„Jesteśmy świadkami postępu nietolerancyjnej ideologii neomarksistowskiej, która stara się zapobiegać promowaniu idei konserwatywnych” – mówi Yoram Hazony. Wywiad z izraelskim myślicielem, szefem Fundacji Edmunda Burke'a w Brukseli, podczas konferencji NatCon.
Co sądzisz o chaosie wokół konferencji NatCon?
To ta sama walka, którą toczymy wszędzie. Jesteśmy świadkami postępu nietolerancyjnej ideologii neomarksistowskiej, która stara się zapobiegać promowaniu idei konserwatywnych.
Musimy z tym walczyć, nie mamy wyboru.
Jestem bardzo dumny z tego, co robimy i konferencja trwa pomimo kilku agresywnych prób jej zatrzymania, ale nie mogli nas powstrzymać.
Jakie szanse mają konserwatyści w takiej sytuacji politycznej?
Choć sytuacja jest bardzo zła, przyszłości nie można zobaczyć i tak naprawdę nie można jej przewidzieć. Istnieją trendy. Może się wydawać, że sytuacja się pogorszy, ale nie wiemy, co się naprawdę stanie. Musimy więc postępować zgodnie z naszą najlepszą wiedzą, musimy się starać, a wtedy może Bóg zlituje się nad nami.
Modne jest obecnie mówienie o „świeckim konserwatyzmie”. Zachowajmy judeochrześcijański system wartości, ale Boga nie mieszajmy do tego. Czy uważasz, że to jest wykonalne?
Myślę, że nie ma czegoś takiego jak świecki konserwatyzm. Mamy za sobą tysiące lat historii.
Albo spróbujemy zachować i przenieść to tysiącletnie dziedzictwo w przyszłość, albo je odrzucimy.
Jeśli ktoś twierdzi, że nie dba o Biblię, nie dba o Boga, nie dba o dziedzictwo swoich przodków, ale twierdzi, że jest konserwatystą, to nie wie, o czym mówi. Konserwatyzm naprawdę nic dla takiej osoby nie znaczy.
Być może widzieliście ostatnio Richarda Dawkinsa, który mówił, że uważa się za „kulturowego chrześcijanina”. Dodał, że woli chrześcijaństwo od islamu.
Dawkins zrobił wszystko, co w jego mocy, aby zniszczyć chrześcijaństwo, a teraz nie podoba mu się to, co je zastąpiło. Co za niespodzianka! Dodam: powinniśmy cieszyć się z każdego małego kroku. Ale wiara w Boga oznacza także, że istnieją granice tego, co człowiek może osiągnąć o własnych siłach. Bez Boga ego wypełnia przestrzeń i staje się Bogiem.
Nie można być konserwatystą, jeśli nie rozumie się ograniczeń człowieka i nie pozostawia się miejsca Bogu.
Jedną z dziwnych rzeczy w skandalu wokół konferencji jest to, że ci, którzy chcą temu zapobiec, twierdzą, że są „antyfaszystami”.
Nie ma w tym nic dziwnego: termin antyfaszystowski był pierwotnie używany przez komunistów. Więc właściwie nie są one sprzeczne, bo komunizm i faszyzm zawsze miały ze sobą wiele wspólnego.
Jesteśmy na żywo świadkami odrodzenia komunizmu.
W ostatnich miesiącach w wiadomościach dominuje wojna izraelska. Równolegle z konfliktem w całym świecie zachodnim wybuchły ogromne antyizraelskie demonstracje. Co sądzisz o antysemityzmie od czasu wojny?
Istnieją części zjawiska, które są nowe i takie, które nie są. Nie jest niczym nowym, że są Europejczycy i Amerykanie, którzy chcą czynić dobro Żydom, którzy chcą wspierać Izrael. Większość z nich popiera judaizm przede wszystkim dlatego, że są chrześcijanami, a ich Biblia zawiera Biblię żydowską.
Gdy tylko wyrzucisz Biblię z zachodniej cywilizacji, natychmiast tworzysz pustkę, którą można wypełnić strasznymi rzeczami.
Gdziekolwiek Biblię spycha się na bok, gwałtownie wzrasta antysemityzm i nienawiść do Żydów i Izraela. Nie jest to zjawisko nowe, towarzyszyło historii Zachodu. Nowością jest sojusz lewicowego plemienia neomarksistowskiego z islamistami. Ten strategiczny sojusz jest niezwykle potężny.
Jak widzisz przyszłość Izraela? Nie jest to łatwa sytuacja, ale większość Izraelczyków nadal pozytywnie wypowiada się o przyszłości.
Jest to bardzo trudna sytuacja dla Izraela, ale państwo żydowskie jest wciąż w lepszej kondycji niż reszta świata zachodniego. My w Izraelu mamy dzieci. Jesteśmy wierni naszym tradycjom. Nasze dzieci służą w wojsku. Nasz naród jest bardziej zjednoczony niż kiedykolwiek.
A co sądzisz o Europie?
Nie mogę obiecać, że nadejdą dobre rzeczy. Czyńcie to, co słuszne, a może Bóg będzie miłosierny.
Wyróżnione zdjęcie: Mihály Molnár/MCC