To nie Péter Magyar, który udawał samobójstwo, musi wyjść, ale kierownicy pogotowia ratunkowego. Brawo!

Ekspertyza to stary bolszewicki trik” – stwierdził były István Csurka i chociaż wtedy nie rozumieliśmy tego, a nawet się z tego śmialiśmy, teraz musimy zobaczyć to jeszcze raz: miał rację. (Warto zaznaczyć, że András Schiffer widział to już w 2017 r., szacunek!)

I jakże Csurka miał rację, znowu pojawił się „ekspert”, i to „ekspert”, tak po prostu, żebyśmy nie musieli o tym rozmawiać.

Omówmy szybko tę historię!

Jak wiemy, Judit Varga opowiadała nam już kiedyś, jak jej były mąż upozorował samobójstwo, ten żałosny, podły łotr, ten psychopatyczny sprawca, ten moralny szaleniec. Minister powiedział:

„Kiedy to znalazłem, obok leżał arkusz Xanaxu, a na arkuszu 10 pozostał tylko jeden kawałek. Nie wiedziałam, czy właśnie wypił jednego, dziewięć, czy osiem. Oczywiście nie mogłem ryzykować, to podstawowy obowiązek człowieka. Więc chwyciłem go i wezwałem karetkę.”

Wywiad z Judit Vargą został natychmiast sklasyfikowany przez drugą stronę jako „wywiad propagandowy” i od tego czasu wyjaśnia się, co następuje:

1.: Judit Varga kłamie.

2.: Co za okropność tak „wietrzyć rodzinne pranie”.

3.: Może Judit Varga nie kłamie, ale to nie ma znaczenia, bo to nie ma nic wspólnego z mesjańską misją MP.

Więc ta historia o sfingowanym samobójstwie jest znana od dawna - jak wszystkich innych drani, którzy biegają po mieszkaniu z nożami i grożą, a jeśli on go nie znęca się, to "tylko" szantażuje jego żonę i grozi, że umieścił swoje dzieci w placówce, uff...

I tak się złożyło, że upubliczniony został protokół Krajowego Pogotowia Ratunkowego, który dokładnie rejestruje wydarzenie, o którym opowiada Judit Varga. Po prostu przeczytajmy, warto powtórzyć, żeby dobrze zapamiętać:

„W lutym ubiegłego roku Péter Magyar sfingował samobójstwo, o czym Bors wszedł w posiadanie raportu zarejestrowanego przez Krajowe Pogotowie Ratunkowe. Z relacji portalu wynika, że ​​Péter Magyar wszystko zaplanował z wyprzedzeniem, symulując objawy zatrucia i stan nieprzytomności, zagrażający życiu, aby jego żona wezwała pogotowie.

Zrobił to wszystko z oczywistym zamiarem wywołania wątpliwości i paniki w rodzinie, co jest więcej niż nieodpowiedzialne w obliczu obecności jego dzieci. Symulował nawet omdlenie, gdy Judit Varga desperacko zadzwoniła do matki Pétera Magyara, która z pasją zareagowała na to, co działo się z jej synem

- można przeczytać w artykule.

Z raportu przygotowanego przez służby ratunkowe, które przybyły na miejsce zdarzenia wynika, że ​​w lutym ubiegłego roku w niedzielę po obiedzie do mieszkania Judit Vargi i Pétera Magyara w Budapeszcie przy Kútvölgyi út wezwano karetkę pogotowia z powodu objawów zatrucia. Judit Varga powiedziała także Péterowi Hajdú, że wszystko to wydarzyło się w obecności dwójki ich młodszych dzieci, które zszokowane zadawały pytania, gdy zobaczyły syrenę ambulansu.

Jeśli chodzi o szczegóły sprawy, Judit Varga zauważyła dziwne zachowanie pozornie nieprzytomnego Pétera Magyara, który leżał na łóżku w sypialni, pozornie nieprzytomny, gdy w niedzielny poranek wrócił do domu z wspólnej wycieczki z dziećmi. Obok niego, na nocnym stoliku, starannie przygotowany, leżał list, środek uspokajający na receptę, który mógł przepisać jedynie specjalista, a który można było określić jako dawkę śmiertelną, brakowało dziewięciu ziarenek leku.

Judit Varga próbowała potrząsnąć i nakłonić Pétera Magyara, po czym głośno i przestraszona poprosiła go, aby wstał, w przeciwnym razie wezwałaby pogotowie. Gdy nie dawał już oznak życia, natychmiast wezwał pogotowie. Najbardziej szokujący zwrot akcji nastąpił później. Po tym, jak Judit Varga odłożyła słuchawkę, „martwy” Péter Magyar wstał z łóżka i powiedział zimnym, spokojnym głosem: „odłóż je, nic nie wziąłem”.

Péter Magyar jedynie udawał samobójstwo, aby przestraszyć i terroryzować swoją żonę oraz przerażone dzieci, a następnie, aby uniknąć przykrych wyjaśnień, w piżamie i kurtce wsiadł do samochodu i uciekł przed nadjeżdżającymi ambulansami.

Wszystko to zostało zapisane w oficjalnym protokole Krajowego Pogotowia Ratunkowego, w którym jest także napisane, że „pacjent wyjechał w nieznane miejsce”. Portal dowiedział się także, że Péter Magyar siedział w samochodzie w piżamie na pobliskiej ulicy, dopóki nie upewnił się, że karetki odjechały z miejsca zdarzenia.

Stym. To też prawda. Judit Varga nie kłamała – ani w tym, ani w żadnym innym. Ale jak Judit Varga, kobieta z partii rządzącej, a nawet była minister, mogła oczerniać najnowszego mesjasza opozycji nadużyciami majątkowymi, przemocą domową i udawanym samobójstwem? Cóż za insynuacja!

Ale jeśli po raporcie policji raport pogotowia również potwierdza prawdę Judit Varga, coś trzeba zrobić.

I wtedy do akcji wkracza „ekspert”!

„Ekspert” i „ekspert” przyjdą, ale w taki sposób, abyśmy błagali i nigdy więcej nie musieli rozmawiać o psychopatycznym złoczyńcy. „Ekspertem”, który tym razem przeprowadzi „ekspertyzę”, jest Zsombor Kunetz, Zsombika, którego ekspertyza ogranicza się do jednego obszaru, a mianowicie nieopisanej nienawiści do Orbána, rządu i Fideszu. (Ci „eksperci” są w tym zawsze dobrzy.)

Przychodzi Kunetz, potem 444 i zajmują się sprawą, słuchajcie, pokażę wam: „Péter Magyar skłamał w sprawie samobójstwa – Bors zdobył protokół Krajowego Pogotowia Ratunkowego . Z takim tytułem i podtytułem w sobotnim artykule Borsa bulvárlapa ukazały się dwie tzw. akta sprawy (w skrócie protokoły) Krajowego Pogotowia Ratunkowego (nie będę linkować, ale odnalezienie ich nie jest zadaniem fizyka atomowego) ). Chociaż większość danych osobowych została zakryta w dokumentach, niektóre dane są nadal widoczne. Tak można odczytać, że miejscem zdarzenia z lutego 2023 r. jest stolica XII. Kútvölgyi út 44 w dzielnicy, pod którym wówczas mieszkali Péter Magyar i Judit Varga, oraz że pacjentem jest 41-letni mężczyzna o imieniu Péter. Drobną ciekawostką w dokumencie jest to, że sygnalista nazywa się dr Péter [kitakarás], co jest dziwne w świetle faktu, że w zasadzie Judit Varga wezwała ambulans do swojego męża.

W artykule wymieniony jest także Péter Magyar, w którym napisano między innymi, że w chwili zdarzenia był „zdezorientowany i zatruty narkotykami”. Judit Varga mówiła już o tym incydencie w propagandowym wywiadzie dla tabloidowego programu Pétera Hajdu”. Rozumiesz, prawda, „wywiad propagandowy”.

Ekspert:

„To jest przestępstwo. Niniejszy dokument Krajowego Pogotowia Ratunkowego zawiera bardzo wrażliwe dane osobowe i zdrowotne, których właścicielem jest sam Péter Magyar. Nikt poza nim nie mógł ujawnić tych wrażliwych danych, ponieważ jest to przestępstwo”

- na artykuł i publikację dokumentu służb ratowniczych zareagował ekspert ds. zdrowia Zsombor Kunetz, autor bloga Röntgen.

Zdaniem Kunetza to tylko jedno, z jakimi konsekwencjami musi się zmierzyć Bors, ale sprawa musi mieć o wiele ważniejsze konsekwencje: dziś należy odwołać kierownictwo Państwowego Pogotowia Ratunkowego (OMSZ) ze skutkiem natychmiastowym.

Zdaniem eksperta fakt, że „tak wrażliwe dane mogą wyciekać z Pogotowia Ratunkowego powoduje w społeczeństwie taką niepewność w stosunku do zarządzania danymi Krajowego Pogotowia Ratunkowego i w ogóle samego OMSZ, czego nie można tolerować” „. Zdaniem eksperta wiarygodność pogotowia ratunkowego została poważnie nadszarpnięta, bo „skąd ktoś może mieć pewność, że jego dane osobowe i/lub zdrowotne nie ulegną wyciekowi w trakcie kampanii lub kiedykolwiek w przyszłości?”.

Wszystko! Mam nadzieję, że dla wszystkich zaczyna być jasne, na czym się teraz skupiać? Nie psychopata, który udaje samobójstwo przy żonie i małych dzieciach, po czym wstaje po wezwaniu karetki i wychodzi z mieszkania jak gdyby nic się nie stało, by czekać na pobliskiej ulicy na karetki, które (niepotrzebnie) przyjeżdżają do niego i odjeżdżają (Ciekawe, ile takie niepotrzebne wycofanie będzie kosztować podatników i dlaczego nie zapłacono im tym cholerstwem?).

To jest teraz zupełnie nieistotne. Od tej chwili mówimy o popełnieniu „przestępstwa” poprzez publikację raportu pogotowia ratunkowego i – uwaga! - do dymisji powinien podać się cały zarząd OMSZ.

Oczywiście, o tym właśnie będziemy rozmawiać. Przecież „ekspert” stwierdził, że właśnie o tym trzeba porozmawiać.

A co jeszcze mówi ten „ekspert”, czyli ten stary bolszewicki głupiec?

Mówi: „Jak ktokolwiek może mieć pewność, że jego dane osobowe i/lub informacje dotyczące zdrowia nie zostaną ujawnione podczas kampanii ani w żadnym momencie w przyszłości?”

Oj, wzdrygnęłam się, mam nadzieję, że Ty też... Mam nadzieję, że teraz ludzie od Zsurk po Nemesmedves ze ściśniętymi żołądkami dyskutują o horrorze, a ciocia Mariska z przerażeniem mówi wujkowi Jósce: „Tatusiu, cokolwiek Ci się stanie, Nie wezwę karetki, bo w końcu ujawniłoby to Twoje wrażliwe dane, jest nawet możliwe, że ludzie dowiedzą się, jak dużą masz kamerę”…

W ten sposób.

I oczywiście pogotowie ratunkowe nigdy nie otrzymało żadnych danych, teraz jest to, jak mogę to powiedzieć, leży w samym interesie publicznym, ale dlatego potrzebujemy „eksperta”, który powie prawdę. Zauważmy też, że właśnie od zmiany reżimu ile protokołów, notatek, materiałów niejawnych, materiałów „wrażliwych” zostało upublicznionych – niezliczona ilość. Ale „ekspert” zadecyduje, który z nich będzie zły.

I na koniec nie zapominajmy o psychopatycznym złoczyńcy, bo on także wypowiadał się po „ekspercie”, a według innych niezależnych mediów 24.hu „w związku ze sprawą Magyar powiedział Telexowi, że złoży skargę na medium, które przedstawiło raport. Zaznaczył: akta sprawy nie mogą być prawdziwe.”

Wreszcie zasłona opadła!

Cóż, oczywiście, nie tylko raport policji w sprawie drania, który znęcał się nad swoją żoną, jest fałszywy, ale także raport ratowników medycznych, którzy udali się do drania, który udawał, że popełnił samobójstwo, jest fałszywy. A skąd możesz to wiedzieć? No cóż, bo mówi to drań, który znęcał się nad swoją żoną i sfingował samobójstwo.

Powiedzmy sobie jasno: cała administracja krajowa fałszuje protokoły i raporty tylko po to, by oczernić drania, „zabić jego charakter”.

Możliwe, że CIA również się tym zajmuje. (Tak… to naprawdę nie jest wykluczone…)

naród węgierski

Wyróżniony obraz: Tamás Kaszás / Index