Ludzie powoli tracą umiejętność życia z problemami i pokonywania ich.
„Obserwuję te procesy od dłuższego czasu i zauważyłem, że na przestrzeni ostatniego roku liczba różnych diagnoz stale rosła. (…) Im więcej psychologów, tym więcej chorych” – stwierdził Frank Füredi, dyrektor MCC Bruksela, autor wydanej w 2001 roku książki „Kultura terapii”. Profesor zidentyfikował zjawisko polegające na zastąpieniu w społeczeństwie religii i filozofii psychologią.
W ten sposób problemy egzystencjalne zostały przechrzczone na problemy psychologiczne.
Jest to tak samo duży problem, jak przebudzenie polityki, a prawica na Węgrzech nie rozumie jeszcze jego wpływu, stwierdził Füredi.
Według znanego socjologa społeczeństwo nadmiernie psychologiczne rodzi objawy. Na przykład, jeśli dziecko nie nabrało jeszcze pewności siebie i boi się lub jest spięte przed rozmową w towarzystwie, zostanie napiętnowane/diagnozą „fobii społecznej”.
Füredi uważa, że w konsekwencji ludzie powoli tracą umiejętność życia z problemami i ich pokonywania.
Dyrektor MCC Bruksela uważa nowe podejście za szczególnie niebezpieczne dla dzieci. Nadmiernie pomagając i blokując im niepowodzenia (dzieje się to także w szkołach: kierując się popularnym zachodnim podejściem do edukacji, odmawiają negatywnej oceny uczniów), zapewniamy naszym dzieciom świat, w którym nie będą mogły stanąć na własnych nogach. posiadają dwie nogi, ponieważ nie są przygotowani na to, aby życie stawiało przed nimi wyzwania.
W swoim oświadczeniu przypomniał, że w przeszłości uważano, że depresja nie dotyka dzieci.
Z drugiej strony, w ciągu ostatnich czterdziestu lat, zwłaszcza w świecie angloamerykańskim i w Europie Północnej, z roku na rok wydaje się więcej pieniędzy na zabiegi terapii psychologicznej – podkreślił, dodając, że
jednocześnie wzrasta liczba osób, które uważają, że nie mogą normalnie żyć i pracować, ponieważ cierpią na jakąś formę depresji.
„Jeśli tak dalej pójdzie, społeczeństwo będzie tak osłabione, że może to prowadzić do poważnych problemów. Wiem, że wiele osób uważa, że to wspaniale, że możemy rozmawiać o naszych osobistych problemach i nie być tak stoickim, jak kiedyś, ale w rzeczywistości ludzie są osłabieni, niezdolni do pracy i zachowywania się poważnie. Dlatego widzimy, że młodzi ludzie po dwudziestce często zachowują się jeszcze dziecinnie” – podkreślił profesor, stwierdzając, że nie jest to wina młodych ludzi, bo dostają to od swoich nauczycieli i rodziców, którzy kierują się kulturą.
„Jeśli kultura mówi, że dobry rodzic to ktoś, kto zawsze uśmiecha się do dziecka, kto nie krzyczy na dziecko, kto nie mówi mu, że zrobiłeś coś złego, to wszyscy pójdą w tym kierunku” – stwierdził. wyjaśnił zjawisko.
Frank Füredi ma nadzieję, że na Węgrzech nadal może toczyć się debata na temat tego nowego podejścia, ponieważ z jego doświadczenia wynika, że rodzice w Budapeszcie zaczynają zachowywać się coraz bardziej podobnie do rodziców w społeczeństwach Europy Zachodniej. „Obawiają się, że dzieci ich nie polubią, jeśli na przykład wyślą je do swojego pokoju” – powiedział dobitnie.
„Horror” – zdaniem szefa brukselskiego think tanku – polega na tym, że w tym procesie nikt nie ma złych intencji, a może jedynie branża, która się na to zdecydowała.
Badając cały nurt, doszedł do wniosku, że choć jest to ważne głównie dla liberalnej lewicy, to prawica też jeszcze nie rozumie, co się w tym obszarze dzieje.
Zdjęcie na okładce: Frank Füredi
Źródło: Facebook/Frank Füredi