są osoby do tego wyznaczone. Z Gyulafehérvár nie widzę, co dzieje się na naszej posesji oddalonej o 150-200 km. Osobiście nie jestem w stanie śledzić każdego kroku. Kiedy 18 grudnia doszło do wypadku, początkowo nie rozumieliśmy, co się stało.
"Co się stało?" pytaliśmy. Potem zdaliśmy sobie sprawę – nawet nie wiedzieliśmy – że zaczęli nad tym pracować.
Nie wiedzieliśmy, że pracują, ponieważ nie podpisano na to żadnej umowy. Dla nas to było szokujące. Dlaczego go tak potraktowali? Kto powiedział, żeby na to pójść?
Tę sprawę bada także prokuratura. Nas też przesłuchiwano, żądali wszystkiego, co z tym związane, łącznie z e-mailami i wiadomościami Whatsapp. Daliśmy wszystko. Mamy czyste sumienie, bo jestem przekonany, że nie jesteśmy odpowiedzialni ani moralnie, ani prawnie. Podążaliśmy za krokami. Podpisaliśmy umowę na projekt, w dobrej wierze, umowy zostałyby podpisane mniej więcej z tymi samymi wykonawcami, którzy już w poprzednich latach pracowali jako podwykonawcy przy dużych i małych budynkach szkoły Áron Tamási.
Chodziło o prace związane z zagospodarowaniem terenu zewnętrznego, a nie o budynek, bo my jako właściciel nie mieliśmy na to pieniędzy, tylko na podwórko.
Naprawdę zgodziliśmy się z biurem burmistrza i szkołą średnią Tamási Áron, że dziedziniec powinien zostać odnowiony za pieniądze, które już mamy, a plany w tym zakresie były już w trakcie realizacji. Wymagało to również przeprowadzenia ankiety statycznej, więc i tę zrobiliśmy. Dlatego dziwi mnie, gdy stwierdzają, że nie został on sklasyfikowany sejsmologicznie. Ja, arcybiskup, którego to nie jest biurko, zacząłem szukać w Internecie, jakie są kategorie, w jakich sklasyfikowany jest nasz budynek, i zobaczyłem, że z tego punktu widzenia jest w porządku. Badanie jest najnowsze, zakończone we wrześniu. Dlatego mówię, że z dokumentacją wszystko w porządku, było dobrze.
Cały wywiad można przeczytać na portalu Maszol!
Wyróżnione zdjęcie: Ferencz Hunor / Maszol