Specjaliście od mediów obiecano, że nie będzie już tragarzem.
„Jednym z najwspanialszych momentów w moim życiu był wiec na placu Kossutha w 2002 roku. Ma każdą chwilę, tego dnia panowała niesamowita euforia” – Philip Rákay wspominając wydarzenia sprzed 22 lat, jako gość talk show Jánosa Fiali KeljFelJancsi, szczerze wyznał, dlaczego ponad dwie dekady temu musiał opuścić kanał muzyczny .
Ekspert medialny wspomina: po czterech latach rządów Fideszu, w kwietniu 2002 r., pomiędzy dwiema rundami wyborów, odbyło się zgromadzenie ogólne partii rządzącej, którego gospodarzem był Philip Rákay. W programie powiedział:
nie oddałby tego dnia za nic, mimo że jego życie potoczyło się później w zupełnie innym kierunku za sprawą zaangażowania politycznego.
Prezenter przytoczył także wcześniejsze wystąpienie Filipa, w którym mówił o:
„Jeden z moich kolegów prezenterów, bardzo znany i nadal popularny, zwołał kierownictwo ZeneTV, podburzając przeciwko mnie prawie całą ekipę, prosząc dyrektora generalnego o wyjaśnienie, dlaczego nie zwolnili go od razu, bo rzekomo przeze mnie stał się ofiarą nazizmu”.
Kto to był? – zapytał János Fiala, na co Philip Rákay odpowiedział: Lilu.
Na pytanie, czy myślał o możliwości odwetu po swoim występie w 2002 roku, ekspert ds. mediów wyjaśnił:
W 2002 roku Fidesz nie miał mediów, a przywódcy węgierskiego świata medialnego nie zgadzali się z Fideszem, i wtedy ujęłam to delikatnie. Wiedziałem dokładnie, że nie pozostanie to bez konsekwencji. Otrzymałem telefony od ważnych osób w mediach, które powiedziały:
dopóki oni będą na swoich stanowiskach, ja też nie będę tragarzem
– powiedział Philip Rákay, po czym dodał, że jego bliscy współpracownicy również zwrócili się przeciwko niemu.
Wyróżnione zdjęcie: Facebook/Rákay Philip