Pisarze Átlátszó mają nie tylko prawo, ale i obowiązek zawetować CÖF, z drugiej strony organizacja pozarządowa nie ma prawa analizować „śledczych” finansowanych z zagranicy. Jak myślisz, kim oni są?
Nie wiedziałam, że to, co piękne, jest tak naprawdę brzydkie. To tylko kwestia perspektywy, tego, jak to postrzegamy. Albo pozwól im to zobaczyć. Nie wiedziałem, że ktoś, kto cokolwiek pisze, nawet jeśli jest bardzo długi i nudny, nazywa się też dziennikarstwem. Nie wiedziałem, że artykuły, które nic nie mówią, ale są bardzo wymowne, nazywane są śledztwami. A nie wiedziałem, że jeśli ktoś (ktoś) jest opłacany z zagranicy, to nie jest uważany za działacza opłacanego z zagranicy, ale za zbawiciela narodu. Pytanie brzmi oczywiście, jaki naród.
Wiedziałem oczywiście, a od Szekspira wiedzieli też inni, że „Na ziemi i w niebie jest więcej rzeczy, Horatio, niż mądrość może marzyć”, ale nie zdawałem sobie sprawy, że istnieją niezależne i obiektywne organy, z których jeden to że po drugiej (prawej) stronie nie ma żadnych, tylko wynajęci pisarze i propagandyści. Teraz już wiem, bo człowiek uczy się na śmierć.
Och, przepraszam, nie wspomniałem o tym tylko dlatego, że wiem i nadal w to nie wierzę. Bo człowiek uczy się aż do śmierci.
Armia globalistycznych produktów prasowych i pisarzy chce, abym – i wszyscy inni – wierzyli, że rzeczywiście są bardzo niezależni i obiektywni. Język węgierski to cudowna twórczość, wyrazista i precyzyjna. Nazywa niezależnym to, co lub kogo nie zależy od innych.
Ale, na litość boską, jak mógłby być niezależny ktoś, kto jest szczególnie zależny, powiedzmy, od tego zagranicznego źródła pieniędzy, bez którego nie mógłby funkcjonować?
Bo to bardzo realne, prawda, że istnieją bezinteresowni darczyńcy, którzy z życzliwości przekazują miliony dolarów pewnym organizacjom tylko za swoje dwoje (lub więcej) pięknych oczu. Jeśli tak, jak to możliwe, że piękne oczy można zobaczyć tylko wśród pracowników prasy antyrządowej? Och, ci przystojni, filantropijni miliarderzy, pożeram ich serca!
W artykule ze stycznia 2023 wyjaśniłem już, co myślę o niezależnym i obiektywnym dziennikarstwie, a ponieważ teraz nie mogłem tego lepiej ująć, cytuję siebie wówczas:
„...jaka jest niezależna, obiektywna prasa? Żadne, bo coś takiego nie istnieje. Nie może być przede wszystkim niezależna, bo dziennikarz też żyje na rynku, za jego pracę płaci ktoś, od kogo niezależny jest zależny. Podobnie nie ma obiektywnego dziennikarza, gdyż każdy zjawisko i wydarzenie interpretuje według własnych przekonań, powiedzmy patrząc przez swój własny obiektyw. Jak może być niezależny i obiektywny, gdy jedna osoba uważa ten sam fakt za do połowy pełny, a inna do połowy pusty?”
Nie ma w tym nic złego, panie i panowie.
Problem zaczyna się, gdy ktoś nie ma dość honoru, aby zaakceptować własne przekonania. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby na przykład organ Átráltszó otwarcie oznajmił:
Jesteśmy wrogami idei chrześcijańsko-konserwatywnych. To nasze serce, nie podzielamy ich opinii, ale je uwzględniamy. Tylko nie udawaj obiektywnego.
To już inna strona, a jest już sprawą czysto profesjonalną, że oni sami też uważają się za śledczych, bo moje skromne umiejętności i kilkudziesięcioletnie doświadczenie nie wystarczą, żeby w większości ich prac odkryć śledczy. Jest to raczej bezduszność, a nawet ukierunkowana złośliwość, która przedstawia rewelacje jako śledztwo, intencje jako fakty, a globalistyczne marzenia jako rzeczywistość.
Z drugiej strony to, co jest w ich twórczości absolutnie profesjonalne, to przekręcanie rzeczywistości, celowe kreowanie nastroju. Są w tym bardzo dobrzy. Nie tylko „Przezroczystości”, ale media globalistyczne jako całość.
Czy wkrótce będzie dostępna stacja radiowa Wolna Europa? Strona internetowa? Portal propagandowy?
Nawet nie wiem jak to nazwać. W imieniu dawnego – nieistniejącego już – Radia Wolna Europa, jego prawnie ciągła formacja walczy dziś dokładnie z tym, o co walczyła stara. Przeciwko demokracji obywatelskiej, na rzecz interesów i ideałów globalistycznych. I oczywiście te z podobnymi włosami wyróżniają się pełną szerokością klatki piersiowej, więc także obok Átlátszó.
Teraz próbują wmówić swoim internacjonalistom nastawionym czytelnikom, że nowo utworzony Urząd Ochrony Suwerenności to swego rodzaju policja antyprasowa, która wbije niezależny obiektyw w ziemię.
Uważają, że „dowód” tego twierdzenia można znaleźć także w niedawno ogłoszonych wysiłkach CÖF, ponieważ ich zdaniem ta organizacja pozarządowa usprawiedliwia Átlátszó. I wszyscy. Ponieważ CÖF odważył się to argumentować
„powołuje specjalną grupę roboczą do zbadania działalności organizacji finansowanych z zagranicy”.
No cóż, to jest dyktatura! Jak śmią badać!
Pisarze Átlátszó mają nie tylko prawo, ale i obowiązek zawetować CÖF, z drugiej strony organizacja pozarządowa nie ma prawa analizować „śledczych” finansowanych z zagranicy. Jak myślisz, kim oni są? Skąd biorą odwagę, żeby cokolwiek zbadać? Co wolno Jowiszowi... Ponieważ tylko oni mogą to zbadać.
To drobnostka, że ich autorzy często cierpią z powodu pomieszania ról. Pod hasłem śledztwa zachowują się jak prywatni detektywi, a są nawet tacy, którzy wyobrażają sobie siebie jako kapitana Klossa lub pułkownika Stirklitza. (Dla młodszych: kapitan Kloss jest z Polskiego Ryzyka, a Stirlitz to postać z radzieckiego serialu „Siedemnaście momentów wiosny”, ich wspólną cechą jest to, że są szpiegami osadzonymi wśród Niemców.) Albo jako tajny agent, powiedzmy James Bond – albo Jane Bond, bo w tym konkretnym przypadku mam na myśli szpiegującą damę.
I znalazł to – wielkie nic.
Dla tych, którzy nie wiedzą, bohater Amazon „zintegrował się” z CÖF, zapisał się na wycieczkę do Krakowa. Okazją do wizyty było polskie święto narodowe, a on opublikował długi, nudny i pozbawiony sensu artykuł o swojej podróży, ciągle jednak kpiący z uczestników i ich zaangażowania. Oczywiście zaserwował fakt o ogromnej broni w taki sam sposób, w jaki czytniki wiadomości RTL serwują nawet najbardziej błahe informacje: wszystko jest podejrzane! Drodzy widzowie – spiker patrzy w kamerę tajemniczym, ponurym, podejrzliwym spojrzeniem – dzisiaj też będzie pogoda! Bo dzieje się tak również z powodu dyktatury Orbána, prawda?
Zatem Jane Bond jest „wpisana na pokład”, czyli zapisana na wycieczkę. To jest śledztwo! Ogłasza triumfalnie, że dowiedział się, że przeklęci obywatele podróżują! Oni śpiewają! Polacy świętują! I są przeciwni migracji!
Drodzy zwolennicy globalizmu, czy zapłaciliście za to? Naprawdę Ci współczuję, zmarnowane pieniądze.
Pytanie brzmi oczywiście, czy otrzymują apanaż z zewnątrz, ponieważ są stanowczo antyrządowi, czy też są antyrządowi, ponieważ są finansowani z zewnątrz, ale z punktu widzenia końcowego rezultatu jest to jest również obojętny. Chodzi o sanki, które można schować do kieszeni.
Na podstawie artykułu Szabada Európy można stwierdzić, że CÖF wyrobił sobie markę Átlátszó i rozpoczyna na nie polowanie, ale sytuacja jest odwrotna.
Przezroczyści od lat atakują wspólnotę jednoczącą konserwatywnych obywateli, a potem obrażają się, gdy ta się broni. Badam! Nie z tajnymi agentami, ale z analizą danych publicznych.
Któż może przeszkodzić im w dojściu do wniosków, z których Przejrzysty nie jest zadowolony?
Znaki wskazują, że tam spodnie są już trochę zajęte, a cele niezależne, poza radą wojewody, zasługują na drżenie. Byli przerażeni, że ich też można zbadać, bo w końcu może wyjść na jaw to czy tamto.
Kochani, szkoda, że pijecie cydr! Diabeł, którego namalowałeś na ścianie, przeraża tylko ciebie. Urząd Ochrony Suwerenności to nie policja, to nie prokuratura, to nie będzie wam głowy brać, to nie sąd wsadzać kogokolwiek za kratki.
CÖF nie jest także organizacją zajmującą się egzekwowaniem prawa i nie będzie umieszczać żadnego dziennikarza w areszcie przedprocesowym. Po prostu podaje do wiadomości publicznej, jak i dlaczego oraz w czyjej służbie pracujesz.
Wiemy, że odsłanianie rzeczywistości jest dla Ciebie wstydliwe, ale kłopotom można łatwo zapobiec, nie ukrywaj się w ciemności, zaprzeczaj temu, co niezaprzeczalne: nie byłeś i nie będziesz niezależny i obiektywny.
I nie atakuj, jeśli nie chcesz, aby zaatakowany odpowiedział.
Wyróżniony obraz: Ilustracja/Pixabay