Nóż w kieszeni otwiera się od nieskończonej, niedopuszczalnej dwulicowości. Napisane przez Kristófa Trombitása.

Każdy powinien zwrócić uwagę na to, co wydarzyło się w Brukseli w ciągu ostatnich kilku dni. Każdy, kto do tej pory mówił o tym, jaka wolność panuje na Zachodzie przez cały czas, w porównaniu ze Wschodem, powinna to dobrze zauważyć.

A przede wszystkim zauważcie, że od tego momentu pozostało im już bardzo niewiele powodów, aby powiedzieć, że rzeczywiście są namaszczonymi wojownikami podlegającymi wszelkiego rodzaju ochronie prawnej.

Zdarzyło się, prawda, że ​​zorganizowałby wydarzenie w Brukseli, w przeciwnym razie uzbrojony w wszelkiego rodzaju oficjalne pozwolenia, a wśród nich było kilka organizacji propokojowych, w tym MCC. I na to, także zakładając spokój, zaproszono także byłego polskiego premiera, Nigela Farage'a, Erica Zemmoura czy nawet Viktora Orbána.

Oczywiście organizatorzy myśleli, że znalezienie miejsca dla tak konserwatywnej wymiany poglądów nie będzie takie trudne.

Tak, myśleli. Bo zagrożenie zaczęło się gdy tylko udało nam się w końcu znaleźć miejsce. Byli szantażowani przez antifę, która ku ich wielkiemu zdziwieniu groziła poważnymi zamieszkami, a nawet miejscowemu burmistrzowi. W końcu wymuszenia osiągnęły taką skalę, że ten właśnie burmistrz wezwał policję na trwającą już konferencję, która oznajmiła jednocześnie, że nie da się stąd ani wejść, ani wyjść – przynajmniej później ludzie pozwolono wyjść na zewnątrz.

Cóż, coś takiego jest obecnie europejską koncepcją demokracji.

I wiecie oczywiście, że w tym momencie można podnieść zwykły topos: czy mówią nam one o wolności słowa? Czy chcą nas uczyć, jak wygląda praworządność? Czy przemawiają za pewnością prawa? Powiedz mi, kiedy ostatni raz zakazano wydarzenia politycznego na Węgrzech? I w ten sam sposób, który polityk, niegdyś premier, jest teraz najlepszym przyjacielem sił globalistycznych, ale wykorzystał policję do rozbicia demonstracji?

Dlatego nóż otwiera się w kieszeni człowieka. Od niekończącej się, niedopuszczalnej dwulicowości.

Oczywiście rozwiązanie w tym przypadku jest prostsze niż nam się wydaje. Rozpoczynanie sporów prawnych w całości jest dla nas całkowicie niepotrzebne. Tym bardziej niepotrzebne jest angażowanie się w analizy porównawcze, które właśnie przeprowadzono, tylko o wiele bardziej rozbudowane. Nie obchodzi ich to.

Oczywiście, nie bardzo w to wszystko wierzą, ale nie obchodzi ich to.

Nienawidzą nas tak bezlitośnie i zawzięcie, jak również, niestety, wielu swoich wyznawców, że nie robią nic, co mogłoby wywołać zamieszanie wśród własnego narodu.

Nienawidzą nas. Nienawidzą nas, bo wciąż jesteśmy na polu, a dokładniej na polu bitwy i nie poddajemy się od 14 lat. Co więcej, nie tylko się nie poddajemy, ale mamy odwagę odnieść sukces. Nienawidzą nas w krajowym magazynie dokładnie z tego samego powodu, niech nazywają swoje marionetkowe Święta Bożego Narodzenia, Márki-Zay lub Magyar.

Ponieważ nie odnoszą sukcesów, nie są w stanie zapewnić swoim klientom czegoś namacalnego, a połączenie niepowodzeń i ciągłego upadków na twarz sprawiło, że byli potwornie sfrustrowani i pełni nienawiści.

Jedno możemy zrobić: walczyć dalej. Jest to oczywiście dość męczące i wyczerpujące, ale nie mamy innego wyjścia, jak tylko drukować na bieżni, jeśli chcemy raz po raz wrócić na szczyt. Nienawiść nie zmniejszy się, a wręcz wzrośnie, ale jest to jeden z najbardziej rażących sygnałów, że dobrze wykonujemy swoją pracę.

A niedługo będziemy mieli wybory. Nie mogę się doczekać!

PestiSrácok.hu

Zdjęcie na okładce: Pomimo największych wysiłków władz Brukseli NatCon nadal się odbył
Źródło: Facebook/Balázs Orbán